Edigey Jerzy – Minerva – Palace – Hotel 51/2011

  • Autor: Edigey Jerzy
  • Tytuł: Minerva – Palace – Hotel
  • Wydawnictwo: Śląsk
  • Seria: z Krukiem
  • Rok wydania: 1972
  • Nakład: 50281
  • Recenzent: Iwona Mejza

Nazwisko Jerzego Edigeya jest zawsze gwarancją, jeżeli nie najwyższej, to na pewno dobrej jakości książki. Bohaterowie poruszają się równie swobodnie w samej Warszawie, na jej obrzeżach czy też  poza granicami kraju.

Na przykład w Szwecji. Szwecja niejednokrotnie przewija się w kryminałach Jerzego Edigeya, przywołajmy chociażby „Pensjonat na Strandvagen”, wydany w 1969 roku. Wracając do Hotelu pod jakże ujmującą nazwą. W tymże to hotelu zamieszkują dwaj polscy naukowcy – wybitni, którzy to jako przedstawiciele polskiej nauki mają się zapoznać z wynikami badań nad materiałami rozszczepialnymi. Już wtedy wyniki tych badań stanowiły łakomy kąsek i wiadomo było, że za chwilę rozpocznie się gra pomiędzy przeróżnymi wywiadami. Wszyscy nowo przybyli goście rezerwują sobie pokoje akurat na czwartym piętrze, tam gdzie mieszka nobliwy profesor z Polski. Mamy przegląd charakterów i typów ludzkich i nie dziwimy się, gdy dochodzi do brutalnego morderstwa. W końcu  toczy się gra o przewagę w atomowym świecie naukowym. Polscy uczeni całe dnie spędzają w Svenska Atom, potem  spokojnie jedzą obiad w hotelu, po czym jeden z nich oddaje się pracy naukowej, a drugi hulankom do świtu.
Zbliża się termin zakończenia pobytu uczonych w Szwecji. Napięcie narasta. Nie dość, że są pod obserwacją wszystkich obcych wywiadów, to jeszcze ma na nich oko policja szwedzka. Od samego początku są także pod opieką  i kontrolą naszego, polskiego wywiadu , a w zasadzie jednego, bardzo przystojnego wywiadowcy. Nie wnikam, czy było możliwe, aby polski oficer przeobraził się w brazylijskiego handlarza szmaragdami, ale nie takie rzeczy się w życiu zdarzają. Porucznik Michał Wyganowicz wszedł swobodnie w skórę Brazylijczyka Diego de Periera i rozpostarł opiekuńcze skrzydła nad uczonymi. Robił to bardzo dyskretnie by nie wpaść w oko agentom obcego wywiadu. Za każdym razem, gdy wychodził z pokoju zastawiał pułapkę; a to włos, a to odrobina zebranego kurzu umieszczonego tam gdzie trzeba by było dotknąć klamki wchodząc. To znów gdzieś przywieszona nitka. Zwłaszcza gdy otrzymywał zaproszenie na jakiś oczywiście wystawny obiad w znanej restauracji, zastawiał tych pułapek mnóstwo. Zawsze okazywało się, ze ktoś niepowołany jednak wchodził. Handel szmaragdami, opieka nad uczonymi, śledzenie gry obcych wywiadów nie zajęły całego czasu Michała Wyganowicza. Znalazł chwilę na przyjemności i zdążył się zakochać. Wybranką została piękna Szwedka Margareta. Niestety wywiady – obce, stanęły na drodze ich miłości. Wyganowicz musiał wybrać pomiędzy ukochaną przyodzianą w Nefretete, a ojczyzną. Wybrał oczywiście ojczyznę. Książka jest bardzo dobrze, wartko napisana i nawet jeżeli zastanawiamy się czy coś takiego mogło się wydarzyć, to nie zastanawiamy się w czasie czytania, tylko po prostu czytamy. Dajemy się wciągnąć w akcję, śledzimy artykuły pisane przez króla reporterów Svena Bremana. Kibicujemy zakochanej parze, bo może jednak coś z tego będzie.W tej książce nic i nikt nie jest taki jak się wydaje na początku, dlatego czytanie sprawia taką przyjemność. Jak zawsze bardzo dobre dialogi i poczucie humoru. Jeden wyjątkowo mi się spodobał:
…”-Niech szanowny pan sobie wyobrazi, że powiesił się na środku pokoju, na haku, na którym wisiał kryształowy żyrandol. Zamiast delikatnie zdjąć lampę i położyć tak aby nic się nie potłukło, po prostu wyrwał cały drut, a żyrandol rzucił na podłogę. Kryształy są do wyrzucenia, nie mówiąc o żarówkach. Miał też w pokoju piękny stół mahoniowy. Teraz jest cały porysowany butami, jak gdyby tak trudno było zdjąć buty przed powieszeniem się. Tacy są teraz ludzie”… /str. 155/.
Zakończenie książki  zawiera w sobie niespodziankę i to niejedną. Książka, którą się czyta szybko i z ogromną przyjemnością.