Ostrowska Ewa – Mama, Kaśka, ja i gangsterzy 64/2011

  • Autor: Ostrowska Ewa
  • Tytuł: Mama, Kaśka, ja i gangsterzy
  • Wydawnictwo: KAW
  • Rok wydania: 1984
  • Nakład: 100000
  • Recenzent: Waldemar Szatanek



Nie trzeba być Niziurskim żeby…

W PRL istniała według mnie „wielka czwórka” pisarzy powieści młodzieżowej, 5-6 nazwisk niezłych ale jednak drugiej ligi oraz sporo osób przypadkowych często znanych nam z pojedynczych dzieł.
I mimo że autorka recenzowanej przeze mnie właśnie książki należy do tej ostatniej grupy, czytając „Mamę, Kaśkę …..” przeżyłem jedno z najprzyjemniejszych rozczarowań literackich ostatnich miesięcy.
Śmiem twierdzić że jest to modelowa książka swojej kategorii.
Lekka, zabawna, pokazuje kłopoty szkolne nastolatki, jej problemy z rodzeństwem i rodzicami ale i pokazuje pozytywne strony. Siłę rodziny, indywidualność mającą nam (nastolatkom) uświadomić że nie ważne czy jesteśmy małe i grube czy za wysokie i za chude możemy być super osobami lubianymi przez inne fajne osoby.
Oczywiście jak sama nazwa wskazuje mamy w tej książce również rozbudowany wątek kryminalny.
Zwariowana rodzinka Sosnowskich składająca się z : samotnej, szalonej ale atrakcyjnej trzydziestokilkuletniej matki (Basia), jej córek (Danuta i Kaśka) zupełnie różnych bliźniaczek oraz czeredy dziwacznych zwierząt, wygrywa niespodziewanie na loterii samochód.
Jest to wóz marki Syrena – okazuje się już wtedy opisywana jako dzieło niezbyt wysokich lotów, jednakże wybierają się nią wszyscy na wakacje na mazury. Po drodze w dość przypadkowy sposób trafiają na szajkę mało rozgarniętych przestępców, którzy najpierw tracą na rzecz dziewczyn skradziony łup a potem imają się najróżniejszych prób odzyskania go.
W większości przypadków jest raczej zabawnie niż strasznie więc rodzina Sosnowskich w radosny sposób i z dużą dozą humoru i wdzięku spokojnie sobie prowadzi kryminalną grę z gangsterami. Dopiero na koniec książki jedna z dziewczyn zostaje porwana, pojawia się przystojny i wysportowany kapitan milicji. Oczywiście nie dość że już wcześniej sprawował dyskretną piecze nad rodzinką Sosnowskich to jeszcze zakochuje się z wzajemnością w najstarszej z pań.
Co ukradli, gdzie schowali i o co chodzi w szczegółach nie będę pisał. Ważniejsze jest bowiem to że nie ma w tej książce jak w większości z tamtego okresu nachalnej propagandy. I co może nawet ważniejsze czytając ją nie odczuwamy sentymentu za PRL który nam często towarzyszy w lekturze kryminałów z tego okresu. A tego sentymentu nie odczuwamy ponieważ tego PRL praktycznie nie widzimy. Oczywiście on tam jest, w szczegółach typu Syrenka czy namiot Legionowo ale nie widzimy go w tle, nie narzuca się nam. Taka formuła daje nam ważną dziś dodatkową wartość.
Książka jest bowiem ponad czasowa, wartości są uniwersalne, przestępcy mogli by równie dobrze być Włochami czy Szwedami a akcja mogła by się dziać nad Saint-Tropez. To taka ucieczka z getta.
Jeśli lubisz twórczość Musierowicz to Ostrowska tez przypadnie Ci do gustu. Mnie najbardziej cieszy miła odmiana po nachalnym Lasocie czy dziecinnym Liskowackim …
Na koniec zagadka: Co autorka recenzowanego dzieła ma wspólnego z porucznikiem Borewiczem?