- Autor: Balicka Wanda
- Tytuł: Druga śmierć Barbary
- Wydawnictwo: MON
- Seria: Labirynt
- Rok wydania: 1958
- Nakład: 30000
- Recenzent: Grzegorz Cielecki
LINK Recenzja Grzegorza Pełczyńskiego
LINK Recenzja Mariusza Młyńskiego
Milicjant i pensjonarka czyli o takiej jednej z Wałbrzycha.
Miasto Wałbrzych święci obecnie triumfy za sprawą filmu „Sztuczki”. Wałbrzych jest słoneczny niczym Toskania a stare domy, gołębniki i tnąca miasto linia kolejowa tworzą niemal mityczną krainę. Taki zapewne musiał być też Wałbrzych w chwili, gdy Wanda Balicka pisała „Druga śmierć Barbary”, choć to niestety kiepski kryminał. Dlatego książkę można ratować się jedynie motywami pozakryminalnymi. Szukam ich uparcie.
Leniwy początek wskazujący na typowo maglowo-kucharskie pleplanie ściął mnie już po dwudziestu stronach lektury, a przecież nie poddaję się łatwo. Czytam i nie bardzo wiem o co chodzi. Takie domysły mogła snuć także autorka i pewnie dlatego postanowiła poszatkować tekst na krótkie rozdziały, z których każdy opatrzyła osobnym tytułem, co w powieści milicyjnej rzadkie: „Zapowiedź cudu, Cud, Tym razem sprzątanie, Pani Nowakowa jest strasznie ciekawa, List”. Nic to jednak Czytelnikowi nie daje. Wiemy jedynie że niejaka Misia zapałała wielkim uczuciem do pewnego Tadeusza i marzy o nim w rozwlekłych monologach wewnętrznych, kręcąc się w rejonie ulicy Kaliskiej. A dlaczego Kaliskiej? Bo tu bowiem następuje zaginięcie tytułowej Barbary, repatriantki. Śledztwo obejmuje sam Adam Osnuszko – „najzdolniejszy absolwent wydziału Studium Kryminalistyki, ceniony detektyw wydziału śledczego Komendy Wojewódzkiej MO”. Tu wypada wyjaśnić, że milicja posyła do śledztw wyłącznie swoich najzdolniejszych przedstawicieli, od których aż roi się we wszystkich kryminałach. Można wyciągnąć z tego wniosek, że mniej zdolnych czy też kiepskich pracowników w milicji w ogóle nie ma.
Rychło po zaginięciu Barbary w rejonie wsi Turbań zostają wyłowione z rzeki kobiece zwłoki. Już myślimy, że dochodzenie zmierza do szczęśliwego finału, a tu okazuje się, że w rzeczach zaginionej dużo było książek po arabsku. Czyżby terroryści w roku 1958? Czyżby szpiegostwo? Jednak nie, dalece nie, bo oto wyłowione z rzeki zwłoki okazują się być zwłokami męskimi. Może zatem najpierw Barbara zmieniła płeć, a potem został zamordowany i wrzucony do rzeki? – „To niesłychane, niebywałe żeby siostra Łucji okazała się mężczyzną Zgroza”.
To jednak nie wszystko. Oto dwa kolejne trupy na Kaliskiej – środki nasenne. Śledztwo gmatwa się, a potem odchodzi gdzieś na drugi plan. Ważniejsze stają się relacje porucznika Osnuszki z Janką z Wałbrzycha, spokrewnioną z ofiarą. Janka z miejsca chce zostać narzeczona, a potem żoną porucznika. Ten zaś reaguje na takie sugestie odmownie, sugerując odtransportowanie rzeczonej do Wałbrzycha. Z czasem jednak mięknie w myśl zasady – jak się już baba przypałętała i jest uparta, to niech zostanie. Taka jest z grubsza główna myśl książki.
Osnuszko jest zresztą oficerem nieśmiałym. Jak już na odczepnego nie zaprotestował gdy Janka nazwała go narzeczonym, to i tak nie umiał przejąć inicjatywy: – „Narzeczeni mówią sobie na ty, zupełnie o tym zapomniałam. Ma pan wino” – zapytała. Bez słowa ujął ją za rękę i poprowadził do łazienki”. Czyżby zanosiło się na seks?
Lektura „Drugiej śmierci Barbary” była dla mnie o wiele bardziej skomplikowana niż eseje Alberta Camusa, no ale obowiązek klubowy obowiązkiem.
Na osłodę miałem kilka warszawskich migawek. Otóż Osnuszko wstąpił na potężna kawę do „Alhambry” (dalej funkcjonuje, mimo że w Alejach Jerozolimskich spora kawiarniana konkurencja, nawet spotkanie klubowe kiedyś tam było) . Służbowo wstępuje również na kawę (i to dwukrotnie) do kawiarni „Samotna” (lokal ten od dawna niestety nie istnieje). Mamy także wizytę w kawiarni „Krokodyl”, którą porucznik uznaje za wizytówkę stolicy
Jest także kilka pięknie inkrustowanych zdań, które warto zapamiętać, jak choćby: „Podnosiła właśnie do ust ukoronowany ziemniakiem widelec”.
Dziś „Druga śmierć Barbary’ pozostaje raczej przykładem tego, jak kryminał może nudzić czyli być przeciwieństwem tego, czym powinien. Jeżeli czytać to tylko dla poutykanych z rzadka sekwencji ukazujących Warszawę końca lat 50-tych.