- Autor: Kaczorowski Ryszard
- Tytuł: Z notatnika oficera MO
- Wydawnictwo: MON
- Seria: seria Labirynt
- Rok wydania: 1974
- Nakład: 120345
- Recenzent: Jan Bielicki
- Broń tej serii: Druga seta
- Autor: Sokolenko Barbara
- Tytuł: „Duchy” w potrzasku
- Wydawnictwo: Zarząd Polityczny Wojsk Ochrony Pogranicza
- Rok wydania: 1956
- Nakład: 5000
- Recenzent: Jan Bielicki
O trudach w kładzeniu podwalin
Niedawno do biblioteki Klubu trafiła dość oryginalna pozycja: wydany przez Biblioteczkę Pisma Żołnierza WOP „Granica” w niewielkim nakładzie zbiór opowiadań z 1956 roku.
Na stronie tytułowej jest nawet dedykacja autorki („Sympatycznemu szefowi towarzyszowi Bieleckiemu Barbara Sokolenko. W-wa. dn 2. V. 56r.”), całość zdobią oszczędne w formie rysunki niejakiego Eugeniusza Szkudlarka. Zupełnie przypadkiem jednocześnie wypożyczyłem z biblioteki „Z notatnika oficera MO”. Jak się okazało, pozycje te łączy tyle podobieństw, że zasługują na wspólną recenzję.
Pierwsza z nich, wydana w roku odwilży, nie zawiera już elementów „kultu jednostki”. W dziewięciu opowiadaniach przedstawione są różne aspekty służby i walki pograniczników. Propaganda jest tu dość prymitywna. Z samego faktu, że opowiadania są bardzo krótkie, wynika wyraźny podział bohaterów na dobrych i złych. Czytelnikowi trudno się utożsamić z dzielnymi wopistami, obserwuje ich działania raczej z obojętnością. Zdumieć go może za to intryga; wątek miłości wopisty i rzekomej działaczki ZMP kończy się zdemaskowaniem szpiega w spódnicy, młody pogranicznik zatroskany złym zachowaniem nastoletniego brata (z opisu można wywnioskować, że zadaje się z bikiniarzami) opowiada mu o urokach pracy w górach, przez co sprowadza na siebie kłopoty („I we własnym domu trzeba pamiętać o tajemnicy wojskowej” – przypomina dowódca). Urzekają też niewiarygodne detale: jeden ze sługusów wroga ciska o mur małym kotkiem, który hałasował nieopodal kryjówki („Tak zawsze robimy z tymi co nam na drodze stają albo… zdradzają!” cedzi przez zęby), wspomniany szpieg płci pięknej podczas spotkań z kochliwym wopistą fotografuje granicę przy pomocy miniaturowego aparatu ukrytego w broszce. Autorka nie precyzuje, co znajduje się za granicą, jednak akcja wszystkich opowiadań rozgrywa się albo w górach, albo nad Odrą lub Nysą. Jak łatwo się domyślić, wróg nie ma czelności naruszać granicy z Wielkim Bratem bądź zwyczajnie się tego boi.
Kolejna pozycja, „Z notatnika oficera MO” Ryszarda Kaczorowskiego (co za przypadkowa zbieżność imion i nazwisk…), wydana w trzydziestą rocznicę powstania Milicji Obywatelskiej zawiera kilkanaście historii w których biorą udział milicjanci. Są one ułożone chronologicznie – akcja pierwszej rozgrywa się w marcu 1945 roku, ostatnia poświęcona jest balowi (zapewne urządzonemu w czasach bardziej współczesnych), na którym niejaki Piotr Maciejny, niegdyś walczący na kresach z „bandami”, spotyka brodatego mężczyznę, w którym poznaje demonicznego herszta wyjątkowo okrutnej zgrai.
Publikację Kaczorowskiego cechuje bardzo silne, jak na powieść z okresu gierkowskiego, akcentowanie wątku „bratobójczych walk” z drugiej połowy lat 40. Naturalnie, autor sugeruje, że oddziały milicji i UBP tylko broniły się przed „bandami”, co jest typowym nadużyciem peerelowskich pseudohistoryków. Miłośnicy niezamierzonego komizmu znajdą w tych ponurych opowieściach różne efektowne drobiazgi takie jak: postać księdza, który zamiast pomóc konającym milicjantom chce ich nawracać, wspomnianego herszta bandy, który torturuje swoje ofiary kalecząc je długim, wypielęgnowanym paznokciem, jak również sugestię, że AK stanowiło, w przeciwieństwie do AL i BCh rodzaj towarzystwa wzajemnej adoracji…
Oprócz historii nafaszerowanych jadowitą propagandą, w zbiorze „Z notatnika oficera MO” znaleźć można również wspomnienia związane z aferami o podłożu czysto kryminalnym. Jednak podobnie jak w utworach Barbary Sokolenko, nazbyt zwięzła forma tych opowiadań powoduje, że czytelnik z pewną obojętnością śledzi losy ich bohaterów, świadomy, że nie czekają go żadne niespodzianki. Autorzy obydwu książek skąpią też niezwykłych szczegółów życia prywatnego postaci czy nieraz wzruszających rozważań wewnętrznych, tak cenionych u klasyków polskiej powieści milicyjnej. Dlatego te dwie pozycje polecam raczej entuzjastom gazetowych kronik wypadków.