Jażdżyński Wiesław – Umarli nie składają zeznań 193/2011

  • Autor: Jażdżyński Wiesław
  • Tytuł: Umarli nie składają zeznań
  • Wydawnictwo: Łódzkie
  • Rok wydania: 1961
  • Nakład: 10000
  • Recenzent: Waldemar Szatanek

„Gdzie ta cenzura , gdzie ta cenzura się ja pytam…”

Pamiętacie Zygmunta Hubnera w roli ubeka który nie chce by za dużo „chłopców z lasu” zginęło jak KBW będzie czyściło lasy ? A Witolda Pyrkosza jako bezwzględnego przywódcę „band”? Mogliście ich zobaczyć w dziele Jerzego Passendorfera  „Akcja Brutus”.
Podobno film ten oparty jest na książce Nienackiego „Worek Judaszów” ale mnie jego akcja dziwnie przypomina treść wspomnień Wiesława Jażdżyńskiego który pełniąc funkcje oficera UB toczy szereg walki z „bandami” czy też  jak to się dziś mówi ” z podziemiem niepodległościowym”  i opisuje je w recenzowanej przeze mnie właśnie książce „Umarli nie składają zeznań”
Niestety nie możemy teraz wyjaśnić   który z twórców był pierwszy a kto od kogo ściągał ,  zastanówmy się wiec jak to możliwe że cenzura w latach 60-tych przepuszczała takie książki.
Otóż bowiem w opisie zmagań miedzy podziemiem a organami bezpieczeństwa więcej mamy opisów tych pierwszych i to właściwie dość pozytywnych. Autor często  tłumaczy postawy „ludzi z lasu”, ich drogi życiowe  lub ma wręcz do nich coś w rodzaju szacunku. Oczywiście ostatecznie przegrywają a ich działalność co jest wielokrotnie podkreślane przyniosła ze sobą śmierć tysięcy osób nie tylko  z wojska czy UB ale też cywili.
Jednakże książka nie jest jednoznaczna w swoim wymiarze i przyznaje że to mnie dość mocno nurtuje. ( Podobne zresztą mam wrażenia z lektury „Cichego Donu” Szołochowa gdzie również władza ludowa opisywana jest tak że właściwie nie żywimy żalu czy nienawiści do tych „złych” a w końcu w jednym i drugim przypadku mamy jednak do czynienia z literatura propagandową)
Wspominany już wcześniej autor opisuje zmagania z końca lat 40 — tych w rejonie łódzkim , piotrkowskim i radomszczańskim. Poznajemy wiec kilku przywódców podziemia i historie ich oddziałów , on sam pojawia się nam jako wysublimowany „anglik” który wyróżnia się spośród innych oficerów UB analitycznym podejściem i chęcią oszczędzenia życia swoich chłopców i tych „z lasu”. Urządza nawet mistyfikację udając skoczka z Londynu szukającego kontaktu z „leśnymi”. Ale to już wiecie z filmu.
Oczywiście w filmie widzimy dużo bardziej to wszystko widowiskowo ale sam zamysł śledztwa pozostaje niezmieniony.
Dodatkowo bonusem w stosunku do wersji filmowej jest rozdział poświęcony działalności IX komisariatu mieszczącego się na obrzeżach Łodzi. Tu walka nie toczy się tylko z „politycznymi” ale też ze zwykłymi rzezimieszkami rabującymi sklepy, jubilerów czy handlarzy. Oczywiście często okazuje się że pospolici bandyci są w zmowie z tymi „z lasu” ale przede wszystkim jednak działają na własną rękę .
Niejaki np. Mirys nieformalny szef bandy z Bałut. Miał mir na dzielnicy bo i cukiernie w biały dzień obrobił i czasem jego chłopcy wyrok na milicjancie podpisany przez tych siedzących „w lesie” wykonali jak było trzeba. I można powiedzieć złośliwy na dodatek bo jak szef IX komisariatu stwierdził ” tyle w śródmieściu  bogatych zakładów jubilerskich, futrzarskich. A oni uparli się że zniszczą , zaszargają opinię tutejszego komisariatu” Jednej nocy jednak bandytom podwinęła się noga i udało się mimo strat w ludziach zatrzymać dwóch największych cyngli w bandzie : Płoszajskiego i Chomika. Potem zaś aresztowano  następnych, jednych przypadkiem, innych ze „wsypy”. Jednakże szef bandy śmiał się milicji w oczy i dalej napadał i rabował. I gdy wydawało się że Mirys nie dość że nie wpadnie to jeszcze odbuduje swoją bandę, to ten wpadł przypadkiem w biały dzień zastrzelony przez wywiadowcę będącego po służbie i jadącego do …. dentysty. A po czym on biedak poznał bandytę, mimo że z bolącym zębem jechał ? Otóż oddajmy głos autorowi ” Chociaż służby tego dnia nie miał, zauważył trzech podejrzanych osobników którzy razem z nim wsiedli do tramwaju. Po czym poznaje się podejrzanych osobników ? To wiedzą tylko wywiadowcy…” niestety nie przybliżyliśmy się do tej cennej wiedzy za pomocą tych słów, dodam tylko że wywiadowca został zaczepiony przez jakiegoś pasażera który powiedział mu że tych trzech to bandyci a ten w czarnym ubraniu to ich wódz. Potem zaś mamy scenę pościgu zakończoną śmiercią bandyty ( i jak już mówiłem okazało się że poszukiwanego szefa Bałut — Mirysa) I pewnie autor byłby wielce zadowolony z tego faktu gdyby nie to że dzielny wywiadowca Karbowiak był z  komisariatu II . „Znów ten II komisariat — mruknął porucznik — No cóż pogratuluje wam pierwszy — uśmiechnął się kwaśno” Także gdyby komuś z wam przyszło do głowy grasować jako bandyta po Łodzi zdecydowanie lepiej wybrać rewir komisariatu nr IX.