Matuszkiewicz Irena – Nie zabijać pająków 5/2008

  • Autor: Matuszkiewicz Irena
  • Tytuł: Nie zabijać pająków
  • Wydawnictwo: W.A.B.
  • Seria:  Mroczna seria
  • Rok wydania: 2007
  • Nakład:
  • Recenzent: Anna Lewandowska

Zwariowany sejmik i głodny detektyw

Irena Matuszkiewicz znana była dotąd głównie wielbicielkom literatury kobiecej. Jej książki, zawierały wprawdzie wątki sensacyjne, a jedna nawet sf, ale wątek romansowy wybijał się zdecydowanie na plan pierwszy. „Nie zabijać pająków” jest jej pierwszym kryminałem, ale całkiem dobrym i godnym polecenia.


Rzecz dzieje się na obrzeżach niewielkiego miasta gdzieś w okolicach Torunia (autorka preferuje te okolice, ponieważ sama tam mieszka), w starym budynku, który zamieszkuje kilka rodzin. W pobliżu stoi tylko niewielki dworek, który właścicielka remontuje i ma zamiar przeznaczyć na ośrodek agroturystyczny. Mieszkańcy nazywają swoją kamienicę „sejmikiem”, znają się od lat, przyzwyczaili się już do siebie i przez palce patrzą na wybryki sąsiadów. Dopiero gdy do jednego z mieszkań wprowadza się rodzina Pająkowskich (mąż i żona – byli funkcjonariusze milicji oraz ich córka), okazuje się, że wszyscy lokatorzy są uciążliwi dla otoczenia i łamią wszelkie możliwe paragrafy. Jedni (matka i syn) to alkoholicy, którzy zakłócają spokój pijackimi awanturami. Inni natomiast kłócą się na trzeźwo, bo mają zwyczaj głośnego mówienia, a w dodatku mają strasznie głośną niepełnosprawną córkę. Lokatorka z parteru prowadzi się niemoralnie i przyjmuje w mieszkaniu kochanków, hałasując przy tym okropnie. Jeszcze inna hałasuje na schodach, biegając po nich w szpilkach. Psy robią kupy wszędzie, a dzieci zachowują się za głośno. Na wszystko są odpowiednie paragrafy, lokatorzy je nagminnie łamią, a Pająkowscy sprowadzili się chyba tylko po to, żeby pilnować praworządności.
Najgorzej ma emerytowana nauczycielka z pierwszego piętra, dystyngowana dama, posiadająca dwa przepiękne, wykastrowane kocury syjamskie. Pająkowscy oskarżają ją o to, że hoduje koty, rozmnaża je bez opamiętania i wyrzuca przychówek do piwnicy. Na nic zdają się tłumaczenia, że w przypadku jej kotów rozmnażanie nie wchodzi w grę – co kilka miesięcy Pająkowscy składają na nią oficjalną skargę i musi się gęsto tłumaczyć przed policją.
Pająkowscy składają skargi na wszystkich, podsłuchują, nagrywają, robią zdjęcia, znają cały kodeks wykroczeń na pamięć, a policja, nie wiedzieć czemu, przyjeżdża na każde ich wezwanie, nawet to najbardziej bezsensowne.
Pewnego dnia Pająkowski, a raczej jego zwłoki, zostaje znaleziony w pobliskim lesie. Ktoś go zadźgał nożem, a na głowę włożył mu diabelskie rogi migocące światełkami – zabawkę małego Mieszka. Oczywiście policja wdraża śledztwo. Prowadzi je komisarz Jacek Dyna.
Nie jest to łatwa praca. Podejrzani są wszyscy, wszyscy kręcą i mijają się z prawdą. W dodatku panują okropne upały, a jakby tego było mało, to komisarz Dyna jest po prostu zwyczajnie… głodny. Jego żona, lekarka, zaordynowała mu ostrą dietę i biedny komisarz odżywia się ostatnio wyłącznie dodatkami do mięsa, tak nieapetycznymi, jak na przykład sałata (szkoda, że nie wziął przykładu z naszego Prezesa, który zjada wszystko, co zielone, w każdej ilości). Zdesperowany komisarz poradził wprawdzie złośliwie małżonce, żeby kupiła kawałek łąki i zaczęła go po prostu wypasać, zamiast podawać mu zielsko na talerzu, ale pani komisarzowa była niezłomna.
Tak więc nieszczęsny komisarz, nękany przez głód, upał i wybujałą fantazję lokatorów, z których każdy miał mnóstwo powodów, by zgładzić Pająkowskiego, brnie z trudem przez meandry śledztwa. Na szczęście jest człowiekiem bystrym i potrafi wyciągać logiczne wnioski, więc śledztwo posuwa się do przodu. I jak w klasycznym kryminale – winny zostaje ujęty, a jest nim człowiek, który wydaje się najmniej podejrzany.
A Pająkowska nadal pisze skargi na lokatorów, którzy pod wodzą komisarza zakłócają spokój publiczny, urządzając hałaśliwe zebrania na podwórku…