Alex Rovin – Otruć czy pokochać 159/2024

  • Autor: Alex Rovin
  • Tytuł: Otruć czy pokochać
  • Wydawnictwo: KAW
  • Seria: Różowa Okładka
  • Rok wydania: 1985
  • Nakład: 100350
  • Recenzent: Robert Żebrowski

Julia i Kama z Warszawy, Mariola z Targówka oraz Matylda z Łomży: którą otruć, a którą pokochać?

Alex Rovin to literacki pseudonim Aleksandra Rowińskiego (1931-2021), autora kilkunastu książek, a także scenariuszy do filmów: „Krótkie życie” (dramat sensacyjny – UB kontra „banda”) oraz „Inkowie w Polsce” (sensacyjny dokument o inkaskim skarbie na zamku w Niedzicy). Był on też pomysłodawcą i współredaktorem serii „Ekspres Reporterów”.

Recenzowana pozycja liczy 172 strony, a jej cena okładkowa to 100 zł. Narracja prowadzona jest w pierwszej osobie czasu przeszłego.

Akcja toczy się w Warszawie, w 35 lat od rozpoczęcia wojny, czyli w roku 1974.

O tym, że nie wszystko w powieści będzie na poważnie, uprzedza nas autor już na samym wstępie: „Wszystkie przedstawione w tej książce zdarzenia są prawdziwe, choć mogą być podobne do fikcyjnych. Postacie w niej występujące są osobami rzeczywistymi i noszą swoje nazwiska – na przekór innym utworom o treści kryminalnej, gdzie osoby zostały tak zmyślone, aby wydawać się mogły do kogoś podobne”.

Alex Rovin (znajomy Alistaira MacLeana) przybył z Londynu do Warszawy, gdzie zamieszkał w hotelu „Victoria (Intercontinental)”. W przedziwny sposób, a także przy wykorzystaniu spreparowanych dowodów popełnienia przestępstwa oraz szantażu, został on dokooptowany do polskiej grupy przestępczej zajmującej się napadami na bogate osoby, w których to przestępstwach ofiary były zabijane. Szefem szajki był Waldemar Janic, głównym wykonawcą – Lucek, a ich kibicem – Mariola. Alex miał zostać kurierem przemycającym do Anglii brylanty i inne szlachetne kamienie pochodzące z przestępstw. Janic zaplanował jeszcze jedną kradzież – „na męża” (tak nazwalibyśmy ją w obecnych czasach). W tym celu wprowadził do gry niejakiego Saturnina z Ameryki, czyli Kozłowskiego z Polski przebywającego właśnie na przepustce z zakładu penitencjarnego. Okazało się jednak, że nie wszystko będzie takie łatwe, gdyż przeciwko sobie miał płeć nie tylko piękną, ale i przebiegłą, grabarzy – Mundka, Kazka i Dyszla oraz oficerów milicji, a i nie wszyscy jego podwładni byli wobec niego lojalni.

Powieść ta nie jest w moim typie, gdyż nie jestem fanem absurdów. Jakoś jednak udało mi się przez nią przebrnąć. Autor zastosował w niej kilka niespotykanych elementów. Otóż wystąpili w niej, jako uczestnicy konferencji dotyczącej utworów kryminalnych, następujący pisarze: Wydrzyński, Edigey, Joe Alex, Barbara Gordon, Barbara Nawrocka, Zeydler-Zborowski, Ziemski i Lembowicz. Będący wówczas na topie Alistair MacLean został wymieniony kilkukrotnie. Dwa spośród dziesięciu rozdziałów mają swojsko brzmiące tytuły, a mianowicie: „Zbrodniarz, który ukradł zbrodnię” i „Tylko umarły odpowie”. Nie polecam jej nikomu, bo szkoda na nią czasu, a każdy, kto po nią sięgnie, robi to na własną odpowiedzialność.

Warszawskie lokalizacje: wspomniany hotel „Victoria” i tamtejszy bar „Uwertura”, Pałac na Wodzie w Parku Łazienkowskim, Pałac Kultury i Nauki oraz Cmentarz Powązkowski.

Błędy: Reprezentacja Polski w piłce nożnej zremisowała z Anglią na wyjeździe [1:1] na stadionie Wembley, a nie Wimbledon [kolejny absurd czy ignorancja?]. Dzień Zaduszny (2 XI) to nie to samo co Święto Zmarłych (1 XI).

Ciekawy cytat: „Milicja, proszę pani – powiedział mi wtedy kapitan – jest taką instytucją , która niczego nie przyjmuje na wiarę. Jesteśmy niedowiarkami nie z natury, ale z urzędu”.

PRL-ogizmy: Fiat 127p. (w Polsce produkowany od roku 1973), lokale gastronomiczne – „Miś” na Pradze (?!), „Flis” („U Flisa” – bar III kat. przy ul. Hożej, najbardziej warszawski z warszawskich, podający flaki po „warsiasku”), „Baryłeczka” (?!), „Wenecja” na Woli (kombinat gastronomiczny mieszczący się obok Domu Towarowego Wola), „Trou Madame” w Łazienkach (kawiarnia w budynku z roku 1780), biuro podróży „Sports-Tourist”, Plac Zwycięstwa (nazwa funkcjonowała w latach 1946-1990, pierwotnie Plac Saski, a obecnie Plac marszałka Józefa Piłsudskiego), program telewizyjny „Świadkowie” (nie znalazłem informacji, od kiedy był nadawany, a szkoda, bo mogłoby to podważyć czas akcji książki podany przez autora).