- Autor: Koprowski Jan Jerzy
- Tytuł: Śmierć w samolocie
- Wydawnictwo: Iskry
- Seria: Ewa wzywa 07
- Zeszyt nr 112
- Rok wydania: 1979
- Recenzent: Ewa Helleńska
STRZEŻ SIĘ FAŁSZYWEJ GOŹDZIKOWEJ CZYLI JAK UNIKNĄĆ ŚMIERCI W SAMOLOCIE
Zygmunt Zeydler – Zborowski napisał kiedyś kryminał „Alicja numer 3”, w którym jedna z bohaterek została otruta na pokładzie samolotu PLL Lot. Jeśli dobrze pamiętam, dziewczynie dosypano trucizny do kawy, którą piła. Podobne zdarzenie ma miejsce w kryminale „Śmierć w samolocie” Jana Jerzego Koprowskiego.
Czarterowy samolot naszego Lotu leciał właśnie z Warny do Warszawy, a na pokładzie znajdowała się liczna grupa polskich turystów wracających z wczasów nad Morzem Czarnym. Była jeszcze noc, a pasażerowie przeważnie spali, znużeni nocną porą i zmęczeni dość huczną kolacją pożegnalną, która zakończyła się krótko przed startem samolotu. W końcu trzeba było się obudzić, gdyż stewardessa powiadomiła o rychłym lądowaniu na Okęciu i poprosiła o zapięcie pasów. I wtedy okazało się, że jedna z pasażerek, Krystyna Nowicka, nie żyje.
Wynik sekcji zwłok okazał się zadziwiający. Denatka została otruta substancją otrzymywaną z pewnej rzadko spotykanej i mało znanej afrykańskiej rośliny, nazywanej rośliną spokoju. W Afryce truciznę tę nazywa się „szczęśliwą śmiercią” (cóż za piękna nazwa). Owa zabójcza substancja działa powoli, nie ma żadnego smaku i zapachu, człowiek po jej zażyciu nie czuje żadnych dolegliwości, nie cierpi, po prostu zapada w wieczny sen. Podobno afrykańscy lekarze używają niewielkich dawek tej substancji jako domieszek do środków nasennych i przeciwbólowych, wymaga to jednak niezwykłej ostrożności. W Europie owa trująca substancja jest raczej niedostępna i znają ją jedynie specjaliści toksykolodzy. Kto i dlaczego podsunął tę piekielną truciznę pięknej dziewczynie? Musiało się to stać jeszcze w Bułgarii, bo w samolocie Krystyna wypiła jedynie szklankę wody.
Milicja przesłuchuje masę ludzi – uczestników i pilotkę wycieczki, rodziców, współpracowników i znajomych dziewczyny. Okazuje się, że podejrzanych jest co niemiara, motywów zbrodni też jest sporo, co chwilę wychodzą na jaw kolejne fakty świadczące o tym, że zmarła nie była bynajmniej aniołem. Jak zwykle nie zamierzam ujawniać zakończenia tego pasjonującego dzieła – powiem tylko, że trucizna znalazła się jednak w szklance wody, którą piękna Krystyna wypiła na pokładzie samolotu.
Nasza telewizja nadaje od czasu do czasu reklamy pewnego środka przeciwbólowego zalecanego przez tajemniczą panią Goździkową. Tajemniczą – gdyż nikt z telewidzów nie widział nigdy oblicza tej damy. W jednej z reklam pilot samolotu narzeka na ból głowy, a stewardessa wręcza mu ów cudowny specyfik z promiennym uśmiechem. Pomijam już pytanie, kto wpuścił do samolotu pilota z migreną i pozwolił mu usiąść za sterami. Cudowny lek pani G. jest mi obojętny, gdyż ból głowy jest dla mnie pojęciem czysto abstrakcyjnym i środków przeciwbólowych nie zażywam. Chodzi mi jednak o ludzi, którym lek ten może pomóc i dlatego bardzo proszę o jak najszybsze ujawnienie oblicza pani Goździkowej. A nuż jakaś fałszywa Goździkowa znajdzie się na pokładzie samolotu i podsunie komuś z pasażerów lub załogi środek przeciwbólowy nafaszerowany trucizną. A już najlepiej nic nie jeść i nie pić w samolocie. Czy to bowiem wiadomo, kto i co nam wrzuci do kawy?
A tak nawiasem mówiąc, ciekawa jestem, czy to afrykańskie świństwo istnieje naprawdę, czy jest to wytwór fantazji autora. Podejrzewam raczej to drugie.