- Autor: Iwanow Walentin
- Tytuł: Na tropie (Po sledu)
- Wydawnictwo: Iskry
- Rok wydania: 1955
- Nakład: 20176
- Recenzent: Robert Żebrowski
Dywizje owadzich żołnierzy
Niedawno recenzowałem powieść Walentina Iwanowa pt. „Władcy energii”. Dziś kolej na drugą jego książkę, która tak jak i pierwsza, jest „białym krukiem”. Pisanie jej autor ukończył w kwietniu 1951 roku. Liczy ona 275 stron. Jej akcja toczy się na początku lat 50. w ZSRR i w Niemczech.
Tajemniczy Sudariew planował ruszyć w step usytuowany na południowy wschód od Gór Uralskich. Jako przewodnika najął niejakiego Klebanowskiego, który trzy lata wysługiwał się Niemcom, a po wojnie – pod zmienionym już nazwiskiem – został przerzucony z zachodniej części Niemiec do Rosji, gdzie był tzw. uśpionym agentem. Sudariew polecił mu dobrać jeszcze trzech mężczyzn do pomocy. Wybrani zostali: Figurnow (strzelec ze Związku Łowieckiego), Kripunow (przestępca gospodarczy) i Machmet (rozbójnik, morderca i kolaborant). W stepie przypadkowo trafił na nich zootechnik Iwan Ałonow, z zamiłowania myśliwy, którego tamci usiłowali pozbawić życia. Kiedy zabili jego myśliwskiego psa, Ałonow postanowił ruszyć ich śladem. Co jakiś czas dręczyły go pytania: kim oni byli, czego szukali w stepie, dokąd uszli i na czyich byli usługach.
Profesor Jeremiasz (Jerry) Berteridge w fabryce farmaceutycznej prowadził prace nad owadami. Udało mu się wyhodować nową, olbrzymią i wściekle głodną szarańcze. Karmił ją ekstraktem z 72 gatunków roślin, w tym uprawnych i drzew owocowych, który wzbudzał nienasycony głód, przez co szarańcza ukierunkowana była na całą florę bez wyjątku. Bauning – jeden z kierowników amerykańskiego wywiadu w Europie Zachodniej, czternaście razy próbował przemycić szarańczę do Rosji, ale bez powodzenia. Udało się to dopiero Sudariewowi, który przemycił osiemset celuloidowych pudełeczek zawierających milion sześćset tysięcy jajeczek szarańczy Berteridge’a. „Potomstwo szarańczy wylęgłej z jednego pudełka może po miesiącu zniszczyć dziennie piętnaście kilometrów kwadratowych pola, lasu, stepu czy łąki”. Prędkość przelotowa owadów wynosiła zaś 70 km/h.
Kiedy Ałonow zorientował się, jakie działania prowadzi śledzona przez niego banda, zawiadomił stosowne władze. Do akcji antydywersyjnej ruszyło wojsko, organy bezpieczeństwa i milicja, a zaangażował się w nią też kolejowy wydział polityczny. Na niebie pokazały się samoloty zwiadowcze. W takiej sytuacji przestępcy nie mieli żadnych szans.
To już kolejna recenzowana przeze mnie w ostatnich dniach powieść z obozu socjalistycznego, z lat 50., dotycząca dywersji biologicznej ze strony państw zachodnich. Jest ona wypełniona propagandą, samouwielbieniem i złośliwością. Np. generał Dwight Eisenhower nazywany jest w niej generałem Vickiem o nazwisku Esel-Gauner (po niemiecku: osioł-oszust). Muszę przyznać, że już jestem zmęczony tym regularnym faszerowaniem się literaturą komunistyczną i nawet nie chce mi się o tej książce nic więcej pisać. Tego typu książki powinno się czytać raz na miesiąc, a nie kilka w tygodniu. Niestety największa liczba „białych kruków” będących w zainteresowaniu naszego Klubu, jest tego właśnie rodzaju.