Woysznis-Terlikowska Grażyna – Rabarbarek 101/2024

  • Autor: Woysznis-Terlikowska Grażyna
  • Tytuł: Rabarbarek
  • Wydawca: Czytelnik
  • Seria: Z Jamnikiem
  • Podseria: ??!…
  • Rok wydania: 1968 (wyd. II)
  • Nakład: 30265
  • Recenzent: Robert Żebrowski

Akademicki Klub Sprawiedliwych kontra banda Czarnego Jonny’ego

Pani G.W.-T. ma na koncie dwa kryminały: „Zabawa w prokuratora” z roku 1960 (wydana w „Labiryncie”) oraz „Rabarbarek” z roku 1961 („Jamnik”). Pierwszej nie czytałem, a odnośnie drugiej to dysponuję jej drugim wydaniem z roku 1968. Książka liczy 195 stron, a jej cena okładkowa to 16 zł.

Akcja toczy się w Mieście oraz mniejszych miejscowościach – Ayayay i Kijollaki, na Wyspie położonej nad jakimś ciepłym morzem. Wyspa od 15 lat była terenem wydzielonym, administrowanym przez Organizację Narodów Zjednoczonych. Miasto szczyciło się Międzynarodowym Uniwersytetem, który przejął budynki dawnego Kasyna Gry, oraz piękną arterią – Aleją Światła. Pierwsze skojarzenie, jakie miałem odnośnie Wyspy i Miasta to Kuba i Hawana. Kuba jako jedyne spośród byłych państw „milicyjnych” położona jest na wyspie, nad ciepłym morzem, natomiast Hawana – miasto uniwersyteckie, znana była jako stolica hazardu, a jej kasyna po zwycięstwie rewolucji (rok 1959) zniknęły momentalnie. Nigdzie w książce nie odnalazłem jednak żadnego faktu jednoznacznie potwierdzającego moje przypuszczenia.

Student III roku chemii na Międzynarodowym Uniwersytecie, Francuz z Paryża Anthony Armand [pod takim właśnie pseudonimem G.W.-T. wraz z Kazimierzem Koźniewskim, w roku 1958, wydała w „Labiryncie” książkę pt. „Człowiek z lustra”] wygrał zorganizowany w sali Międzynarodowej Telewizji międzynarodowy quiz, w którym nagrodą było sportowe (w innym miejscu – turystyczne) auto marki „Jaguar”. Zwycięstwo zadedykował swojej narzeczonej, Polce z Warszawy, studentce fizyki jądrowej, Barbarze Drewnik nazywanej Rabarbarkiem.

I już pierwszej nocy – z 18 na 19 października – tegoż „Jaguara” skradziono mu z podwórka kamienicy przy ul. Małego Kota 5. Przestępstwo ujawnił dozorca Konstanty Papuga. W tym samym czasie dziadziowi-sąsiadowi skradziono dwa tysiące, które wygrał w Totka. Zdarzenia zgłoszono w Komendzie Milicji dla Dzielnicy Małych Ptaków. Co ciekawe, miejscową milicję bardziej zainteresowała ta druga kradzież. Nie ma się jednak co dziwić – w ostatnim czasie już kilku wygrywających totkowiczów zostało obrobionych z nagrody. Przyjmujący zgłoszenie sierżant powiadomił o tym telefonicznie porucznika Skoczylasa (to ten milicjant z „Zabawy w prokuratora” wydanej w roku 1960) delegowanego z Warszawy do Komendy Głównej na Wyspie.

Mimo oficjalnego dochodzenia miastowej milicji, które nadzorował Skoczylas, Tony i Rabarbarek postanowili samodzielnie odnaleźć sprawców kradzieży i odzyskać auto. Nie udałoby się to im jednak bez wsparcia ze strony kaprala w cytrynowym mundurze – Jose de Miguel’a, pomocy Akademickiego Klubu Sprawiedliwych i wspaniałomyślności pana Jana – również Polaka.

Ciekawe cytaty:
– „Taki właśnie powinien być stosunek milicjanta do ludności: opiekuńczy, serdeczny, powiedziałabym, braterski”.
– „My, Polacy, a zwłaszcza warszawiacy, jesteśmy zawsze po stronie sprawiedliwości”.
– „U nas w Polsce, w dużych miastach buduje się nowoczesne bloki”.

Powieść ta – choć ma całkiem poważny wątek kryminalny – jest nieco dziwna, nie tylko z uwagi na nietypowe nazwy geograficzne, ale też i jej klimat. Nie wiadomo też do kogo tak naprawdę jest ona adresowana – dla młodego czytelnika jest zbyt poważna i może wiać nudą, natomiast dla dorosłego wydawać się może zbyt naiwna i dziecinna. Myślę, że o wiele bardziej spodoba się kobietom niż mężczyznom.

Na koniec ciekawostka: wg moich ustaleń to jeśli chodzi tylko o polskich autorów w „Serii z Jamnikiem” do zrecenzowania w Klubie pozostała już tylko jedna pozycja, a mianowicie „Człowiek bez skazy” Adama Hilkiewicza.