- Autor: Luc Scrag
- Tytuł: Weekend
- Wydawnictwo: KAW (Oddział Lublin)
- Seria: Różowa Okładka
- Rok wydania: 1989
- Nakład: 190350
- Recenzent: Adam Sykuła
LINK Recenzja Roberta Żebrowskiego
Weekend czyli imitacja Chandlera.
San Francisco, połowa lat siedemdziesiątych. Dan Jeffers jest prywatnym detektywem i coraz częściej zastanawia się nad powrotem do służby w policji. Interesy kiepsko idą, a jednoosobowa agencja detektywistyczna działa tylko wyłącznie dzięki pomocy finansowej starszej siostry i szwagra.
Potem Dan dostaje zlecenie. Shirley Leroy zleca detektywowi oszukanie czarnej owcy i skazy na dobrym imieniu rodziny – brata Raymonda. Shirley dysponuje urodą modelki z Vouge,a oraz, co najważniejsze, jest wypłacalna. Dan skwapliwie przyjmuje zlecenie. Znajduje Raymonda, niestety już martwego a konkretnie zamordowanego. Klientka przekonuje detektywa by kontynuował śledztwo w sprawie śmierci jej brata. Nie podoba się to lokalnej władzy policyjnej w postaci sierżanta Collinsa. Ślady prowadzą do byłej dziewczyny ofiary, podejrzanej firmy farmaceutycznej oraz dziennikarza specjalizującego się w artykułach o wojnie wietnamskiej. Ale to dopiero początek kłopotów. Śledztwo wikła się coraz bardziej, giną kolejne osoby a Dan z przerażeniem odkrywa że jedna z osób z jego bliskiego otoczenia kłamie.
Pod pseudonimem Luc Scrag ukrywa się polski autor. Książka zdaje się być zainspirowana serialem telewizyjnym ‘Ulice San Francisco, oraz utworami Raymonda Chandlera. Przy czym jeżeli chodzi o Chandlera jest to niestety tylko odległe echo, przejawiające się pod postacią celnych porównań typu: Dzwonek wydał ponury jęk, albo knajpka miała wielkość dużego pierścionka, w każdym razie takie sprawiła na mnie wrażenie.
Utwór pisany przez autora/rkę (stawiam że tym razem autorem był to jednak facet) miał być najprawdopodobniej odtrutką na kryminał czysto milicyjny. Rzecz dzieje się za oceanem, występuje w bim private eye (co z tego że lekko nieporadny), ładne dziewczyny i szybkie samochody. Prawdopodobnie była to chwila oddechu po np. ciężko agitacyjnych opowiastkach milicyjnych Anny Kłodzińskiej czy Krystyna Ziemskiego. Mimo pewnej toporności stylu książeczkę czyta się bowiem całkiem szybko i przyjemnie.
‘Weekend, ma dość ciekawą historię wydawniczą. Na okładce i stronie tytułowej widnieje data wydania: 1989 rok Jednak w stopce można wyczytać że tekst został oddany do składania w lipcu 1985 roku a podpisaniu do druku w marcu 1989 rok. Żeby było śmiesznej druk ukończono w połowie 1990 roku czyli niemal rok po dacie widniejącej na okładce. W połowie lat osiemdziesiątych nikogo nie dziwił 3 letni cykl wydawniczy (brak papieru, biurokracja, względy cenzury prewencyjnej itp.) ale 5 lat od składaniu do wydania tekstu, który senso stricto był tekstem typowo rozrywkowym, to nawet jak na tamte czasy było mocno kuriozalne. Niestety Wydawnictwo KAW celowało w tego typu opóźnieniach, nie tylko w gatunku powieści milicyjnej ale także min. fantastyki, czyli w gatunkach najbardziej wtedy poszukiwanych.