- Autor: Grzymkowski Jerzy
- Tytuł: Dzielnicowy z Targówka
- Wydawnictwo: MON
- Rok wydania: 1967
- Nakład: 10000
- Recenzent: Waldemar Szatanek
„Kwiatek był dobrym psem milicyjnym. (…)wolałem z nim pełnić służbie niż z niejednym milicjantem…”
Jerzy Grzymkowski dość płodny autor książek głównie wojennych opowiadających o walkach z bandami czy jak byśmy ich dziś nazwali „żołnierzami wyklętymi” po swej chwalebnej służbie w KBW zaczął pełnić funkcje w MO.
Ponieważ i pióro miął lekkie i głowę tęgą popełnił zbiór opowiadań opisujących ten okres.
Nie powiem, czyta się je płynnie i szybko. A że dodatkowo opowiadają o warszawskim Targówku lat 60-tych to i dają fajny obraz w tle. Pokazują chyba ostatnie wtedy miejsce tkwiące w mentalności, mowie itp. przedwojennej Warszawy. Postacie z którymi ma on na służbie do czynienia są można powiedzieć żywcem przeniesione od Wiecha i Grzesiuka.
Właściwie każde opowiadanko ma coś w sobie , autor pisze językiem prostym można nawet powiedzieć ze to taki „Nikifor” literatury. Na mnie zrobiło duże wrażenie opowiadanko o łowcach ptaków pokazujące nie znaną mi historie warszawskich cwaniaków.
Świetna jest też bezkompromisowość autora który jasno pisze że jak trzeba to pił z zakapiorami z Targówka wódkę a jak go zaczęło dwóch okładać pod sklepem to tylko włączenie się miejscowych pijaków go uratowało. Zaś majstersztykiem autoironii autora jest stwierdzenie „Chyba niegłupi wymyślił powiedzenie że milicja zjawia się zawsze tam gdzie jest najmniej potrzebna” A powiedział on to gdy polując późnym wieczorem na podejrzaną szajkę (a robił to ogarnięty wielką napinką typu : pies, nabita broni itp.), jedyne co upolował to parka nastolatków która chciała „skonsumować” swoją miłość.
Słabsza natomiast jest druga cześć tomiku zawierająca opowiadania z czasów pracy w zakładach pracy czy okołowojskowe wspomnienia. Dla mnie mało strawialne . Trochę jadą Stasiukiem a może to Stasiuk jedzie Grzymkowskim ?