Gordon Barbara – Ulica Bliska – Druga seta 35

  • Autor: Gordon Barbara
  • Tytuł: Ulica Bliska
  • Wydawnictwo: Śląsk
  • Rok wydania: 1960
  • Recenzent: Monika Przygucka
  • Broń tej serii: Druga seta

LINK Recenzja Izy Desperak

Tylko dla pań

Postanowiłam wpisać stanowczo na jedno z pierwszych miejsc w rankingu moich ulubionych autorów powieści milicyjnej Barbarę Gordon. Od dawna delektuję się powieściami tej autorki („Czy pan istnieje mecenasie?”, ,,Waza króla Priama”). Jednak „Ulica Bliska” przebija wszystkie! Od razu trzeba powiedzieć, że powieść jest znakomita, choć jakże inna od dotąd mi znanych utworów tej autorki. Spodziewałam się, jak zwykle, skomplikowanego i interesującego głównego wątku sensacyjnego z uroczą rzeczywistością PRL-u w tle, a znalazłam… ale uprzedzajmy faktów.

Nie jest i nie będzie śmiesznie, a czasami nawet nostalgicznie i wzruszająco. Wszystko tu jest nietypowe: milicjanci w tej powieści nie występują, choć z całą pewością jest to także powieść sensacyjna. W książce wspomina się o milicji enigmatycznie, bezosobowo i tylko raz – przy okazji przesłuchania świadków (także w formie stwierdzenia faktu, bez opisu przesłuchań). Trup występuje w charakterze figuranta i stanowi właściwie przyczynek psychologicznej opowieści o tzw. kobiecie samotnej (choć ja osobiście twierdzę, że takowych nie ma – są tylko opuszczone). Trupa mamy od razu, na ok. 20 stronie dowiadujemy się kto zabił, drogę do sprawiedliwości oglądamy z perspektywy sąsiadów tragicznej rodziny Walczaków, nie ma dochodzenia, nie ma konieczności zastanawiania się „dlaczego”, zagadki po prostu nie ma.

Bohaterką powieści jest Teresa, kobieta w wieku nieokreślonym, choć jeszcze niestara, scharakteryzowana jednak jako taka, która „po śmierci pewnego młodego mężczyzny, z którego upłynęło w boju tyle krwi, że wraz z nią minęło życie” nie szuka już i nie chce miłości. Teresa mieszka w kamienicy przy ulicy Bliskiej w Warszawie, a rzecz dzieje się w czasach powojennych, tuż obok miejsca „gdzie wybudowano MDM”. Nie wiem dlaczego, ale charakterystyka kamienicy, trasa Teresy z domu do biura i jej wyprawy „na miasto” przywodzą mi na myśl, iż prawdziwa ulica Bliska to dzisiejsza ulica Śniadeckich. Autorka, która jest także narratorką powieści, nie ukrywa zresztą, że ulicy nic ma i nigdy nie było…

Powieść rozpoczyna się od trupa. W kamienicy zamordowany zostaje Walczak niejaki, pijanica, obibok znęcający się nad żoną i trójką małych dzieci. Teresa, po redukcji etatów w biurze i w ramach przymusowych wakacji, wbrew własnej woli wciągnięta zostaje w wir wydarzeń w kamienicy gdzie spędza długie dnie na spacerach i w swej kawalerce, która byla dla niej noclegownią, bo domem było biuro. I nagle Teresa przekonuje się, że wokół mieszkają ludzie, ze swoimi namiętnościami, problemami rodzinnymi i zawodowymi, ciekawi życia innych. Nowa sytuacja życiowa Teresy uruchiama w niej ludzkie odruchy: mimowolna deklaracja pomocy skierowana wobec Walczakowej stanie się początkiem rewolucji bohaterki: emocjonalnej, tożsamościowej i uczuciowej. Walczakowa bardzo szybko wykorzystuje deklarację Teresy i przyznaje się jej do zabójstwa. Powieść ta nie byłaby powieścią Barbary Gordon, gdyby nie pojawił się w niej mecenas Zamorski. Tu jednak występuje on jako jeden z bohaterów powieści, a nie rozmówca autorki, jak w innych powieściach Gordon. Nasza bohaterka, zaprzyjaźniona z mecenasem „z czasów biurowych”, prosi mecenasa o wsparcie i obronę dla Walczakowej, sama występując w charakterze .asystentki i drogiej koleżanki”. Trudno pominąć warstwę psychologiczną powieści, która zmusza po prostu do refleksji. Przyczyną morderstwa Walczaka jest – jak to się mówi dzisiaj – przemoc domowa.

Autentycznie wzruszające są charakterystyki kobiet w tej powieści: morderczyni (choć to sl właściwe nieadekwatne, bo jak się głębiej zastanowić, właśnie Walczakowa jest ofiarą, choć Gordon w żadnym slowie bezpośrednio jej nie usprawiedliwia) i samej Teresy. Bardzo mnie poruszył opis dłoni Walczakowej: spracowanych, jednak kształtnych i na swój sposób pięknych, twardych i delikatnych jednocześnie, przygotowanych na wszystko i jednocześnie kruchych. Mógłby właściwie zastąpić resztę psychologicznej charakterystyki Walczakowej…

Są w tej powieści także bardzo plastyczne rysy kolejnych kobiet z kamienicy: rozwódki Wrzesińskiej, która nie umie się rozgrzeszyć z nowej miłości, pięknej Iwony – aktorki tyleż interesującej jako kobieta, co tragicznej jako artystka i „małej Kacperskiej” rozdartej między miłością do swego Władka i kuszącą perspektywą łatwego zarobku u „tego obleśnego Jureckiego z parteru”. Teresa mobilizuje siły w obronie Walczakowej, opiekując się jednocześnie jej dziećmi, i przy tej okazji poznaje sąsiada – doktora Gawra – wdowca, prawdziwego lekarza dla duszy, spokojnego samotnika o dobrych oczach.

Nietypowe dla tej powieści sensacyjnej jest także to, że z równą niecierpliwością czekałam na wyrok Walczakowej, co na rozwiązania dotyczące skomplikowanych relacji mieszkańców kamienicy na ulicy Bliskiej. Nie ma w tej powieści przewrotnych, skrzących się humorem dialogów, typowych PRL-owskich opisów, nie ma alkoholi, knajp, w menu występują głównie herbata i kanapki, a jedyny typowy koloryt lokalny, czy może raczej kobiecy, spotykamy tylko raz przy okazji wizyty bohaterki u fryzjera: „Jakimś znanym tylko kobietom węchem wyczułam, że trafiłam do dobrego zakładu. Właśnie dobrego a nie modnego (…). Lokal był skromny, warunki pracy ciężkie, suszenie włosów odbywało się w piwniczce (…). Właściwie jedynymi słuchaczkami wynurzeń klientek były dwie manikiurzystki kiwające od czasu do czasu głowami… – Tak, tak, jasny, jaśniusieńki lakier, pani Marysiu, Zresztą i tak jutro się odłupie. W gospodarstwie, wie pani. Tyram i tyram. Już zdrowia nie mam do tego wszystiego.

A mój mąż to tylko – nie pal tyle tych papierosów, to ci szkodzi, kochanie. Rozumie pani, papierosy mi szkodzą. A że o piątej muszę wstać, śniadanie dla pięciu osób i, przygotować, sprzątnąć, po zakupy, obiad ugotować, wyprać, wyprasować i jeszcze sama do biura… To nic, to mi nie szkodzi, tylko papierosy. Ręce mi się już powyciągały od dźwigania tych toreb i siatek z zakupami chyba do ziemi, jak jakiej małpie… Parę dni urlopu wzięłam, to tyle z tego mam, że do fryzjera się wyrwałam…”.

Z warstwy sensacyjnej powieści wspomnieć należy wyprawęTeresy z mecenasem Zamorskim do ukrytej spelny (w celu poszukiwania argumentów do obrony Walczakowej) i spotkanie bohaterów z tzw. podejrzanym elementem w osobach dwóch oprychów o wdzięcznych pseudonimach Piorun i Leopard, rodem z Tyrmanda. Jest też napad na Teresę, która dochodzi do siebie wyłącznie dzięki troskliwej opiece doktora Gawra. Znikają uprzedzenia i nieufność Teresy wobec sąsiadów, zgodnie z zasadą, iż „przyjaciół poznaje się w biedzie”, rozwiązują się też problemy lokalowe, matrymonialne, choć nie brak gorzkiego akcentu losu Walczakowej…

Nie zdradzę, jaki wyrok dostała Walczakowa, jak też potczyła się historia Teresy i doktora, czy mała Kacperska spotka się z Jureckim i co się stało z Wrzesińską. Powiedzieć jednak muszę, żeby mi afekt nie zalegał, co się stało z piękną Iwoną. Choć właściwie, tym wszystkim, którzy czytali powieści Barbary Gordon z mecenasem Zamorskim w roli głównej – nie muszę…

U mnie ta książka znalazła się na specjalnej półce. Powieść o kobietach i dla kobiet, którą w szczególności polecam wszystkim panom…