Kostecki Tadeusz – Nocny desant 99/2010

  • Autor: Kostecki Tadeusz
  • Tytuł: Nocny desant
  • Wydawnictwo: MON
  • Seria: Biblioteczka Przygód Żołnierskich
  • Rok wydania: 1955
  • Nakład: 10000
  • Recenzent: Robert Leśniewski

LINK Recenzja Grzegorza Cieleckiego

Nocą przez bagna, czyli pożegnanie z bohaterem zbiorowym.

Po roku od ukazania się książki Tadeusza Kosteckiego „W ostatniej chwili” pojawił się kolejny tom tego autora pt.”Nocny desant”, tak jak i poprzedni wydany w „Biblioteczce Przygód Żołnierskich” MON.

To już ewidentnie przedsmak tego, co u Kosteckiego najlepsze;za kilka miesięcy w księgarniach pojawi się legendarny „Cień na pokładzie”, a doktor Jerzy Kostrzewa po raz pierwszy przedstawi się czytelnikowi… Na razie jednak mamy będące solą w oku wroga oraz celem dywersji tajemnicze zakłady w Jelni,produkujące bliżej nieokreślone, ale bez wątpienia ważne dla kraju dobra.Tym razem wrogi element przybywa w formie spadochronowego, tytułowego nocnego desantu/tu pierwszy plus dla Autora: wróg nie jest monotematyczny;w poprzednim tomie desant miał miejsce z łodzi podwodnej/.Odludne, bogato zalesione i bagniste miejsce zrzutu miało być gwarantem, że cała akcja przebiegnie szybko i niepostrzeżenie.
Tak się jednak nie stało; desant został dostrzeżony przez patrol KBW oraz przypadkowego cywila. Pościg prowadzony nocą w trudnych warunkach terenowych za wyjątkowo zuchwałym i niebezpiecznym wrogiem przeradza się stopniowo w pospolite ruszenie-obok awangardy w postaci wspomnianych już formacji KBW mamy także milicję i ORMO,których dzielnie i spontanicznie wspomaga okoliczna ludność cywilna różnej płci i wieku, a także aktywiści ZMP.Nieocenione usługi oddaje też pies tropiący Kajtek.
Wobec tak solidarnej kontrakcji rezultat pościgu mógł być tylko jeden-wszyscy dywersanci zostali otoczeni i schwytani, niekiedy w sposób dość spektakularny-szturm na leśniczówkę będącą punktem kontaktowym wroga i towarzyszące temu fajerwerki wywołane przez stosowany przez broniących się  przestępców C.O.X.-II-754/…”Najnowocześniejszy, jaki można sobie wyobrazić materiał wybuchowy. Można powiedzieć atomówka w kieszonkowym wydaniu…”/mogłyby być ozdobą niejednego filmu akcji.
Książka Kosteckiego jest wartką relacją z kilku zaledwie godzin pościgu odbywającego się w ciągu jednej nocy,powstało jednak działo dość obszerne, bo blisko 200-stronnicowe. Stało się tak, bowiem Autor prowadzi równolegle wielowątkową narrację na wielu poziomach, z punktu widzenia każdej znaczącej postaci książki, praktycznie żadnej z nich nie pomijając. Co kilka stron akcja przenosi się gdzie indziej, po kolejnej odsłonie jeszcze w inne miejsce.Przypomina to rasową telenowelę, tyle że w wydaniu książkowym.Jednak, o dziwo,książkę czyta się szybko,nie gubimy wątków,zresztą Kostecki w typowy dla siebie sposób stara się, by tak się nie stało, a nasze zaiteresowanie nie malało.

Przekonują nas o tym zakończenia wielu poszczególnych sekwencji,oto niektóre przykłady:
…”Jak na komendę wyciągneli dłonie z kieszeni.Zalśniła stal pistoletów.Wycelowali w kierunku krzaków.Zdrętwiała z przerażenia.-Wychodzić!-nabrzmiały groźbą syk.Przymknęła oczy. Nie widziała żadnego ratunku…”
…”Wszyscy trzej nagle drgnęli wlepiając oczy w drzwi.-Hm-Rębosz zaczął podnosić się z ławy.-O tej porze? Z podwórka dobiegło gwałtowne ujadanie psa…”
…”Nagły ostry snop światła oślepił oczy. Zanim odzyskał zdolność widzenia, gruchnął strzał…”
Cały Kostecki, nic dodać,nic ująć.
Podobnie jak poprzednia książka, „W ostatniej chwili”, tak i ta jest bogato ilustrowana, co dodatkowo podnosi jej walory.
Tomem tym Kostecki żegna się z bohaterem zbiorowym-żołnierską bracią;dodajmy,żegna się udanie, z pisarską klasą i w charakterystycznym dla siebie stylu.A bohater indywidualny? Już na horyzoncie.

P.S.
Recenzując niedawno książkę „Plan Wilka” napisałem, że jest autorstwa Tadeusza Kosteckiego, który wydał ją pod kolejnym pseudonimem, tym razem Tadeusza Starosteckiego. Niezależnie jednak od dostępnych źródeł piśmienniczych i opracowań, które moim zdaniem upoważniają do takiego stwierdzenia, pomijając już samą charakterystyczną stylistykę powieści – nie można pominąć faktu, że kwestia autorstwa wciąż jest nierozstrzygnięta. Świadczą o tym dyskusje prowadzone na forum MORD-u. Myślę jednak, że nikt z fanów twórczości Kosteckiego nie miałby nic przeciwko temu, by to ostatecznie on okazał się autorem książki. W końcu nawet w sądzie każdą wątpliwość tłumaczy się na korzyść oskarżonego…