MO czuwa (PRL z dreszczykiem)
Meta, Miś czy inne lokale stylizowane na epokę Peerelu (Czerwona Oberża, Pod Czerwonym Wieprzem) nie interesują miłośników milicyjnej powieści kryminalnej, zrzeszonych w klubie MOrd. Oni szukają miejsc autentycznych, reliktów PRL. Najlepiej takich, gdzie toczyła się akcja kryminalnych powieści. Kultowy jest warszawski Lotos, róg Chełmskiej i Belwederskiej. Tam, gdzie porucznik Milicji Obywatelskiej Paweł Goraj zamawiał setę i tatara w „Dniu słodkiej śmierci” Janusza Głowackiego (jeden ze 146 zeszytów serii „Ewa wzywa 07”). W Lotosie nadal można zjeść sztandarowe dania peerelowskich knajpek: jajko w majonezie, tatara, ozorek lub schab w galarecie, pieczarki z patelni, jajko sadzone na szynce, omlet z pieczarkami. Miłośnicy z MOrd spotkali się przed kilku laty w Lotosie na wspólnym czytaniu fragmentów „Dnia słodkiej śmierci”, przy kieliszku, żeby lepiej wczuć się w nastrój, i pokazali szefowej lokalu fragmenty powieści. Chciała odbić na ksero, dostała w prezencie egzemplarz. Zaprzyjaźnili się i od tamtej pory już kilka klubowych wigilii organizowali właśnie w Lotosie. Odbite strony kryminału zdobią ściany restauracji, obok metalowych tabliczek pomysłu właścicielki: „Mistrzowie świata upraszani są o spokój”. Grzegorz Cielecki, antykwariusz, rocznik 1969, dorastał w końcówce PRL. W latach szkolnych namiętnie czytał kryminały – serie „Z kluczykiem”, „Z jamnikiem”, „Labirynt”. Potem, jak większość, o kryminałach zapomniał. Do czasu, gdy 10 lat temu dostał w prezencie dobrze ponad sto egzemplarzy starych powieści milicyjnych. Leżały za kanapą, nie bardzo wiedział, czy jest po co wstawiać je do antykwariatu. Aż zobaczył, jak kolejni goście myszkują w książkach, cytują całe fragmenty. On też zaczął czytać i wpadł.\r\n\r\nDziś MOrd zrzesza ponad setkę miłośników kryminałów milicyjnych. Piszą recenzje i publikują je w kolejnych tomach, „Pierwsza seta”, druga, doszli do trzeciej. Wydają też najciekawsze powieści z tamtych lat. W bardzo niskich nakładach 100–200 sztuk, więc można je kupić tylko w Internecie. Ciągle też odnajdują nowe pozycje. – Niektóre powieści kryminalne były wydawane tylko w jednym województwie albo ukazywały się w odcinkach, w gazetach i nie miały wersji książkowej – mówi Grzegorz Cielecki. Ale najważniejsze są spotkania w miejscach opisywanych w powieściach. Np. na warszawskim Bródnie toczą się akcje „Trzy razy Omega”, „Śmierć wśród chryzantem” i „Zbrodnia na Cyrhli”. W czasie praskiego clubbingu odwiedzili bar mleczny Rusałka, bazar Różyckiego, zajrzeli do miśków (wybieg dla niedźwiedzi przed warszawskim zoo), gdzie często umawiał się na spotkania porucznik Szczęsny, bohater książek Anny Kłodzińskiej, pogromca paserów, spekulantów, cinkciarzy i agentów obcego wywiadu.
Miejsc, gdzie czas się zatrzymał, jest coraz mniej w Warszawie – mówi Cielecki. – Poza Lotosem są to Mozaika, Paragraf, Jaś i Małgosia, Bar przy Kaśce, Amatorska, Poziomka. I z dziesięć barów mlecznych. Słynny Karaluch obok Uniwersytetu Warszawskiego padł, Rusałka jeszcze się trzyma. Cielecki chciałby, żeby zostały. Przynajmniej dopóki mają swoich zagorzałych wielbicieli, skłonnych przejechać pół miasta, by posiedzieć i powspominać. A peerelowskie kryminały? Nieznośnie propagandowe, literacko często bardzo słabe, o przewidywalnej fabule i zawsze takim samym zakończeniu, w którym triumfuje dzielny oficer Milicji Obywatelskiej? To prawda, ale w Polsce Ludowej wydano ok. 2 tys. tytułów – mówi Cielecki. – Kryminał milicyjny jest zjawiskiem w literaturze, czy nam się podoba, czy nie.
fot. Stanisław Ciok