Kłodzińska Anna – Nie bój się nocy – Trzecia seta 48

  • Autor: Kłodzińska Anna
  • Tytuł: Nie bój się nocy
  • Wydawnictwo: Czytelnik
  • Seria: Z jamnikiem
  • Rok wydania: 1968
  • Nakład: 40280
  • Recenzent: Katarzyna Piwowarczyk-Atys
  • Broń tej serii: Trzecia seta

Powieść dla zuchwałych, czyli czwarty stopień przerażenia

Gdy dowiedziałam się od Prezesa, że przypadnie mi zaszczyt recenzowania powieści p. Kłodzińskiej, byłam przerażona.

Przerażona podwójnie – raz, że złamano monopol naszego klubowego specjalisty Pawła D. (w tym miejscu musze przypomnieć, że nie ma monopolu na autorów recenzowanych. Sam napisałem trzy recenzje z Kłodzińskiej. Oczywiste jest jednak, że Paweł pozostaje głównym specem od tej autorki i zapewne Klubowiczce Piwowarczyk chodziło o wyrazęnie szacunku dla wiedzy Hlubowicza Duńskiego, co jest w pełni zrozumiałe – przyp. red.)– dwa, że na okładce książki zamieszczono okropny rysunek: siedzi w kawiarni pani z panem, a w tle obraz duszonej kobiety. Przyznacie, że takie połączenie jest dość makabryczne. Wszak wiadomo, że Klubowiczki lubią przebywać w kawiarniach i klubokawiarniach.

Trzecie przerażenie ogarnęło mnie podczas lektury. Powieść dotyczy serii tajemniczych zabójstw na Osiedlu. Mordowane były samotne kobiety, wracające przez krzaki wieczorem do domu. Czyli „wypisz wymaluj” ja i pewnie setki innych kobiet. Osiedle było tak anonimowe, że spokojnie można by rozpoznać w nim każde blokowisko. Na dodatek mordowane były brunetki z ciałem, a akcja rozgrywała się w okolicach Bożego Narodzenia. Naprawdę bałam się coraz bardziej.

Oprócz tego lektura nie dostarczyła nieprzyjemnych wrażeń. Przyjemnych też zresztą nie. U Kłodzińskiej wszystko jest poprawnie i sztampowo. Mordercą okazuje się osoba nie brana wcześniej pod uwagę, zwroty akcji są, napięcie jest dawkowane z umiarem, no i oczywiście kapitan jest Szczęsny… Niestety, nie zanotowałam żadnych nowych faktów z jego biografii.

Jak zwykle u tej autorki akcja jest silnie osadzona w realiach epoki. Na kilku stronach znajduje się opis „Podwieczorku przy mikrofonie”. Przytoczę obszerne fragmenty. Zwróćcie uwagę na szczególny sposób konstrukcji opisu. Gdyby nie fakt, że kiedy powstawała ta książka nie było komputerów, to założyłabym się, że Kłodzińska pracowała metodą ‘kopiuj-wklej’.„(…) dochodziła już piąta, a dwieście szósty „Podwieczorek przy mikrofonie” jakoś się nie rozpoczynał. Wreszcie zapalono kolorowe światła, przy instrumentach pojawił się zespół Mariana Radzika i na estradę wyszedł uśmiechnięty Wiktorczyk, z czarną muszką przy białej koszuli. Pianista zagrał znany refren, goście z zadowoleniem poprawili się w krzesłach. (…) – Uprawia pan różne gatunki literackie: prozę, poezję, krytykę – mówiła na estradzie Jadwiga Radomińska. Jej rozmówca był tym razem Stanisław R. Dobrowolski. Uśmiechnął się i wpadł jej w słowa: – No przecież muszę z czegoś żyć… Sala wybuchnęła śmiechem (…) Na estradzie Połomski, drobny, szczupły – zdawało się jeszcze bardziej niż zwykle – w ciemnym granatowym ubraniu [i pewnie w peruce], śpiewał o swoim domu który na kogoś czeka [???], była to pieśń rosyjskiego kompozytora, lecz z polskimi słowami [no oczywiście…, poza tym browar dla tego kto zidentyfikuje o jaką piosenkę chodzi]. Na estradzie Tadeusz Chyła, ciemnobrody, w brązowym swetrze, z gitarą na przewieszonym przez plecy szafirowym jedwabnym sznurku [ależ zestaw kolorystyczny], na pół mówił – na pół śpiewał „Sen psa” K. I. Gałczyńskiego, akompaniując sobie z cicha. Sala była zasłuchana. Chyła cieszył się dużą popularnością, lubili jego ballady, zwłaszcza o krakowiaczku, co cijał, o złotej karocy czy cysorzu. (…) Na estradzie sołtys Kierdziołek, spod oka spozierając na roześmianych widzów, prawił o wigilijnej gwiazdce, Chlapkowicach, Zośce i czym tam jeszcze.”

Poza tym, Kłodzińska sprawia że Szczęsny ma wyjątkową okazję przetestować nową metodę ‘znakowania’ przestępcy. Bardzo byłabym ciekawa co by na ten temat powiedział jakiś chemik, lub fizyk: „ – Arit, oznaczony którymś z izotopów promieniotwórczych, na przykład właśnie BX jest lepszy od zwykłego, bo jeżeli posypiesz nim jakiś przedmiot, to wysyła on potem cząsteczki ABX. – Wysyła cząsteczki ABX? Poczekaj to znaczy że można je wykryć przyrządem Carrisa? – Oczywiście. Ale teoretycznie, bo wysyłanie jest tu bardzo słabe, nie więcej niż parę impulsów na minutę. (…) Trzeba zrobić zdjęcie tego przedmiotu. Wysyłanie cząsteczek ABX zaciemnia emulsję fotograficzną.” A co to jest u diabła przyrząd Carrisa?

Podsumowując – Kłodzińska prezentuje stały niski poziom, a trawestując Dobrowolskiego, można powiedzieć, że napisała tę książkę, no bo przecież musiała z czegoś żyć.