Zientarowa Maria – Wojna domowa 160/2011

  • Autor: Zientarowa Maria
  • Tytuł: Wojna domowa
  • Wydawnictwo: Czytelnik
  • Seria: Z jamnikiem
  • Rok wydania: 1964
  • Nakład: 20290
  • Recenzent: Norbert Jeziolowicz

Polska młodzież słucha jazzu i czyta Norwida

Nawet jeśli uznamy bardzo ortodoksyjnie, że w ramach MOrdu recenzujemy tyko powieści kryminalne z czasów Peerelu, to i tak „Wojna domowa” powinna się mieścić w spektrum naszego zainteresowania.

Otóż ten zbiór krótkich scenek obyczajowych wydany został w roku 1964 przez Wydawnictwo Czytelnik w serii „z Jamnikiem”. Najwyraźniej w początkach jej istnienia wydawcy profilowali ją jako szeroko pojęta literaturę popularną i rozrywkową, a nie tylko kryminalną. Tak więc, przynajmniej z czysto formalnego obowiązku zrecenzowania wszystkich publikacji w głównych kryminałowych seriach wydawniczych należy się zająć tą powieścią.

Początki samej „Wojny domowej” sięgają jeszcze nawet lat 50-tych, ponieważ wtedy Maria Zientarowa (pseudonim Miry Michałowskiej) rozpoczęła publikowanie na lamach „Przekroju” krótkich powiastek z życia dwóch warszawskich rodzin. Złożyły się ona na książkę, a następnie na serial telewizyjny, który do tej pory utrzymuje status kultowego. Cieszył się on tak dużym powodzeniem, że nakręcono nawet drugą serię i łącznie możemy się dzisiaj delektować aż 15 jego odcinkami.

Oczywiście, trudno czytać powieść w oderwaniu od serialu i dla mnie bohaterowie „Wojny domowej” mają twarze aktorów; tak już zapewne pozostanie. A że większość epizodów nie nawiązuje wprost do fabuły serialu, można lekturę tej książki potraktować jako swoistą namiastkę trzeciej serii serialu i widzieć oczyma wyobraźni ich ekranizację, a wtedy frajda jest jeszcze większa, Tym bardziej, że chyba nie było powieści milicyjnej, która napisana byłaby z takim poczuciem humoru, nawiązującym nawet trochę do dobrodusznego patrzenia na świat przez Szwejka. Dowcip i pewna lekkość stylu były wtedy u naszych pisarzy towarem zdecydowanie deficytowym.

Poszczególne epizody w książce nie są powiązane bezpośrednio jedną generalną fabułą, a jedynie osobami bohaterów. Narratorem jest Alina Janowska, której oczami obserwujemy życie rodziny Jankowskich (składającej się z matki, ojca i dorastającego syna Pawła). Rodzina ta kiedyś wyglądała na całkiem normalną, a dzisiaj zostałaby zapewne uznana za dysfunkcjonalną. Chociażby za względu na permanentne przebywanie ojca w delegacji — roli Kazimierza Rudzkiego praktycznie nie ma, jako że istnieje on jedynie w opowiadaniach Ireny Kwiatkowskiej. Nawet kiedyś żona wysyła mu w teren depeszę, że ich syn Paweł czyta prawdziwą książkę (w przeciwieństwie do lektur szkolnych, które za takowe nie uchodzą). Z kolei matce nie udaje się znaleźć żadnej nici porozumienia z Pawłem, który zresztą najczęściej nie odzywa się do rodziców.

Powieść można też potraktować jako swoiste uzupełnienie czy suplement do całego gatunku powieści milicyjnej w zakresie odtwarzania realiów peerelowskiej rzeczywistości widzianej oczami niegdysiejszej klasy średniej czyli rodzin pracowników umysłowych stołecznych urzędów z okresu tzw. małej stabilizacji lat 60-tych. Tym bardziej, że część autorów kryminałów wyraźnie unikała bardziej szczegółowych opisów tła obyczajowo-ekonomicznego swoich bohaterów. Natomiast tutaj mamy tego realistycznego sosu naprawdę olbrzymią ilość. Wszystko: od jugosłowiańskich sardynek po koktajle mleczne za 2,50 zł czy akcentów pamiętanych do dzisiaj przez wszystkich, którym zdarzyło się kończyć chociażby peerelowską szkołę podstawową (obowiązkowe tarcze szkolne na okryciach uczniów czy zbiórka makulatury). Bohaterów powieści nie dziwni także akcja grania przez stołeczne teatry wyłącznie inscenizacji kanonu lektur szkolnych, czego skutkiem jest ograniczenie sprzedaży biletów do grup uczniowskich.

Miłe rozrzewnienie budzą prowadzone przez kilka rozdziałów rozważania oraz konsultacje Aliny Janowskiej z rodziną i znajomymi na temat potencjalnego zakupu telewizora. Ta inwestycja się jednak czytelnikom opłaciła, ponieważ Paweł mógł wpadać do telewizję do sąsiadów, co stanowi punkt wyjścia dla treści kilku epizodów.

Wypada także dodać, że przedstawiany świat mocno jest zakorzeniony jeszcze w latach 50-tych, a rewolucja obyczajowa kolejnej dekady dopiero czeka u bram bloku wschodniego. Młodzież chętnie słucha jazzu (wiele nazwisk polskich i zagranicznych), ale Beatlesi i Brenda Lee są już w natarciu i zapewne roczniki młodsze o 2-3 lata od Pawła i Anuli będą dojrzewały z zupełnie odmienną ścieżką dźwiękową w tle.

Nawiązując jeszcze raz do ojca Pawła wypada jeszcze nadmienić, że w serialu ta postać to jedna z większych tajemnic peerelowskiej popkultury. Chyba nigdzie (a oglądałem ten serial niezliczoną ilość razy) nie ma wskazówki na jego miejsce pracy czy chociażby zawód. Wiadomo, że w czasie okupacji był w oflagu, a legendarne delegacje najczęściej prowadzą go do głównych miast byłego COP-u. Z drugiej strony zawsze nosi się po cywilnemu z takim trochę przedwojennym sznytem, a nawet może w rozliczeniu delegacji uwzględniać wydatki na koniak w barze „Szarotka”. Więc może jakaś instytucja nadzorująca produkcję specjalną ? Natomiast w książce wykonuje on dużo mniej spektakularne zajęcie w jednym ze zjednoczeń przemysłowych, ponieważ jedzie „na kontrol” do pewnej cegielni, która przedstawiła w styczniu rachunki za wykonane prace ogrodnicze. To zresztą chyba jedyny przynajmniej potencjalnie kryminalny wątek w całej powieści.

Tak, więc książkę polecam wszystkim zainteresowanym realiom życia w Peerelu początku lat 60-tych, chociaż ze względu na relatywnie niezbyt duży nakład nie jest ona powszechnie dostępna w antykwariatach.