- Autor: Jocelyn i Kester Brent
- Tytuł: Na oczach wszystkich
- Wydawnictwo: Czytelnik
- Seria: Z jamnikiem
- Rok wydania: 1973
- Nakład: 80290
- Recenzent: Marzena Pustułka
„Patrzenie jest widzeniem rzeczy, a dostrzeganie jej wyborem” *
„Na oczach wszystkich” jest drugą, chyba ostatnią , książką kryminalną duetu Brentów, czyli Jerzyny i Kazimierza Słomczyńskich.
Podobnie jak w pierwszej akcja umiejscowiona jest w realiach anglosaskich lat 70-tych. Młode małżeństwo, psycholożka i matematyk ( właśnie Brentowie) zostają zaproszeni na weekend do szkolnego kolegi Kestera, który wraz z żoną i jej rodziną mieszka w prawdziwie średniowiecznym zamku gdzieś nad morzem, w pobliżu Kanału Bristolskiego — ” przed nimi stała zwalista budowla z szarego kamienia. Prostopadłościenny trzon budynku łączył się swym krótkim bokiem z basztą dochodząca do urwistych skał, za którymi szumiało morze. Wdzięczny ganeczek z czterema kolumienkami , najwyraźniej dobudowany w znacznie późniejszych czasach , był oczywista pomyłką rekonstruującego obiekt architekta”. Mamy więc tajemnicze zamczysko, a jeszcze bardziej tajemnicze są powiązania i stosunki własnościowo-finansowe łączące rodzinę , zamieszkująca wspólnie ten dom. Otóż główna właścicielka, niejaka Susan Wheeler-Hart pozostawiła dość oryginalny testament. Każdy ze spadkobierców, w zależności od stopnia pokrewieństwa dostawał większą lub mniejszą ( proporcjonalnie ) część majątku. Warunkiem jednak nabycia spadku było wspólne zamieszkanie całej rodziny pod jednym dachem ( Susan miała wysoko rozwinięty instynkt rodzinny ) przez okres 3 lat, dopiero potem można majątek sprzedać, ale tez za zgodą wszystkich żyjących spadkobierców. I tu jest pies pogrzebany. Wprawdzie właśnie mijają trzy lata wspólnego mieszkania i młodsi krewni chętnie pozbyliby się kłopotliwej schedy, ale na drodze wszystkim staje najstarszy członek rodziny Alec Wheeler — „despotyczny, zarozumiały i kłótliwy. Najprostszej rzeczy nie można z nim załatwić, a bez przerwy wtrąca się do nie swoich spraw i wyczynia jakieś awantury…Wszystkim już dobrze zalazł za skórę.” Tak krewnego żony określa Fred Ramsay. Alec jest na mocy testamentu właścicielem połowy majątku i bardzo konsekwentnie sprzeciwia się sprzedaży, a nawet wszelkim próbom unowocześnienia budowli. Panują tam wręcz feudalne stosunki. Ocho, pomyślałam, mamy potencjalną ofiarę, ale trochę się myliłam. Na razie rozpoczyna się weekend, w piękną , słoneczną sobotę towarzystwo wybiera się na ryby .Łowią nad małą zatoczką, naprzeciwko maja widok na laboratorium i obserwatorium astronomiczne Aleca (bo był to jedocześnie zapalony naukowiec ). Sam właściciel duma nad swoja pracą w fotelu na tarasie. W pewnym momencie kuzynka Beatrix postanawia zrobić mu wątpliwej jakości dowcip, podkrada się po skarpie pragnąć poprzestawiać mu przyrządy naukowe , i wtedy…..Wtedy stajemy się świadkami, jak przebudzony nagle Alec wpada w szał i dusząc swą kuzynkę popycha ja stopniowo po tarasie, w końcu zrzucając ze skały prosto w wzburzone morze! Na oczach wszystkich! Niesamowite! Nasza grupa rzuca się na pomoc, ale po dobiegnięciu do budynku nie znajdują tam ani ciała Beatrix, ani Aleca, który w tym czasie pobiegł już do głównego budynku. Po chwili zostaje odnaleziony w swojej pracowni , ale niestety w charakterze zimnego trupa. Wszyscy są przekonani, że w chwili desperacji i wyrzutów sumienia po śmierci kuzynki popełnił samobójstwo. Innego zdania są niestety przybyli na miejsce policjanci, oraz inspektor Keval ze Scotland Yardu. Nie ma wątpliwości — Alec Wheeler został zamordowany! Tyle treść.
Najważniejszą , moim zdaniem , rzeczą w tej książce jest tytuł — „Na oczach wszystkich”. Tu mamy właśnie dowód, jak zwodnicze i wybiórcze może być nasze spostrzeganie rzeczywistości. Wszyscy widzimy to samo, ale nasz wybór i osąd rzeczywistości może być bardzo różny, a rzeczy dziejące się niejako na pierwszym planie, wypierają z naszej świadomości istotne w sumie szczegóły, jednak dziejące się trochę jak gdyby na drugim planie . Na tym polegają przecież sztuczki — magiczki, prawda? Umysł ludzki i działające poprzez niego zmysły są jednak diabelnie skomplikowane i nie do końca rozumiemy ich działanie, a świadomość i podświadomość wyczyniają cuda z naszym pojmowaniem rzeczywistości. Weźmy choćby pod uwagę, jak wielki wpływ na efekty leczenia ma pozytywne myślenie i nastawienie do swojej choroby, wola niezłomnej walki i przekonanie o zwycięstwie, czy np. efekt placebo działania niektórych lekarstw. Skąd to się bierze? Tego . tak naprawdę, nie wie nikt. Być może moje rozważania idą za daleko i zbyt odbiegam od tematu recenzji, ale takie właśnie nasunęły mi się rozmyślania po przeczytaniu tej książki.
Inna sprawa to miejsce akcji. Zawsze zastanawiałam się , dlaczego tak wielu autorów (polskich ) na miejsce akcji swoich książek wybiera bardziej lub mniej egzotyczne, ale jednak cudzoziemskie miejsca, i dlaczego te książki są ciekawsze, przynajmniej w mojej ocenie ( chociaż nie wszystkie, ale większość). Doszłam do wniosku, że po pierwsze egzotyka — w PRL-owskiej rzeczywistości , dla większości społeczeństwa nawet Wielka Brytania była czymś zupełnie odmiennym , o czym można było co najwyżej poczytać, ( bo i filmów zagranicznych było mało — chociaż wszystkich było stać na kino, nie to co dzisiaj). Tak , że opisy życia tej „zdegenerowanej”, i „zachodniej” społeczności były o niebo bardziej interesujące niż problemy skradzionej w spółdzielni przędzy czy zamordowanie wiejskiego pijaczka i chuligana, o czym można było przeczytać w Trybunie Ludu. Zupełnie inny wymiar zbrodni. Oczywiście bardzo generalizuję, (przecież powieści Edigeya, Kłodzińskiej i ZZZ też cieszyły się niesłabnącym powodzeniem, i dzięki nam, nie chwaląc się, cieszą się do dzisiaj) ale sądzę, że problem może być interesujący do rozważenia.
Osobiście bardzo zachęcam do przeczytania tej książki, jest naprawdę interesująca. Swobodna narracja, ciekawe opisy, dobre dialogi i naprawdę intrygująca, oryginalna intryga to prawdziwe zalety kryminalnej powieści. Czego można chcieć więcej?
* tytuł to cytat z wiersza Urszuli Kozioł, ale niestety nie pamiętam którego, a i za dokładność nie ręczę, ale pasował mi tu jak ulał.