Bahdaj Adam – Skalista ubocz 3/2024

  • Autor: Bahdaj Adam
  • Tytuł: Skalista ubocz
  • Wydawnictwo: Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza
  • Rok wydania: 1952
  • Nakład: 10140
  • Recenzent: Robert Żebrowski

Dyć, toć, przeca władza ludowa czuwa!

O autorze powieści dość już napisano. W Klubie mamy zrecenzowane wszystkie jego kryminały (te napisane pod pseudonimem Damian Dominik) i wszystkie powieści sensacyjno-kryminalne dla młodzieży, a nawet kryminalne westerny. Bahdaj był też autorem książek dla dzieci oraz pozycji o tematyce wojennej i obyczajowej. I to właśnie w tej ostatniej kategorii postanowiłem poszukać wątków kryminalnych. Tak też trafiłem na „Skalistą ubocz” wydaną w roku 1952, liczącą 333 strony, a wycenioną na okładce na 13,50 zł. Egzemplarz, którym dysponuję, ma dedykację: „Na Gwiazdkę Lilce od Zdziśka. Łódź. 24.XII.52r.”, czyli sprzed 71 lat!

Akcja toczy się w Beskidzie Sądeckim, w powiecie nowosądeckim (Siwe Sady, Muszyna, Krynica i Nowy Sącz) oraz w Krakowie. Rozpoczyna się we wrześniu 1946, a kończy rok później.

24-letni Pietrek Przybień spod Jazowska, razem z otrzymaną od matki kozą [nie ma się z czego śmiać: koza jest przydatna, bo daje mleko, tania w utrzymaniu, bo dosłownie żre wszystko, zawsze można ją spieniężyć, no i jest się do kogo odezwać] ruszył w trzydniową pieszą podróż, by dotrzeć do niedawno opuszczonej przez ostatnią grupę Łemków wsi Siwe Sady, by tam – dzięki skierowaniu otrzymanemu od komisji Państwowego Funduszu Ziemi – rozpocząć życie „na swoim”, w starej zagrodzie z obórką, wozownią oraz chałupką przylepioną do stromego zbocza. Gospodarstwo położonego było nad potokiem, obok zagrody Wawrzka Mamonia, który miał córkę – Marynę. Pietrek i Maryna mieli się ku sobie, ale nie spodobało się to Wawrzkowi.

Zanim jeszcze dotarł do wsi spotkał zarówno „tych”, czyli starą władzę, jak i „tamtych”, czyli nową władzę. „Ci” potraktowali go nieładnie – zrewidowali, obmacali wszystkie kieszenie, przepytali, a kiedy odmówił im dołączenia do nich, choć nie użyli wobec niego pistoletów maszynowych, to nazwali go szmaciarzem i postraszyli. „Tamci” zaś, nieco później, również zrewidowali go i wypytali, ale gdy dowiedzieli się, że idzie na nową gospodarkę, to nie tylko nie użyli karabinów, ale poklepali go po plecach, poczęstowali papierosami i dali chleba na drogę.

W książce pod hasłem „Ci” figurowali: faszyści, NSZ, UPA i pomagający im ludzie Mikołajczyka, a przede wszystkim banda, którą dowodził kapitan Hieronim „Roni” Sękalski ps. „Rębacz”. „Tamci” zaś reprezentowani byli przez: UB (z siedzibą w Muszynie, komendant był w stopniu porucznika), KBW (dowódca w stopniu majora), MO, ORMO i WOP.

„Każdy osadnik w Siwych Sadach miał swoje kłopoty: jeden nie miał na czym spać, drugi nie miał co jeść, temu waliła się chata, tamtemu znowu ciurczyło z powały; w jednej chacie było za dużo gęb do jedzenia, w innej znowu za mało ludzi i nie miał kto pomóc przy pracy”. Kto miał w obejściu tylko kozę i króliki był szmaciarzem, chłop, który posiadał krowę mógł się już żenić, a ten, który posiadał dwie krowy i konia był niczym burżuj. Największym jednak utrapieniem Siwosadczan był grasująca w okolicy banda „Rębacza”.

Nie wypada nie zwrócić uwagi na struktury polityczne w tejże wsi i jej okolicy. Działały tam PPR, PSL i SL, jednak brakowało PPS i ZWM.

Wiejskie menu: ziemniaki z kwaśnym mlekiem, okraszona kasza, mleko z kluskami, pieczone placki ziemniaczane, chleb ze spyrką (oczywiście nie wszystko na raz, ale pojedynczo).

PRL-ogizmy: Państwowy Fundusz Ziemi (utworzony w roku 1944), Samopomoc Chłopska (Gminne Spółdzielnie), samochód „Willis” (powinno być „Willys”, potocznie znany jako „jeep”, produkowany w USA w latach: 1941-1945), gazeta „Dziennik Polski” (wydawana od lutego 1945 roku przez Spółdzielnię Wydawniczą „Czytelnik”).

Ciekawy cytat z błędami ortograficznymi: „się tak wyrwie jak Filip z Konopi”.

„Skalista ubocz” to sensacyjno-kryminalny „produkcyjniak”. Wątek kryminalny ciągnie się przez całą książkę. Mamy w niej zbrojny napad na spółdzielnię, zabójstwa, pościgi i strzelaniny. A wszystko to przeplatane jest wątkami obyczajowymi – czasami niczym z „Nad Niemnem”, a czasami niczym z „Chłopów”. Powieść jak najbardziej nadaje się do przeczytania. Nurtuje mnie tylko jedno: czy pani Lika i pan Zdzisiek – to ci od dedykacji – jeszcze żyją …