Niziurski Edmund – Wielka heca 16/2024

  • Autor: Niziurski Edmund
  • Tytuł: Wielka heca
  • Wydawnictwo: Biuro Wydawnicze „Ruch”
  • Rok wydania: 1962
  • Nakład: nieznany
  • Recenzent: Robert Żebrowski

Cyryl, milicjant Orzeszko i nieletni z Wołomina

Edmunda Niziurskiego przedstawiać nie trzeba. „Wielka heca” – licząca 47 stron – jest opowiadaniem dla młodzieży o zabarwieniu sensacyjnym. Narracja prowadzona jest w pierwszej osobie czasu przeszłego.

Akcja toczy się na Mazurach, w okolicach Kętrzyna, a konkretnie w fikcyjnych Lulkach nad nie mniej fikcyjnym Jeziorem Pogodnym. Czasu akcji nie potrafię określić.

W dawnym pałacu pruskiego generała zakwaterowano kolonie letnie 120 chłopców. Kierownikiem był pan Mucha, a wychowawcami – Bąkowski przezywany Łopatką oraz Lewandowski. Pomagał im miejscowy rybak – Cyryl, a z ramienia MO doraźnie czuwał nad nimi milicjant Orzeszko (miejscowy dzielnicowy? komendant posterunku?). Nieopodal pałacyku stał budynek dawnych koszmar, którego część zajmowało schronisko PTTK. Na jeziorze zaś była mała wyspa z ruinami poniemieckiego bunkra. I właśnie w tym jeziorze utopiło się dwóch chłopców z poprzedniego turnusu, a ciał ich jeszcze nie odnaleziono. Wg Cyryla w okolicy było mnóstwo zagrożeń: w jeziorze wodorosty oplatające nogi pływaków, węże wodne żywiące się topielcami, a na mieliznach niewidoczne wraki niemieckich kutrów z bardzo ostrymi rantami, na lądzie zaś – pozostałości z pola minowego, żmije oraz tężec siedzący w błocie i wnikający w skaleczenia skóry.

Ostrzeżenia nie wywarły żadnego wrażenia na „Kowbojach” – chłopakach z Wołomina – Mańce i Krahelskim, którzy w życiu kolonijnym nie uznawali żadnych ograniczeń. Któregoś dnia Pycek Tadeusz ps. „Nerwowy” zobaczył ogień na jeziorze. W niedługo potem zniknęli obaj „Kowboje”. Milicja dokonała penetracji terenu, jak również motorówką przeczesała jezioro. Bezskutecznie – ani chłopców, ani ich ciał nie odnaleziono. Jedynie w sieci rybackiej odnaleziono fragmenty ich odzieży. Sprawę tę postanowił wyjaśnić jeden z kolonistów – Jasio Frączek …

Opowiadanie jest napisane w charakterystycznym dla Nizurskiego stylu. Jest zagadka, jest akcja, są ciekawe postacie, choć tym razem o mało wymyślnych nazwiskach i pseudonimach, jest też humor. Czyta się szybko, lekko i przyjemnie. Praktycznie nie ma w niej peerelogizmów, co niestety skutecznie uniemożliwia określenie czasu akcji. Na podstawie używanego skrótu „PTTK”, można jedynie stwierdzić, że akcja toczy się nie wcześniej niż w roku 1950, ale jak bardzo nie wcześniej – zupełnie nie wiadomo.

Książka miała swoje drugie wydanie w roku 1972, a w roku 1998 opowiadanie znalazło się – razem z sześcioma innymi tego samego autora – w tomie „Spisek słabych” (Wydawnictwo „U poety”).