- Autor: Kurzejewski Waldemar
- Tytuł: Turysta z Durbanu
- Wydawnictwo: Iskry
- Seria: Ewa wzywa 07
- Zeszyt nr 69
- Rok wydania: 1974
- Nakład: 100275
- Recenzent: Jacek Szmańkowski
Safari kapitana Ciszkowskiego czyli czarny kot zwiastuje przestępcę
„Turysta z Durbanu” rozpoczyna się jak bajka o kopciuszku i królewiczu. Skromna warszawska księgowa, Janka Zgierska poznaje przystojnego, roztaczającego miraż bogactwa, cudzoziemca pochodzącego z egzotycznego kraju.
Wkrótce młodzi stają na ślubnym kobiercu, a następnie jako państwo Rafled wyjeżdżają do odległego Durbanu. Dziewczyna regularnie utrzymuje korespondencję ze swoją matką, idylla trwa dwa lata. Jeden z kolejnych listów, pełen aluzji i niedomówień, wywołuje u Zgierskiej niepokój. Kobieta wyczuwa, że z córką dzieje się coś niedobrego i swoimi podejrzeniami dzieli się z milicją, która pomimo braku formalnych podstaw do interwencji postanawia bliżej przyjrzeć się sprawie.
W tym momencie na scenę wkracza kapitan Tomasz Ciszkowski, jeden z filarów Komendy Stołecznej MO, specjalista od beznadziejnych przypadków, związany wcześniej z morzem, co nie będzie bez znaczenia dla późniejszego rozwoju akcji. To właśnie jemu zostaje wyznaczone zadanie wyjaśnienia czy Janka padła ofiarą jakiegoś przestępstwa.
Kapitan działa w sposób niekonwencjonalny, wykorzystując zaległy urlop mustruje się na statek i jako marynarz wypływa w rejs do ciepłych krajów. W czasie podróży symulując chorobę zostaje odstawiony na ląd, do najbliższego portu. W ten sposób trafia do Durbanu. Po krótkich poszukiwaniach udaje mu się nawiązać kontakt z Janką, która podczas rozmowy wyjawia swój mroczny sekret. Dziewczyna twierdzi, że wskutek finansowych tarapatów w jakie popadła z winy męża, zmuszona jest uprawiać prostytucję. Ciszkowski dowiaduje się, że w podobnej sytuacji znalazła się inna Polka, Teresa Marek z Katowic, którą Rafled również zwabił do Afryki biorąc z nią wcześniej ślub, obie kobiety swojego przyszłego męża poznały za pośrednictwem mężczyzny o imieniu Mariusz, noszącego ciemne okulary.
Po powrocie do kraju kapitan składa swojemu zwierzchnikowi majorowi Bielakowi pisemny raport, jednak jego samowolna wyprawa do RPA nie zyskuje aprobaty i dzielny oficer zostaje odsunięty od dalszego śledztwa. Milicjanci prowadzący sprawę, której nadano kryptonim „Turysta z Durbanu” postanawiają w pierwszej kolejności ustalić tożsamość i odszukać polskiego wspólnika Rafleda. Stosując sprytny fortel wystawiają na wabia swoją koleżankę, porucznik Magdalenę Karską. Wkrótce dziewczynę zaczyna śledzić tajemniczy mężczyzna w ciemnych okularach, jego wygląd odpowiada rysopisowi Mariusza. W międzyczasie śledczy ustalają również, że niejaka Beata Jarzyńska nosząca się z zamiarem wyjścia za mąż za cudzoziemca, pragnie wyjechać do Afryki. Janka przysyła dziwny list w którym prosi swoją matkę, aby zaopiekowała się czarnym kotem, kapitan Ciszkowski wyjaśnia, że to zaszyfrowana wiadomość, zapowiadająca przyjazd Rafleda do Polski. Mężczyzna śledzący porucznik Karską nawiązuje z nią bezpośredni kontakt, przedstawia się jako Marian Kowalski, pracownik handlu zagranicznego. Dzięki pewnym kartom bibliotecznym milicja ustala, że faktycznie to najprawdopodobniej Mariusz Jancyszyn, mieszkaniec Warszawy.
Rozmowa z Beatą Jarzyńską rozwiewa wątpliwości, dziewczyna miała zostać zapoznana z jakimś cudzoziemcem, za pośrednictwem młodego mężczyzny noszącego przydymione okulary, jednak do spotkania ostatecznie nie doszło. Tymczasem Marian Kowalski wspomina porucznik Karskiej o swoim zagranicznym, bogatym przyjacielu, który pragnie ożenić się z Polką. Dziewczyna wykazując pozorne zainteresowanie, uzyskuje informację, że cudzoziemiec, któremu na imię John ma za kilkanaście dni przyjechać do kraju. Podczas jednego ze spotkań z porucznik Karską, przypadkowo pojawia się Beata Jarzyńska. Widząc Kowalskiego grozi, że pójdzie na milicję i ta ustali kim on jest.
W scenerii górskiej dochodzi do nieudanej próby zabójstwa. Celem ataku jest Beata Jarzyńska, przebywająca wśród uczestników zimowiska nad którą dyskretną opiekę sprawuje przywrócony do łask kapitan Ciszkowski. Krótko potem do Polski przyjeżdża Rafled, występujący pod nazwiskiem John Cardif. Przestępca zostaje zdemaskowany, podobnie jak niedoszły zabójca. Sprawa kończy się szczęśliwie, obie zwabione podstępnie do Afryki dziewczyny wracają do kraju.
Waldemar Kurzejewski w „Turyście z Durbanu” przybliża stosunkowo rzadko opisywane w ówczesnej polskiej literaturze kryminalnej zjawisko handlu żywym towarem. Głównym czynnikiem stojącym na przeszkodzie w rozprzestrzenianiu się tego typu przestępstw w czasach PRL-u, były znaczne ograniczenia w możliwości swobodnego poruszaniu się w ruchu międzypaństwowym. Dotyczyło to zwłaszcza dwóch wrogich, zwalczających się obozów ideologicznych, a jak powszechnie wiadomo nasz kraj należał do jednego z nich. Chociaż problem związany z handlem żywym towarem niezbyt często gościł na kartach powieści to warto dodać, że pojawił się wcześniej. O tym zjawisku pisał już w okresie przedwojennym jeden z najpoczytniejszych pisarzy Antoni Marczyński.
„Turysta z Durbanu” to jeden z najbardziej egzotycznych zeszytów w serii „Ewa wzywa 07”, jednak moim zdaniem autor traktując przygody Tomka (kapitana Ciszkowskiego) na Czarnym Lądzie epizodycznie nie w pełni wykorzystał tkwiący w tej historii potencjał, co mogło w znacznym stopniu uatrakcyjnić fabułę. Waldemar Kurzejewski nie zmusza czytelnika do intelektualnego wysiłku, poczynania bohaterów są łatwe do przewidzenia, a finał nie zaskakuje. Pomimo tego opowiadanie ma swój swoisty, niepowtarzalny klimat i dlatego uważam, że warto zapoznać się z nim bliżej.