Wkinowzięci – 20 stycznia 2006

Potrójny bigos, dzień w PRL i rosyjski maraton

20 stycznia przy iskrzącym za oknem kilkunastostopniowym mrozie odbyło się nietypowe spotkanie Klubu Mord. Nietypowe, bo po raz pierwszy w historii miało charakter łączony: Mord połączył się na ten jeden wieczór z Klubem Filmowym „Wkinowzięci”, którego prezes, Paweł Duński, jest Klubowiczem Mordu, a więc na dobrą sprawę wszystko odbyło się w rodzinnym gronie. Siedzibą imprezy było mieszkanie wyżej wymienionego Prezesa Pawła na Kabatach.

Kiedy niżej podpisany – nieco spóźniony – przybył na miejsce zastał tam, oprócz gospodarza – Kolegę Prezesa Mordu czyli Grzegorza, Koleżankę (Sympatyczkę?) Basię, Klubowiczkę Annę oraz Klubowicza Remigiusza. Zapowiedziana projekcja filmu dokumentalnego „Jeden dzień z życia PRL” (chodziło o 27 września 1962 roku) odwlekała się ze względu na oczekiwanie na mocno spóźniające się Klubowiczki Monikę Carmen oraz Agnieszkę. Kiedy wreszcie przybyły (podobno pomyliły adres), rozpoczęto trwającą około godziny projekcję. Po jej zakończeniu nastąpiła kulinarna atrakcja wieczoru: wspaniały bigos przygotowany przez Basię. Klubowicz Piotr zjadł najwięcej i nie przeszkodziły w tym prowokacje ze strony Klubowicza Pawła sugerującego jakoby Piotrowi bigos nie smakował (pewnie Klubowicz Paweł miał na myśli siebie. W psychologii nazywa się to „projekcją”). Około godziny 23.00 dobrze zapowiadający się wieczór uległ dla mnie zakończeniu za sprawą Klubowiczki Anny, która jako jedyna niepijąca i w dodatku dysponująca samochodem zaofiarowała się podwieźć Klubowiczkę Monikę Carmen i Klubowicza Piotra do ich miejsc zamieszkania. W tym celu Klubowicz Piotr musiał przyspieszyć konsumpcję ostatniej porcji bigosu.

Co było dalej – dokładnie nie wiadomo. Ze źródeł zbliżonych do dobrze poinformowanych, udało mi się dowiedzieć, że obejrzano dwa filmy produkcji rosyjskiej, a na zakończenie biesiadnej części Klubowicz Paweł wypił sporą część zawartości butelki wina, co w połączeniu z wcześniej degustowanymi alkoholami tzw. mocnymi przyniosło efekt taki, iż po przebudzeniu nad ranem gospodarz mieszkania miał poważne trudności w ustaleniu gdzie się znajduje. Poprzedni taki stan tłumaczył „zemstą Kitrasiewicza”, gdyż Klubowicz Piotr przyniósł na imprezę nietypową, bo czarną wódkę (zwaną polewką), którą przed wyjściem pozostawił do dyspozycji kolegów. Tym razem jednak Klubowicz Piotr nie miał nic wspólnego z winem, a żeby je otworzyć męczyli się po kolei: Paweł, Grzegorz, a wreszcie Remik, któremu udało się odkorkować perfidną butelkę. Można więc przypuszczać, że Klubowicz Paweł będzie teraz montować teorię spiskową z „zemstą Kociołka” na pierwszym planie.

W sumie spotkanie przebiegło w typowej, rodzinnej atmosferze. Męczyła się nieco Klubowiczka Monika Carmen, która jako osoba paląca (ella fuma los cigarillos) nie mogła wyjść na balkon z powodu niedawno przebytej choroby. Wyszła więc na klatkę schodową, bojąc się nieco reakcji sąsiadów na dym, ale o ile mi wiadomo reakcja taka nie nastąpiła.
Następne spotkanie odbędzie się w lokalach warszawskich i będzie miało charakter przeglądowy, połączony z przebyciem połowy miasta. O szczegółach w stosownym czasie poinformuje Kolega Prezes.
Odmeldowuję się!
Klubowicz Piotr Kitrasiewicz