Sławek Gertruda R. – Portret bez twarzy 164/2011

  • Autor: Sławek Gertruda R.
  • Tytuł: Portret bez twarzy
  • Wydawnictwo: MON
  • Seria: seria Labirynt
  • Rok wydania: 1979
  • Nakład: 120333
  • Recenzent: Ewa Helleńska

LINK Recenzja Tomasza Bujaka
LINK Recenzja Mariusza Młyńskiego
LINK Recenzja Grzegorza Cieleckiego

„PORTRET  BEZ  TWARZY”
CZYLI  OPOWIEŚĆ  O  FATALNYCH  SKUTKACH  SZPIEGOSTWA

Główna bohaterka powieści  „Portret bez twarzy”  Gertrudy R. Sławek  (wspólny pseudonim panów Jerzego Bojarskiego i Romana Jarosińskiego) ma na imię Julia i poza imieniem nie ma nic wspólnego ze swą imienniczką ze słynnego dramatu Szekspira.  I to nie tylko dlatego, że obie Julie żyją w innych czasach i w innych krajach.

Mogłoby się wydawać, że los hojnie obdarzył naszą bohaterkę.  Julia jest osobą inteligentną, wykształconą, ma ciekawą pracę – jest zatrudniona w poznańskim ośrodku badawczo-rozwojowym Unicod, gdzie kieruje pracownią badań akustycznych.  Pracuje też nad rozprawą doktorską i ma szanse na rychłe jej ukończenie, choć przez pewien czas pisanie szło dość opornie.  Poza tym Julia jest bardzo ładną i atrakcyjną kobietą, obiektem pożądania wielu mężczyzn.  Mimo swych zalet bohaterka robi wrażenie osoby dziwnej. Matka Julii martwi się, że córka nie ułożyła sobie życia prywatnego, nie ma męża ani dzieci, wolny czas spędza niemal wyłącznie w domu, nie spotyka się z nikim, jest skryta.  Również w miejscu pracy Julia ma opinię dziwaczki. Jest nieprzystępna, wymagająca, oschła, nie wdaje się w żadne flirty, mężczyzn trzyma na dystans. Dziwne, prawda?

Czytelnicy książki już z pierwszych stron książki dowiadują się, jaka jest przyczyna takiego zachowania Julii.  Bohaterka współpracuje z obcym wywiadem, któremu dostarcza różnych wiadomości i wykonuje polecenia swych szefów.  Znacznie później dowiadujemy się, jak doszło do zwerbowania Julii.  Na razie wiadomo, że Julia co pewien czas odwiedza pewne mieszkanie i tam odtwarza z magnetofonu polecenia oraz nagrywa na tenże magnetofon swoje raporty.  Do owego mieszkania udaje się po otrzymaniu stosownej wiadomości telefonicznej, raz spotyka się osobiście z jakimś przysłanym przez szefa  facetem, ale nie ma możliwości przyjrzeć mu się. I właśnie na samym początku akcji Julia otrzymuje polecenie – ma pojechać do miejscowości Dąbrowa, gdzie przebywa na urlopie pewien mieszkaniec Poznania, inżynier Makowski. Łatwo będzie go znaleźć, gdyż Dąbrowa to kompletna dziura, gdzie każdy przybysz jest od razu zauważany. Julia ma zawrzeć znajomość z Makowskim i rozkochać go w sobie, podtrzymując tę znajomość jak najdłużej. Zadanie nie powinno być trudne, bowiem pan Makowski to samotnik, nieśmiały i zakompleksiony stary kawaler, którym kobiety nie interesują się zupełnie, gdyż jest to człowiek mało urodziwy, w dodatku garbaty.  Wykonanie polecenia okazało się rzeczywiście dziecinnie łatwe – Makowski zakochuje się od pierwszego wejrzenia. Nie może uwierzyć, że tak piękna kobieta chce się z nim spotykać i jest dla niego miła. Niestety, pan inżynier zaczyna być zazdrosny.

Przez wiele  stron powieści śledzimy wydarzenia związane z zadaniem postawionym przed Julią.  Oczywiście Julia ma wydobyć od inżyniera plany pewnego wynalazku, co nawet się udaje bez większych trudności, gdyż zakochany Makowski traci głowę i ufa swej ukochanej bezgranicznie.  Pomaga jej także w pisaniu pracy doktorskiej, zdradzając przy okazji wiele tajnych spraw.  Tak to bywa, gdy zakochany facet staje się ślepy i głuchy.  Julia też traci głowę i zaczyna popełniać błędy, co w efekcie doprowadzi do tragedii z dwoma trupami. Dopiero blisko końca powieści wkroczy milicja, która łatwo wyjaśnia sprawę, chociaż pomoże w tym pewien nieco zabawny przypadek. Pozostaje tylko złapać szefa Julii, co też się uda.  Czytelnik może się domyślać, kto jest owym szefem, choć kandydatów jest kilkoro.

Morał tej książki jest bardzo czytelny i jednoznaczny: szpiegostwo to działalność, z której nie można się wycofać i która prześladuje człowieka przez całe życie.   W życiu szpiega nie ma miejsca na miłość, normalne życie i spokój.  I o tym warto pamiętać.

Niewiele, a właściwie nic nie wiem o autorach książki.  Nie reprezentują oni może pierwszej ligi „kryminalistów”, ale – moim zdaniem – „Portret bez twarzy” to zupełnie przyzwoicie napisany utwór szpiegowski. Warto przeczytać.