Klubowe wieczory (4) – brak daty

Czwarte spotkanie Klubu przypadło na niedzielne popołudnie. Pierwszy pojawił się Jacek i sądziłem, że przez jakiś czas będziemy sami. Wkrótce jednak nadszedł Smolu. Przewodził silnej grupie. Wraz z nim pojawiła się Ama, jej koleżanka Kasia (nowa Klubowiczka) oraz Bartek z Agnieszką (nowa Klubowiczka). Potem jeszcze doszedł Remek, Andrzej, Paweł i Marek. Było wiec nas 11 osób, co stanowi rekord klubowej frekwencji. Brakowało jedynie Ani (chora) oraz Joanny Rożko. Ola jest Klubowiczką wirtualną. Nie pojawia się osobiście, ale opłaca składki i nawet zamierza pisać do „MO-nitora”.

Wydarzeniem wieczoru było rozdanie pierwszego numeru naszego biuletynu „Monitor” zawierającego 9 recenzji. Mam nadzieję, że od tej pory teksty będą spływać już na bieżąco i nie będę musiał zapychać połowy numeru swoimi materiałami. W pierwszych, gorących ocenach dominowały głosy zachwytu i euforii. Tu i ówdzie pojawiły się jednak uwagi, że recenzje to trochę mało (Andrzej Byczak) oraz, że należy zamieszczać sprawozdania ze spotkań klubowych (Marek), a także informacje o seriach i zbiorach (co jest, co posiadamy w bibliotece itd.). Jak najbardziej się z tym zgadzam. Sam zamierzam dołączyć  swój kamyczek. Przed wszystkim czekam jednak na materiały od Klubowiczów. Wspólnie musimy pisać swoja historię.

Przedstawiłem kilkanaście nowości w naszej klubowej bibliotece nabytych ze składek. Dla porządku zaznaczę, że na spotkaniu zebraliśmy 39 zł (Paweł 10 zł, Kasia 10 zł, Barek 5 zł, Jacek 4 zł, Prezes 10 zł). Andrzej Byczak obiecał dosłać coś przelewem.

Bohaterem  był Zygmunt Zeydler-Zborowski, trzeci, po Annie Kłodzińskiej i Jerzym Edigeyu, z wielkiej trójcy powieści milicyjnej. Streszczone zostały znamienite utwory: „Bardzo dobry fachowiec” (pozwoliłem sobie zwrócić uwagę na fragmenty, w których Rolson poznaje Warszawę oraz ukazałem niedostosowanie międzynarodowego mordercy do naszych realiów, co w końcu doprowadziło go do zguby). Andrzej omówił „Pieczeń sarnią” ze szczególnym uwzględnieniem problematyki wiejskiej i lokalnej obyczajowości. Intryga dotyczyła podmieniania cielaków rasowych zwykłymi. Jacek wspomniał o „Paście do zębów”, w której ukryta była trucizna. Andrzej dodatkowo omówił „Sylwester inspektora Rogosza” Wilhelminy Skulskiej. Akcja rozgrywała się w środowisku wyrokowców, stąd gwara więzienna i słowa w rodzaju kindybał, cwel oraz parówa. Agnieszka skupiła się książce „Człowiek o centkowanej twarzy”, które akcja częściowo rozgrywa się w burdelu. Klubowiczka wybrała kilka smakowitych cytatów. Bartek podzielił się refleksjami z książki „Otruć czy pokochać” niejakiego Rowina. Bliższą wiedzę wspomnianych publikacjach zyskamy z recenzji, które powinny niebawem napłynąć.

Po części merytorycznej było w planie obejrzenie filmu z serii „07 zgłoś się”. Odcinek „Przerwany urlop” na podstawie „Bardzo dobrego fachowca” Z. Zborowskiego. Przed projekcją rozlano piwo przyniesione przez Andrzeja Byczaka i wino przyniesione przez Kasię. Wcześniej raczyliśmy się znakomitym kwasem chlebowym, który dostarczył Bartek.

Wszyscy rozlokowali się na kanapie, krzesłach i dywanie. Było dosyć ciasno, ale przytulnie. Co poniektórzy chrupali ciasteczka. Można było również swobodnie korzystać z toalety lub wychodzić na korytarz zapalić. Zgasło światło i pojawił się Marcin Troński jako Kurt Rolson, a dopiero potem do akcji ruszył porucznik Borewicz. Zgodnie orzekliśmy, że to jeden z ciekawszych odcinków. Intryga naciągana, ale te odzywki, ale scenki rodzajowe i obyczajowe. Po prostu poezja.

Była późny wieczór, kiedy Klubowicze rozchodzili się do domów. To było bardzo udane spotkanie.

Dla porządku odnotuję tylko, że na materiały do 2 nr „MO-nitora” czekam do 15 stycznia.
Grzegorz Cielecki