- Autor: Starostecki Tadeusz
- Tytuł: Plan Wilka
- Wydawnictwo: Iskry
- Seria: Klub Srebrnego Klucza
- Rok wydania: 1956
- Nakład: 30175
- Recenzent: Robert Leśniewski
Gorący czas na Ziemiach Odzyskanych
Jeśli wykładnikiem aktywności pisarza jest ilość aktualnie obecnych na rynku jego książek, to niewątpliwie rok 1957 był szczególny dla Tadeusza Kosteckiego. Ukazały się wówczas 4 jego pozycje, przy czym każda reprezentująca nieco inny nurt twórczości. Były to: podróżniczo-przygodowa, przeznaczoną dla nieco młodszego czytelnika książka „Przez morza nieznane”, wydana przez Naszą Księgarnię, kolejny tom przygód doktora Jerzego Kostrzewy pt. „Trująca mgła”, wydany przez Śląsk oraz 2 książki w iskrowskim „Klubie Srebrnego Klucza”: wznowienie „Kanionu Słonej Rzeki” oraz będący przedmiotem niniejszych rozważań „Plan Wilka”. Książka ciekawa pod wieloma względami, o czym później.
Ziemie Odzyskane, krótko po zakończeniu wojny. Życie osadników na tych ograbionych i zniszczonych przez Niemców terenach nie jest łatwe. Tak też jest w przypadku Tomasza Gruzy, który objął nadleśnictwo mieszczące się na terenach byłego majątku barona von Stromberga. Na domiar złego pojawiły się też i inne kłopoty – ktoś stale włamuje się do leśniczówki i przeszukuje jej pomieszczenia, potem pojawia się list z sugestią, a raczej „propozycją nie odrzucenia”, aby domownicy na kilka dni wyprowadzili się z leśniczówki. Poszlaki wskazują na poszukiwaczy poniemieckich skarbów. Czując narastające zagrożenie Gruza ściąga do leśniczówki swojego przyjaciela, Rafała Żychonia, aby wspomógł go w kłopotach wraz ze swoim analitycznym umysłem – wszak to znany autor powieści kryminalnych… Niestety przyjazd Żychonia nie poprawia sytuacji, a tajemniczy złoczyńcy są coraz bardziej zdeterminowani. Niewątpliwie bardzo im na tych skarbach zależy. Komendant miejscowej MO, z początku sceptycznie nastawiony do całej sprawy, sugerujący wręcz bujną wyobraźnię bohaterów, także skłania się ku tej koncepcji. Dopiero lektura przypadkowo znalezionego w książce należącej do barona listu nasuwa przypuszczenie, że skarby to kamuflaż, a w rzeczywistości chodzi tu o coś innego – o tajemniczy Plan Wilka – dokument opracowany przez hitlerowców pod koniec wojny, który przedstawia drobiazgowy plan zniszczenia całej infrastruktury na Ziemiach Odzyskanych i jednoczy w tym celu wszystkie rozproszone grupy niemieckich dywersantów. Dokument ma być ukryty na terenach posiadłości von Stromberga, a domniemani poszukiwacze skarbów – to najpewniej awangarda wspomnianych grup dywersyjnych. O planie Wilka dużo też słyszał porucznik Hubert Górny z wrocławskiego UB; więcej, od dawna był on przedmiotem jego pozasłużbowych dociekań, wręcz spędzał mu sen z powiek, a teraz po lekturze otrzymanego drogą służbową listu mógł wreszcie przystąpić do konkretnych działań…
Akcja powieści toczy się szybko i jest w niej właściwie wszystko: zamachy, napady, likwidacje niewygodnych świadków, porwanie, a także wątek miłosny. Na koniec plan został odszukany i (a jakże) odpowiednio zabezpieczony, a wszyscy dywersanci wyłapani w efekcie wspólnych poczynań głównych bohaterów, MO oraz wojska (WOP?), a i wątek miłosny rozwijał się w pożądanym kierunku. Książka łączy w sobie elementy wcześniejszych powieści Kosteckiego – ponury obraz miejskich gruzowisk i przestępczych narad w zatęchłych, mrocznych piwnicach nasuwał skojarzenie z „Zaułkiem mroków”, działania WOP-u poznaliśmy już w „Nocnym desancie” oraz „W ostatniej chwili”, a pościgi, napady z bronią w ręku, strzelaniny z romantycznym uczuciem w tle przypominają konwencję westernową. Nie ma tu zresztą żadnej sprzeczności; zamiast obrońców Dzikiego Zachodu mamy jedynie obrońców Ziem Zachodnich… Innymi słowy – miks tego samego, naszego , dobrego Kosteckiego.
Należy pochwalić autora za sam pomysł. Motyw poszukiwania cennych dokumentów nie jest co prawda nowy w literaturze sensacyjnej i przygodowej, ale w kontekście opisywanych ówczesnych realiów jest jak najbardziej trafiony i prawdopodobny.
I tu na koniec przychodzi do głowy jeszcze refleksja: Tajemniczy dokument-relikwia, o którym mało kto wie, czekający sposobności, by ujrzeć światło dzienne, gromadzący wokół rozproszonych nazistów, symbol rodzącej się ponownie niemieckiej siły i zwiastun nadziei na, być może, powrót tego ,co już nigdy nie powinno wrócić… Czy nie brzmi to trochę w niektórych momentach jak klasyczny „global conspiracy thriller” Roberta Ludluma, tylko w skromniejszym, polskim wydaniu kilkadziesiąt lat wcześniej? Zapewne to stwierdzenie nieco na wyrost. Ale trudno o obiektywizm recenzując książkę jednego ze swoich ulubionych autorów…