Szczypiorski Andrzej – Wyspa Czterech Łotrów 72/2009

  • Autor: Szczypiorski Andrzej
  • Tytuł: Wyspa Czterech Łotrów
  • Wydawnictwo: Iskry
  • Seria: Ewa wzywa 07
  • Zeszyt nr 29
  • Rok wydania: 1971
  • Wydanie II – „Wzywam 07”, Vesper, Poznań 2008
  • Recenzent: Anna Lewandowska

Gdzie jest czwarty łotr?

W Krakowie popełniono morderstwo. Antykwariusz i kolekcjoner starych map, niejaki Zawadowski, został uduszony nylonową pończochą we własnym mieszkaniu. Morderca zniknął niezauważony, a wraz z nim szesnastowieczna mapa, narysowana na żaglowym płótnie, przedstawiająca Wyspę Czterech Łotrów. Krzyżykiem zaznaczono na niej miejsce ukrycia skarbu.


Śledztwo prowadzi porucznik Edward Engel, zmęczony życiem stary kawaler, znany z braku poczucia humoru. „Ciężki gość – ciężki dowcip” – mówi się o nim w komendzie. Rzeczywiście, dowcip ma mało subtelny, zapytany przez młodą kobietę (siostrzenicę zamordowanego) czy ma żonę, odpowiada: „A co, podobam się pani?”
Porucznik Engel jest pracowity, ale nie lubi się przemieszczać – duży, ociężały, woli działać metodą dedukcji. „Kiedy ja latam z wywieszonym ozorem po całym mieście, ty siedzisz za biurkiem i medytujesz” – ma pretensje współpracownik. To „medytowanie” daje jednak rezultaty – Engel odkrywa, że zaginiona mapa przedstawia istniejącą wyspę, ale na pewno nie ma tam żadnego skarbu, bo dawno została przekopana wzdłuż i wszerz w poszukiwaniu ropy naftowej.
Oprócz medytowania porucznik Engel lubi korzystać z pomocy informatorów niezrzeszonych w szeregach milicji – różnych drobnych złodziejaszków, pokątnych handlarzy i temu podobnych. „Czasem nawet złodziej powie prawdę” – odpiera pretensje szefa, któremu nie podoba się ta zażyłość z marginesem społecznym. Zresztą jego informatorzy to na ogół ludzie inteligentni, jak na przykład Onufry, który nie nazywa swojego fachu złodziejstwem, lecz „małą korektą w podziale dóbr tego świata”.
Śledztwo biegnie utartym torem, ale w pewnym momencie robi się gorąco – bandyta zasadza się na siostrzenicę zamordowanego, wywiązuje się strzelanina, Nowa Huta, w której to się dzieje, zaczyna przypominać Teksas. Tym bardziej, że jednym ze strzelających jest autentyczny Amerykanin, który przyjechał nie wiedzieć po co do Polski i rozpytywał o nieboszczyka Zawadowskiego.
Oczywiście nie zdradzę reszty fabuły ani zakończenia, chociaż zapewne znane są większości Klubowiczów. Książka bowiem została sfilmowana w 1972 roku przez Jana Rutkiewicza. Scenariusz napisał autor książki, czyli Andrzej Szczypiorski (szerzej znany jako Maurice S. Andrews) i widocznie własna książka nie bardzo mu się podobała, bo sporo pozmieniał. Nie na gorsze wprawdzie, ale trochę szkoda, bo po co zmieniać to, co było dobre? Żal mi na przykład sceny strzelaniny w Nowej Hucie, która – moim zdaniem – idealnie nadawała się do filmowania.
Trochę też inaczej wyobrażałam sobie porucznika Edwarda Engela – Mieczysław Stoor wprawdzie zagrał go znakomicie (ten tragicznie zmarły aktor ma na swoim koncie kilka ról w kryminałach, ale najbardziej zapadł nam chyba w pamięć jako sturmführer Hans Stedtke ze „Stawki większej niż życie”), ale raczej mało przypominał postać z książki – nieduży, raczej drobny, niewyglądający na człowieka ociężałego i bez poczucia humoru.
Ale i tak, mimo tych niewielkich mankamentów, film ogląda się znakomicie, nawet po tylu latach. Grają tu takie gwiazdy, jak Janusz Bukowski, Andrzej Kopiczyński, Janusz Zakrzeński, Bolesław Płotnicki, a niewielkie, ale znaczące role zagrali Jerzy Bińczycki i Leszek Długosz.
I nawet zmiana tytułu nie przeszkadza – z „Wyspy Czterech Łotrów” powstał „Skarb trzech łotrów”. Może to i bardziej logiczne. Tylko komu przeszkadzał ten czwarty łotr?