Robert van Gulik – Sędzia Di i złote morderstwa 18/2013

  • Autor: Robert van Gulik
  • Tytuł: Sędzia Di i złote morderstwa
  • Wydawnictwo: Państwowy Instytut Wydawniczy
  • Rok wydania: 2006
  • Recenzent: Iwona Mejza

„Sędzia Di Ren Je był postacią historyczną, żył w Chinach w siódmym wieku naszej ery, za panowania dynastii Tang. Stał się bohaterem popularnych opowieści gawędziarzy; z gawęd tych wyrosła później chińska powieść kryminalna.

Wyczyny sędziego Di stanowią przykład legendarnych osiągnięć detektywistyki, niezachwianie prawego charakteru, nadludzkiej niemal przenikliwości.”
Tyle z noty od wydawcy umieszczonej na końcu książki.
Sędzia Di nie bez przyczyny nazywany jest chińskim Sherlockiem Holmesem. To właśnie dzięki umiejętności dostrzegania drobiazgów i kojarzeniu drobnych, wręcz niekiedy banalnych faktów udaje mu się rozwiązywać wcale nie łatwe zagadki. Pierwszą z tych zagadek musi rozwiązać zaraz na początku swojej kariery sędziego. Młody Di zostaje mianowany sędzią pokoju w wiecznie zasnutym mgłą okręgu Peng-lai. Jedzie zająć stanowisko zwolnione przez poprzedniego sędziego, który został zamordowany. Wprawdzie nikt nie wie w jaki sposób sędzia został otruty i dlaczego, niemniej jednak wiadomo, że sam trucizny nie zażył.
Sędzia Di wyrusza w podróż odziany skromnie, mając u swego boku jedynie wiernego służącego Hoong Lianga i słynny miecz Dżdżysty Smok. Po drodze uczestniczy w potyczce z braćmi z zielonych lasów, byli to ludzie, których można nazwać chińskimi Robin Hoodami. Zabierali bogatym, często urzędnikom państwowym, a dawali potrzebującym. Z potyczki sędzia Di wychodzi zwycięsko, zyskując sobie szacunek napadających, którzy oferują mu swoje usługi.
Po dotarciu do Peng lai sprawy zaczęły się komplikować. Sędzia Di szybko wszedł w tryby pracy. Co miał do zrobienia w ramach wykonywanych obowiązków to robił, a resztę czasu poświęcał na rozwiązanie zagadki śmierci sędziego oraz: zniknięcia młodej kobiety, zniknięcia jednego z urzędników, oraz nieoczekiwanej śmierci. I ducha sędziego. Oj dużo się dzieje naraz w książce. Zagadka za zagadką do rozwikłania. Pozornie mało ważne zdarzenia nabierają znaczenia, a prawdziwy trop prowadzi do Korei, a może z Korei. Nie zdradzę tajemnicy, bo czytanie straciłoby urok. A czyta się książkę Roberta van Gulika wyjątkowo dobrze. Umiejętnie wymierzone składniki, na które składają się nietuzinkowa, bardzo interesująca zagadka kryminalna, fascynujące tło historyczne i smaczki obyczajowe, przystosowane w pewnym stopniu do mentalności europejczyka ( w książce są odpowiednie wyjaśnienia)oraz potoczysty język ( myślę, że jest to też zasługa tłumacza) dają nam ciekawą książkę, w pewnym stopniu o walorach edukacyjnych. W końcu co my wiemy o Chinach, które w czasach dzisiejszych kojarzą się z Tybetem i zalewem różnego rodzaju towarów.
Robert van Gulik, holenderski dyplomata, sinolog, znawca i miłośnik  chińskiej literatury, pomimo ogromnych zasług dla rozpowszechniania chińskiej literatury pięknej, kojarzy się przede wszystkim z postacią sędziego Di. Pierwsza książka powstała w 1949 roku i zapoczątkowała całą serię liczącą siedemnaście tomów. Ja po kolejne będę sięgała z niekłamaną przyjemnością.