- Autor: Wroński Marcin
- Tytuł: Komisarz Maciejewski – Kino Venus
- Wydawnictwo: Wydawnictwo Redhorse
- Seria: Tajna Strefa
- Rok wydania: 2008
- Recenzent: Marzena Pustułka
Jak niefortunny awans może wpłynąć na rozum twardziela
Oto przed nami kolejna odsłona przygód komisarza Maciejewskiego, znanego nam już twardziela z „Morderstwa pod cenzurą”.
Niestety, rok 1932, w którym rozgrywa się akcja nowej książki Marcina Wrońskiego, nie był dla komisarza zbyt szczęśliwy. Dochodzi do skutku zapowiadana zmiana miejsc — komendant Sobociński, dotychczasowy przełożony Zygi zostaje przeniesiony służbowo do Rzeszowa, na jego miejsce przychodzi nadkomisarz Makowiecki. Z góry wiadomo, że z nim nie będzie łatwego życia. Pijak, awanturnik, rozrabiacz, a jednocześnie służbista i złośliwiec. Wiadomo, że chce pozbyć się Maciejewskiego z wydziału śledczego, gdzie ten czuje się jak ryba w wodzie, a więc gdy tylko nadarza się okazja „awansuje” go na szefa ( kierownika) Komisarjatu II Policji Państwowej w Lublinie. Jest to raczej robota biurowo-papierkowa, na dodatek wymagająca noszenia sztywnego munduru, a więc dla Zygi — nie do zniesienia. Całkiem przypomina mi to sytuację Lionela Kasdiana z książki Jean-Christophera Granga „Zmiłuj się”, o którym autor pisze :”Człowiek z terenu, a nie zza biurka, który dzięki swoim osiągnięciom wbrew własnej woli został komendantem”. Wypisz wymaluj opis pasuje do Zygi Maciejewskiego. W tej sytuacji Zyga dokładnie skapcaniał, stracił nos a także wolę walki. Nie trzeba wiele czasu aby dał się on wciągnąć w pół prywatne, pół oficjalne śledztwo , prowadzone przez szemranego prywatnego detektywa z Warszawy, niejakiego Calina. Chodzi o dyskretne odnalezienie zaginionej córki bogatego warszawskiego przemysłowca węgierskiego pochodzenia Byorosa. Dziewczyna ma na imię Lilly, z ojcem łączą ją trudne stosunki, jednak ten dobrze zapłaci za odnalezienie jedynaczki, jednak dyskretnie i bez interwencji policji. Pewne ślady wskazują, że Lilly może być przetrzymywana w Lublinie. Początkowo Maciejewski zdecydowanie odmawia, węsząc nawet prowokację znienawidzonego nadkomisarza Makowieckiego. Jednak po sprawdzeniu, że agencja detektywistyczna faktycznie istnieje, podobnie jak firma Byorosa, decyduje się pomóc Calinowi. Widzi w tym swoją szansę — koneksje Calina i Byorosa w Warszawie mogą umożliwić mu powrót do wydziału śledczego, oczywiście pod warunkiem, że odnajdzie Lilly. Potem okaże się, że w tym momencie sławny nos Zygi zawiódł go na całej linii, ale na razie Zyga zaczyna działać. Łączy intuicyjnie zaginięcie Lilly ze sprawą dwóch zamordowanych prostytutek. Do tego dochodzą dziwne ale powtarzające się meldunki o dużej ilości młodych dziewczyn przewijających się prze lubelskie dworce, które przyjeżdżają nie wiadomo po co i do kogo, jednocześnie wiele uczennic z pobliskiej pensji znika w tajemniczych okolicznościach, podobnie jak wiele przyjezdnych. Wszystkie te fakty zebrane do kupy podsuwają Maciejewskiemu podejrzenie o handel żywym towarem i to skalę masową. Przecież wiadomo, każdy handel na skalę hurtową jest bardziej opłacalny, a więc dlaczego nie młodymi dziewczętami? Podejrzenie okazuje się słuszne, ale Zygę czeka jeszcze wiele przygód i niezwykłych wręcz przeżyć zanim całkiem odzyska rozum i w końcu wyjdzie na swoje. Pomoga mu w tym oczywiście starzy przyjaciele — tajni wywiadowcy Zielny i Fałniewicz. Jak nigdy komisarzowi ta pomoc będzie potrzebna. Spełnią się jego marzenia, ale w zupełnie inny sposób niż sobie to wyobrażał.
Świetnie się czyta, akcja jest wartka , doskonale opisane, wyraziste postacie, barwny język, zaskakujące zakończenie, a wszystko bardzo wierne realiom lat 30-tych ubiegłego wieku. Duża rolę w książce odegra kabaret Frascati oraz hotel i restauracja Europa, który istnieje w Lublinie do dziś, oraz oczywiście kino Venus. O tym , że komisarz Maciejewski już stał się w Lublinie postacią kultową może świadczyć fakt, że w książce zamieszczona jest (oczywiście współczesna) reklama Hotelu Europa , a jedną z oferowanych atrakcji jest …kawa Maciejewskiego. A był to bardzo specyficzny trunek, „kawa z prądem”. Ja do tej pory znałam tylko „herbatkę z prądem”, ale może kawa lepsza? Naprawdę warto przeczytać, to nie tylko ciekawa intryga kryminalna, ale też skarbnica wiedzy o przedwojennym Lublinie ( i nie tylko ), jego klimacie społecznym i politycznym, o ludziach, ich zwyczajach, języku , także o popełnianych wtedy zbrodniach i metodach walki z nimi.
Na koniec jeszcze krótki cytacik, ku przestrodze, o tym co nas czeka w nadchodzącym i tak głośno zapowiadanym kryzysie: ” Skręcili w Dominikańską. Na rogu pewien endek-kamienicznik utrzymywał do niedawna galerię sztuki, ale szybko zrozumiał, że w czasie kryzysu, tylko burdele regularnie płacą czynsz”. No cóż, ja bym dodała do tego jeszcze banki. Też na b.