Spotkanie klubowe – 22 września 2005

Sprawozdanie ze spotkania klubowego 22 września 2005 r.

Na pierwsze po wakacjach spotkanie Klubu MOrd, inaugurujące sezon 2005/2006, przybyłam odrobinę spóźniona i przekonana, że wszyscy już siedzą i z zapartym tchem oglądają film. Okazało się jednak, że w Kwaterze Głównej Klubu zastałam tylko Prezesa, energicznie krzątającego się po swoim apartamencie, oraz Klubowiczkę Przygucką, która pożywiała się czymś z wielkim apetytem. To „coś” okazało się przepyszną sałatką przyrządzoną własnoręcznie przez Prezesa i nazwaną przezeń „sałatką majora Downara”. Nasz Prezes, jak wiadomo, jest utalentowany w wielu dziedzinach.


Następnie przybył Klubowicz Duński, a po kilkunastu minutach sympatycy Klubu: Siostra Prezesa z kolegą. Ci ostatni chcieli tylko obejrzeć jeden z zaplanowanych na ten wieczór filmów, a mianowicie znakomity dokument pt. „Antykwariusz”, prezentujący sylwetkę i warsztat pracy pana Krzysia, antykwariusza z ulicy Słowackiego, którego niektórzy z Klubowiczów dobrze znają, bowiem zaopatrują się u niego w kryminały. Film wszystkim się podobał, tym bardziej, że przez chwilę mignął nam na ekranie Prezes.

Po zakończeniu emisji, ze względu na stan zdrowia i zdrowy rozsądek, opuściła nas Klubowiczka Przygucka. W wąskim gronie oczekiwaliśmy przybycia innych Klubowiczów, a szczególnie Klubowicza Brzózki, który się zapowiadał, a ma zwyczaj dotrzymywać słowa. W końcu dotarł – w różowym humorze, okazało się bowiem, że uczestniczył już dzisiaj w jednej imprezie. Sympatycy pożegnali nas, a my przystąpiliśmy do oglądania drugiego z zaplanowanych filmów.
Był to znakomity film kryminalny pt. „Cześć, kapitanie”, w którym w rolę asa wywiadu wcieliła się Barbara Horawianka, a całkiem sympatycznego bandytę zagrał Andrzej Łapicki. Od początku emisji Klubowicze zaczęli roztrząsać pewien delikatny problem: czy aby na pewno główni bohaterowie są odpowiednio dobrani pod względem wieku. Wszystko bowiem wskazywało na to, że pani Horawianka jest nieco starsza od swego partnera. Problem rozstrzygnął Prezes, sprawdzając w internecie daty urodzenia obojga. Okazało się, że wszystko w porządku, Łapicki znacznie starszy od Horawianki, tylko ona tak dojrzale wygląda.

Gwoździem wieczoru miał być kolejny zaplanowany film, a mianowicie „Orzeł i reszka” w reżyserii Ryszarda Filipskiego. Okazał się on jednak raczej gwoździem do trumny Filipskiego jako reżysera. Mimo wysiłków, mimo energicznych dopytywań Klubowicza Duńskiego, a nawet mimo to, że niektórzy czytali książkę, na podstawie której napisano scenariusz (Bronisławski „Zanim przyjdą o świcie”), niewiele byliśmy w stanie zrozumieć z oglądanego obrazu. I nie miały na to wpływu spożywane napoje. Po prostu film zmontowano w taki sposób, jakby chciano widzom utrudnić odbiór – chaotycznie następujące po sobie sceny, nie mające ze sobą nic wspólnego, pokazywanie głównego bohatera co chwilę po innej stronie granicy, w innym stroju (najczęściej w różnych mundurach) i w dodatku za każdym razem mówiącego w innym języku, niezbyt udany dubbing, każący nam zdumiewać się brzmieniem głosów niektórych polskich aktorów, wędrówki w czasie i przestrzeni – wszystko to zmyliło nas i zniechęciło. Niektórzy z Klubowiczów orzekli, że należałoby ten film obejrzeć jeszcze raz, a może nawet dwa, i wtedy może by się udało go zrozumieć.
Może gdyby film oglądało większe grono, wspólnymi siłami doszlibyśmy, o co w nim chodziło. Ale widocznie większość naszych Klubowiczów nie zakończyła jeszcze wakacji.

Z klubowym pozdrowieniem
Klubowiczka Lewandowska