- Autor: Grzesiuk Stanisław
- Tytuł: Ballada o Felku Zdankiewiczu
- Wydawnictwo: MUZA Polskie Nagrania
- Rok wydania: 1963 (nr XL 0227)
- Nakład: nieznany
- Recenzent: Robert Żebrowski
Ojra, tarira ojra …
W poszukiwaniu tekstów literackich o tematyce kryminalnej trafiłem na … tekst piosenki „Ballada o Felku Zdankiewiczu”. Kiedy powstała i kto był autorem tekstu, tego nie wiadomo. Spopularyzował ją natomiast w latach 60. Stanisław Grzesiuk (1918-1963), zwany bardem Czerniakowa; pisarz, pieśniarz, popularyzator przedwojennego folkloru stolicy, używający gwary warszawskiej (tak jak m.in. Marek Hłasko, Sergiusz Piasecki, Leopold Tyrmand i Stefan Wiechecki). W swoim repertuarze miał warszawskie pieśni uliczne. Grał na bandżoli i mandolinie.
W roku 1963 wydana została płyta (format: Vinyl, LP, Mono) z 18 utworami Grzesiuka zatytułowana „Nie masz cwaniaka nad Warszawiaka (Dawne piosenki warszawskich przedmieść)”. Piosenek z niej słuchałem dziesiątki razy i to już od najmłodszych lat, i do dziś je pamiętam. „Ballada …” znajduje się na stronie „a” płyty (tak, tak, płyty winylowe miały dwie strony), jako pozycja nr 10. Liczy ona 17 dwuwierszowych zwrotek. Jej tekst dostępny jest na stronie:
https://www.tekstowo.pl/piosenka,stanislaw_grzesiuk,ballada_o_felku_zdankiewiczu.html
Jeśli ktoś myśli, że zwariowałem recenzując piosenkę, to ma do tego jak najpełniejsze prawo. Mimo wszystko warto przeczytać tę recenzję do końca.
Bohaterem utworu jest Feliks Zdankiewicz (1986-1932) z Warszawy, nazywany też Krwawym Felusiem. Piosenka zaś opowiada dramatyczne wydarzenie z jego przestępczego życia. Otóż, kiedy odbywał on służbę wojskową w Rydze (pamiętajmy, że Warszawa była wówczas w zaborze rosyjskim), otrzymał przepustkę na sześciotygodniowy urlop. Spędził go na imprezowaniu z kolegami. Z przepustki tej jednak do carskiego pułku nie wrócił. Został zatrzymany przez żandarmów, w mieszkaniu swojej kochanki, w dniu 12 grudnia 1890 roku, jako osoba poszukiwana podejrzana o dokonanie kradzieży. Przewieziono go do Wydziału Śledczego, mieszczącego się na tyłach pałacu Jabłonowskich, czyli ówczesnego ratusza (obecny adres budynku to ul. Senatorska 14/16). Kiedy agenci policyjni – Samodulski, Łapiński i Fuks chcieli go zrewidować, Feliks rzucił się na tego pierwszego i posiadanym przy sobie składanym nożem, ugodził w brzuch i zabił. Drugiego z nich ranił, a trzeci uciekł. Zdankiewicz wybiegł z budynku i wskoczył do dorożki (wydarzenie to jest opisane w „Kurjerze Warszawskim” R.70, nr 344, z dnia 13 grudnia 1890 roku, na stronie piątej, pod hasłem „Zbrodnia”). Został zatrzymany niedługo potem w knajpie przy ul. Mularskiej 3, a następnie osadzony w Cytadeli Warszawskiej. Cała ta historia, w pewnych elementach, trochę różni się od tekstu piosenki. Za dezercję i zabójstwo Feliks Z. został skazany – w roku 1891 – na dożywotnie zesłanie na ciężkie roboty. Tymczasem po zakończeniu I WŚ Feluś niespodziewanie znów pojawił się w Warszawie, ale to już temat na odrębną opowieść.
W roku 1933 ukazała się książka „Feliks Zdankiewicz król złodziei warszawskich” autorstwa Hermana Czerwińskiego, będąca zbiorem wspomnień tego złodzieja, doliniarza, mordercy i sutenera. Jest w niej też rozdział opisujący powyższą sprawę zatytułowany „Nóż otwiera, Samodulskiego kładzie, z ratusza wystawia…”.
Nie zamierzam jej jednak czytać, ot tak dla zasady, by nie faszerować się chełpieniem Zdankiewicza na temat jego przestępczej „kariery”.
Jak wynika z powyższej recenzji, klubowi recenzenci mają ogromne pole do popisu. Do powieści i opowiadań kryminalnych, reportaży i artykułów prasowych, komiksów, scenariuszy filmowych i teatralnych, a także słuchowisk radiowych, doszły piosenki. Co będzie następne? Obstawiam, że może to być jakiś wiersz …