Siesicka Krystyna – Ludzie jak wiatr 28/2012

  • Autor: Siesicka Krystyna
  • Tytuł: Ludzie jak wiatr
  • Wydawnictwo: Harcerskie „Horyzonty”
  • Rok wydania: 1975 (II wydanie)
  • Nakład: 100000
  • Recenzent: Waldemar Szatanek

„Miłość, witraż i Mazury”

Krystyna Siesicka jedna z lepszych pisarek literatury młodzieżowej z okresu PRL. Dość płodna , kilka pozycji (Zapałka na zakręcie, Jezioro Osobliwości czy seria „Portrety”) w ramach gatunku wybitne. W powszechnym rozumieniu pisząca o dziewczynach dla dziewczyn. W moim, pisze dla każdego szukającego wspomnień, śladów dawnych miłości, nostalgii.
W „Ludziach jak wiatr” mamy tych uczuć w bród. Sam tytuł zresztą sugeruje nam iż nie jest to powieść sensacyjna. Ale czy w prostej książeczce dla dorastających dziewcząt narratorem i w jakimś sensie głównym bohaterem może być samotny 40 letni dziennikarz który zaszywa się w mazurskiej głuszy by napisać książkę o miłość ? Oczywiście głusza okazuje się mniejsza niż się spodziewał a na jego oczach rodzą się miłostki ale też i inne uczucia miedzy nastolatkami mieszkającymi  w tej samej leśniczówce co on. W pewnym momencie gdy zorientowałem się że wraz z nim mieszkają trzy piętnastolatki to zadrżałem bo a nuż mamy do czynienia z jakąś polską wersję „Lolity” ? Oczywiście jednak nic z tych rzeczy. Nasz bohater o nieustalonym nazwisku i podwójnym imieniu Jan Sebastian staje się raczej powiernikiem, przyjacielem i mentorem dziewcząt i ich walki o względy jedynego młodzieńca który tam przebywa Tomka.
Oczywiście mimo iż wszystko to jest świetnie napisane nie jesteśmy klubem miłośników romansów tylko zbrodni wiec pominę już dalsze historie obyczajowe i miłosne tej bardzo fajnej powieści a skupie się na dziejącym się w tle wątku kryminalnym (ciekawe czy w podręczniku dla piszących powieści dla młodzieży przykazywano że musi być jakiś wątek kryminalny ? — widzimy go bowiem zawsze nawet w tak nie „przygodowej” fabule jak ta.)
Otóż w czasie wojny grupa polskich patriotów schowała bezcenny witraż z miejscowego kościoła by nie wpadł w ręce Niemców. Pod koniec wojny jednak miejscowi cwaniacy ukryli część witraża by później go korzystanie sprzedać i mimo że upłynęło dwadzieścia lat od wojny nie udało się ustalić co się stało z jednym z okien. Ponieważ leśniczówka i najbliższe miasteczko gdzie dzieje się akcja książki  znajduje się w strefie przygranicznej i trzeba się w niej od razu meldować , KBW i Milicja szybko dowiaduje się że pojawiło się w okolicy dwóch nieznanych typów, z których jeden, obcokrajowiec grzecznie siedział na letnisku zaś drugi zaraz po przyjeździe gdzieś zniknął.
Co może samo w sobie nie byłoby jeszcze dziwne gdyby nie to że rozpoznano w nim jednego ze wspomnianych wcześniej  cwaniaków którzy byli odpowiedzialni za ukrycie zaginionej części witraża. Rozpoczęły się wiec wielotorowe poszukiwania. Cwaniak o jakże polskim nazwisku Szulc poszukiwał ukrytych przez siebie skarbów (nie pamiętał bowiem gdzie dokładnie je schował a jego wspólnik już  nie żył), syn byłego wspólnika złoczyńcy chcąc odpokutować grzechy ojca wraz z grupą miejscowych patriotów  prowadził  drugie poszukiwania . Nad wszystkim czuwało zaś KBW. A nie wiedząc dokładnie o co chodzi i podejrzewając wszystkich wokół swoje śledztwo prowadził nasz główny bohater Jan Sebastian  wspierany przez grupę nastolatków.
To oczywiście opis historii w wielkim skrócie i z pewnymi uproszczeniami. Zainteresowanych odsyłam do lektury mogę tylko powiedzieć że witraż się odnajduje , odpowiednie służby aresztują Szulca który jak się okazuje jest odpowiedzialny za kilka innych kradzieży w obiektach sakralnych. Zaś jego zachodni mocodawca poddany jest dalszej obserwacji.
Na koniec wiec trzy słowa od ojca prowadzącego (recenzujacego) : Polecam, Polecam , Polecam.