Konieczny Andrzej – Modlitwa za konających 96/2024

  • Autor: Konieczny Andrzej
  • Tytuł: Modlitwa za konających
  • Wydawnictwo: Śląsk
  • Seria: Tukan (Kruk)
  • Rok wydania: 1984
  • Nakład: 10300
  • Recenzent: Robert Żebrowski

Narodowa scena dramatyczna przedstawia sztukę: „Wilk na tropie Łosia”

Andrzej Konieczny to przede wszystkim pisarz historyczny (czasami pseudohistoryczny), silnie związany ze Śląskiem, a być może również ze sportem, a szczególnie piłką nożną. Być może, bo niewykluczone, że na portalu „Lubimy czytać” spakowano do jednego worka dwóch różnych pisarzy o tym samym imieniu i nazwisku. Niestety żadnych informacji o tym autorze w internecie nie znalazłem.

Cztery jego książki wydano w serii Kruk (Tukan), ale w klubowym katalogu „Serią po kryminałach” figurują tylko trzy, przeoczono właśnie „Modlitwę …”, która nie tylko w „Kruku” jest „białym krukiem”. O tym, że w ogóle taka książka istnieje dowiedziałem się kilka miesięcy temu z klubowej strony na FB. Tytuł powieści jest taki sam jak książki Jacka Higginsa wydanej w roku 1973, na podstawie której powstał głośny film.

Recenzowana pozycja liczy 256 stron, a jej cena okładkowa to 70 zł.

Akcja toczy się gdzieś na terenach wyzwolonych już spod niemieckiej okupacji, położonych na zachód od Wisły, a na wschód od Śląska – wg mnie raczej na Kielecczyźnie niż w Małopolsce wiosną 1945 roku.

Kapitan Ludwik Głowacki był prawdziwym bolszewikiem, wiernym zwolennikiem myśli oraz czynów Włodzimierza Ilicza, synem członka PPR aktywnie walczącego z nędzą oraz klasowym wyzyskiem. Jako porucznik tzw. wojska lubelskiego, latem 1944 roku został zrzucony do oddziałów AL działających na terenach, które były jeszcze pod okupacją, w których walczył pod ps. „Wilk”. Po wojnie wstąpił w szeregi Urzędu Bezpieczeństwa. Wiosną 1945 roku został mianowany szefem powiatowym UB w swoim rodzinnym miasteczku. Stanowisko to powierzył mu wojewódzki szef bezpieczeństwa – pułkownik Stanisław Jurczyk, towarzysz broni „Wilka” noszący ps. „Szary”. Do miasteczka kapitan zabrał ze sobą swojego zaufanego człowieka – starszego sierżanta Władysława Głombika ps. „Szkuner”, który był też jego kierowcą. Tuż przed ich przybyciem na nowa placówkę, porucznik AK – Zbigniew Barwicki ps. „Łoś” zorganizował w miasteczku skuteczną akcję odbicia z więzienia swoich podwładnych z czasów wojny, aresztowanych przez UB.

„Łoś” był przyjacielem „Szarego” i „Wilka”, a dawnym podwładnym w AK kapitana Zawiei, który w czasie wojny uratował życie Głowackiemu. Kiedy Zawieja zginął w zagadkowych okolicznościach pod koniec 1944 roku, „Łoś” został jego następcą. Zawieja padł prawdopodobnie ofiarą zemsty za współpracę jaką będąc AK-owcem podjął z AL w walce z hitlerowskim okupantem. Na jego grobie „Wilk” i „Szkuner”, w obecności „Łosia”, ślubowali wykryć jego mordercę.

W niedługo po odbiciu więźniów, pod miasteczkiem doszło do napadu na ciężarówkę przewożącą żywność przeznaczoną dla głodujących robotników i ich rodzin. Wszystko wskazywało na to, że za zdarzeniem tym stoi „Łoś” i jego podwładni. Głowacki podjął się śledztwa w tej sprawie. Wpadł na karkołomny pomysł, żeby na neutralnym gruncie spotkać się z „Łosiem” …

Poza wyżej wymienionymi, w książce pojawiło się też wielu innych mundurowych z UB: starszy referent PUB – Paruzel, naczelnik wydziału WUB – kapitan Paźniewski, kapitan Dolata , starszy strzelec Kalina, kapral Baziak, porucznik Przewiosło, porucznik Krakowski i Stanisław Koperski oraz z KBW: major Kazimierz Bywalec, jego zastępca – kapitan Pawlus oraz major Posłuszny, a także dowódca wojsk radzieckich – major Aleksander Michałowicz Utiosow.

Choć w powieści doszło jeszcze do kilku czynów przestępnych (wyrażenie czyn przestępczy jest nieprawidłowe) oraz strzelanin, to jednak nacisk w niej położony został nie na akcję, ale na dysputy polityczne i pseudofilozoficzne. Komunizm w niej ukazany, którego przedstawicielem był Głowacki, nie był taki zły, bo dość liberalny, szukający zgody narodowej i nie nazbyt odwetowy w odniesieniu podziemia, jednak z drugiej strony kapitan był przez swoich towarzyszy z UB krytykowany za zbytnią łagodność w odniesieniu do wrogów, a w jednym miejscu bezpieczniacy zostali ukazani jako zdolni i chętni do torturowania osoby zatrzymanej. Tak naprawdę trudno mi tę książkę rozgryźć. Czy jest ona pochwałą komunizmu, czy ukrytą jego krytyką, a może czymś pośrednim, czyli próbą zaadaptowania go do trudnych czasów, w których książka miała być wydana, czyli pierwszej połowy lat 80.? Muszę dodać, że im dłużej czytałem tę powieść, tym bardziej kapitan Głowacki przypominał mi majora Niwińskiego z filmu pt. „Akcja Brutus” z roku 1971 – intencje zarówno jednego jak i drugiego trudno było mi do końca rozszyfrować.

Jak zakończyła się misja specjalna Głowackiego? Kto zabił Zawieję? Jak rolę w zdarzeniach odegrał Łoś? Kto nosił ze sobą modlitewnik, w którym zakładką zaznaczył sobie stronę z modlitwą za konających? Tego dowiedzcie się sami.

Ciekawe cytaty:

Propozycja majora dla kapitana i podporucznika tuż przed akcją: „Proponuję po jednym na rozgrzewkę, każdy pociąga z butelki tyle, na ile ma ochotę, ja zaczynam”.

„Co mam uczynić, aby pana przekonać, przysiąc na „Kapitał” Marksa?”

Ciekawostka: „wecze” to w bezpieczniackiej gwarze telefon specjalny, którym po linii wojskowej można było bezpośrednio połączyć się z urzędem wojewódzkim UB, a nawet Ministerstwem BP w Warszawie.

PRL-ogizmy: ubecki samochód „Willys”, piosenki – „Czerwone Maki spod Monte Cassino” (powstała w nocy z 17 na 18 maja 1944 roku), „Rozszumiały się wierzby płaczące” (pieśń partyzancka z roku 1943), „Wspomnij mnie!” (z roku 1929) oraz krakowskie pączki od Wierzynka.