Czerniawski Czesław – Mały biały domek 10/2008

  • Autor: Czerniawski Czesław
  • Tytuł: Mały biały domek
  • Wydawnictwo: Wydawnictwo Morskie
  • Seria: Konik Morski
  • Rok wydania: 1971
  • Nakład: 30250
  • Recenzent: Igor Wojciechowski

LINK Recenzja Grzegorza Cieleckiego

Kroll czyli trup, nie mylić z szeregowcem

Czesław Czerniawski to nie podważalnie pierwsza liga powieści kryminalnej i aż dziw bierze, szarga za włosy, a nawet bije po głowie, że do dziś pozostał jakby w cieniu innych autorów. Przykryty cienistym pancerzem Edigeya i Zborowskiego.  Rozumiem że nie wiele napisał i stąd może to zapomnienie, ale myślę że w tym przypadku i w ogóle w żadnym nie powinna liczyć się ilość, ale jakość, a jakość owa tutaj jest na najwyższym poziomie.

Oczywiście nie powiem Wam obywatele że oto odnalazłem Johna Dicksona Carra  (bez żartów, ale też bez kpin), ani też Kazimierza Kwaśniewskiego (chociaż tu już bym dyskutował i dyskusje myślę bym przegrał!)
Jako że udało mi się jako pierwszy napisać recenzje jego książki, chciałbym przedstawić autora:  Urodził się 28 lipca 1925r. w Wilnie. Jako żołnierz I Armii Wojska Polskiego przeszedł szlak bojowy z Warszawy do Kołobrzegu, gdzie został ranny i do końca wojny przebywał w szpitalu. Po zdemobilizowaniu w marcu 1947r. zamieszkał najpierw w Gdańsku, później w Bydgoszczy. Pracował w redakcji „Gazety Pomorskiej”. W 1952r. wyjechał ponownie do Gdańska, a następnie w 1955r. do Szczecina. W obu miastach pracował w rozgłośni Polskiego Radia, w redakcjach: dzienników i literackiej (w Szczecinie do 1972r.) Jako dziennikarz interesował się głównie sprawami morza, ale na nasze szczęście napisał też parę kryminałów. Ja dotarłem do pięciu pozycji Mały biały domek, Ta cholerna mgła, Nie wychodź na pokład po zmroku, Jak tylko wróci z morza, To ja herr Stoltz.
Mały biały domek  to kryminał wydany w 1971 roku, a więc przed pełnym rozkwitem powieści milicyjnej (ta moim zdaniem eksplodowała w latach 1975 do 1987, w tych latach kryminały milicyjne wybuchały jeden po drugim, ale też znaczna liczba z nich pozostała niewybuchami, by nie powiedzieć niewypałami i do dzisiaj straszy czytelników) Autor opowiada historię dziennikarza, który prowadzi audycje dotyczące życia mieszkańców. Ów dziennikarz nagrywa rozmowę  z mężczyzną Janem Krollem który zostaje chwilę po tej rozmowie zamordowany. Śledztwo wspólnie z dziennikarzem prowadzi milicjant Andrzej. Bliski przyjaciel dziennikarza. Cała rzecz oczywiście dzieje się nad morzem w Szczecinie. Fabuły nie będę opisywał, z wiadomych przyczyn, no mogę tylko zdradzić że sięga jeszcze czasów drugiej wojny światowej. Czerniawski pokazuje nam samo śledztwo w sposób interesujący i akcje prowadzi szybko i sprawnie. Ukazuje również ówczesne realia np. kłopoty mieszkaniowe i biedę rodzin . W książce jest dużo dialogów, ale też nie brakuje opisów, które pokazują dobry warsztat autora nie meczącego się opisami. Muszę przyznać, że nie jestem tylko czytelnikiem milicyjnych kryminałów, ogóle lubię literaturę kryminalną i   z lekkim drżeniem ręki mogę polecić ten kryminał wszystkim dla których liczy się sama zagdaka kryminalna. Jest bardzo interesująca i może zaskoczyć. Zapewne nie miażdży, ale naprawdę zaskakuje i wywołuje przyjemne zadowolenie. Przez pewien czas trudno było mi znaleźć dobry milicyjny kryminał, gdyż po przeczytaniu   kryminału Bardzo dobry fachowiec doznałem szoku i długo nie mogłem dojść do porozumienia z ową literaturą. Po dziś dzień nie potrafię stwierdzić czy Bardzo dobry fachowiec to parodia czy na poważnie napisany kryminał, bo jeżeli na poważnie to naprawdę szkoda. W każdym razie Czesław Czerniawski swoim kryminałem Mały biały domek przywrócił mi apetyt na powieść milicyjną i podczas czytania ponownie czułem tę nostalgię, i wyobrażałem sobie tamte ciężkie czasy.

– Nie spaliście jeszcze
– Nie
– Zawsze chodzicie spać późno?
– Nie. Zawsze wcześniej. Koło dziewiątej. Bo wie pan, sklep trzeba otwierać raniutko, jak się chce zarobić

Można pomyśleć, że po co otwierać rano sklep jak i tak nic w nim nie ma oprócz oczywiście octu. Przypominam że były to lata 70 te, a wtedy jeszcze półki były zapełnione. No i czekolada była, a jak ja byłem mały to już jej nie było – tylko jakieś wyroby czekolado – podobne.

Andrzej nie odpowiedział tylko zaciągnął się łakomie dymem, mocno, tak jakby go chciał nie tylko wdychać, lecz połykać
Wiadomo paliło się wszędzie, gdzie się dało, więc w domu jak już się paliło to się połykało papierosy!

Na jakim świecie ty żyjesz? Zdaje Ci się, że u nas nie ma biurokracji? Nie ma przewlekania spraw…
No tak!, do dzisiaj kolejne rządy podejmują walkę z biurokracją i jak im to wychodzi sami widzimy. Nie ma co załamywać rąk, obgryzać paznokci, wyrywać sobie włosów. Trzeba się uśmiechnąć i czytać, więc…
Drodzy obywatele i  drogie obywatelki! Do lektury!