Chmielewska Joanna – Nawiedzony dom 55/2010

  • Autor: Chmielewska Joanna
  • Tytuł: Nawiedzony dom
  • Wydawnictwo: MAW
  • Seria: wydanie II
  • Rok wydania: 1987
  • Nakład: 90000
  • Recenzent: Maria Zimny

LINK Recenzja Ewy Adamczewskiej

Nawiedzony dom

Głównymi bohaterami tejże książki jest dwójka dzieci- niezwykłe rodzeństwo. Janeczka i Pawełek to, jak na swój wiek, dzieci wyjątkowo bystre i zdolne, Janeczka ma zaledwie 12 lat, jej brat jest młodszy. Towarzyszy im równie niezwykły czworonóg- pies Chaber.

Wszystko zaczęło się od nieszczęsnego spadku jaki otrzymali państwo Chabrowiczowie:

— Mój tatuś dostał spadek…
— Co dostał? — wyrwało się nauczycielce.
— Spadek — wyjaśniła Janeczka bardzo uprzejmie — To jest taki majątek od kogoś, kto jest nieboszczykiem

Duży, stary dom, z tajemniczym strychem, pełnym skarbów takich jak: narzędzia tortur, przeraźliwie wyjąca maszyna, doprowadzająca babcię do histerii, morda upiora, na dodatek ziejąca żywym ogniem na sąsiadkę i wiele innych równie niesamowitych rzeczy.

Poza nieruchomym inwentarzem znalazł się też ten bardziej żywy- przestępca wspinający się po dachu i bezmózgi chuligan drapiący na aucie Pana Chabrowicza słowo DWÓR, przez Ó! Do tego jeszcze stara wiedźma czyhająca na listonosza.

Taki dom, pełen zagadek, tajemnic i intryg, to istny skarb dla rodzeństwa, które powzięło decyzję o wypłoszeniu wiedzmy- sąsiadki z ich posesji za pomocą ziejącej mordy, walącego się domu i biegającej za listonoszem babci. Ponadto trzeba było też coś zrobić z bandziorem na dachu i drapiącym chuliganem z czarnymi paznokciami.

Ale jak tego dokonać, skoro Pan Chabrowicz nie ma reduktorków, które nagle przesłaniają mu cały świat! Jednak Janeczka z Pawełkiem potrafią sobie poradzić i z takimi problemami, tym bardziej, że na wierzch wychodzi nowa poważna afera- filatelistyczna.

Jednym słowem na rodzeństwo z psem czeka kupę roboty, głównie intelektualnej.

Czy uda się wypędzić starą wiedźmę? Co z bandziorem, bezkarnie chodzącym po dachu? Czy dom rzeczywiście się wali? I czym jest ziejąca morda? No i nie zapominajmy o reduktorkach, bez których ani rusz.

Odpowiedzi na te wszystkie pytania znajdziemy w tej sympatycznej książeczce, w której i humoru nie zabraknie i jak przystało na realia epoki w której powstała, milicji. Trzeba jednak zaznaczyć, że blask i chwałę pana w niebieskim mundurze przyćmią nasi bohaterowie. Kapitan mógł tylko ze zgrozą przysłuchiwać się błyskotliwej dedukcji dzieci które z łatwością i niewinna miną potrafiły dotrzeć do tajemnicy służbowej, i bez których śledztwo zakończyłoby się fiaskiem:

Kapitan ochłonął z osłupienia, ale dla odmiany zrobiło mu się gorąco, bo z taka współpraca świadków nie zetknął się jeszcze nigdy w życiu. Pomyślał, że wobec tych dzieci najlepsi wywiadowcy milicji w ogóle się nie liczą, mogą sobie iść na urlop, wszyscy, co do jednego…