Lewandowski Konrad T. – Magnetyzer 45/2013

  • Autor: Lewandowski Konrad T.
  • Tytuł: Magnetyzer
  • Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie
  • Rok wydania: 2007
  • Recenzent: Grażyna Głogowska

Konrad T. Lewandowski jest postacią niebanalną i barwną. Notka biograficzna w Wilkipedii ujawnia, że to nie tylko autor kryminałów, ale także powieści fantasy, komiksu o krasnoludkach, redaktor poczytnych periodyków takich jak na przykład Skandale, inżynier-chemik oraz twórca ontologicznej teorii rzeczywistości.

Co więcej, nie obce są mu tajniki powieści steampunkowej i tajniki reżyserii filmowej.
Jeżeli dodamy, że jest on przy tym luteraninem-neopoganinem oraz literatem-laureatem to otrzymamy wizerunek mogący konkurować wszechstronnością zainteresowań ze słynnymi twórcami renesansu.

Chętnie dzieli się swoim bogatym doświadczeniem. Czytając pierwszą powieść z kryminalnej serii poświęconej dokonaniom komisarza Jerzego Drwęckiego czytelniczka bez trudu zauważy ślady licznych i różnorodnych zainteresowań autora. Mamy tu bowiem do czynienia z literaturą znacznie wykraczającą poza schemat klasycznej powieści kryminalnej (nawet w wersji retro) – to raczej wielowarstwowy utwór rozgrywający się symultanicznie w różnych planach czasowych z elementami kroniki towarzyskiej, traktatu z pogranicza lingwistyki, filozofii i psychologii, socjologicznej analizy tkanki miejskiej, poradnika toksykologicznego by wymienić tylko niektóre wątki.
Z czystym sumieniem mogę polecić recenzowaną pozycję rozmaitym grupom czytelniczek.

I tak kobieta z powolaniem samarytańskim dowie się jak wykonać szarpie. Gimnazjalistka poszukująca bryku z polskiego dowie się kto bywał w Ziemiańskiej pod koniec lat dwudziestych ubieglego wieku. Ambitna policjantka uzyska cenną wskazówkę, iż do błyskotliwej kariery najlepszą drogą jest wysoko postawiona protekcja w kręgach politycznych i stary wujcio gawędziarz. Freudystki mogą poznać interpretację snu o policjancie goniącym przestępcę z pałą. Desperatki gnębione poczuciem winy znajdą cenne przestrogi jak nie należy popełniać samobójstwa. Kandydatki na żony bohaterów dowiedzą się, jakie ilości alkoholu spożywane przez wybranków licują z ich godnością i przyjętą rolą.
I tak przez dwieście pięćdziesiąt stron – dla każdego coś ciekawego. No prawie dla każdego…
Nie polecam bowiem lektury dzieła Konrada T. Lewandowskiego teolożkom, gdyż dowiedziawszy się z niego, iż metodologiczne podstawy ich dyscypliny są w świetle ustaleń logiki trójwartościowej przestarzałe, mogą popaść w zgoła nieprzystojne ich profesji zwątpienie.
Zalecam dużą ostrożność historyczkom – lektura może okazać się ona doświadczeniem niebezpiecznym dla zdrowia.
Przede wszystkim zaś przestrzegamy przed Magnetyzerem miłośniczki kryminalnej intrygi – w pełnej rozmachu i erudycyjno-encyklopedycznych popisów książce autor najwyraźniej zapomniał takowej skonstruować.

Najważniejsze przesłanie powieści wydaje się jednak mieć wymiar uniwersalny i jego praktyczna przydatność jest trudna do przecenienia dla każdej czytelniczki niezależnie od wieku, stanu i profesji: W słowach zawarta jest potencjalnie wielka siła oddziaływania i zręczne ich użycie przez naszego rozmówcę może przynieść mu w dyskusji przewagę, zawsze jednak zamiast wdawać się w próżne dywagacje można wygarnąć do niego z garłacza.