Zeydler-Zborowski Zygmunt – Inspektor ze Scotland Yardu 69/2011

  • Autor: Zeydler-Zborowski Zygmunt
  • Tytuł: Inspektor ze Scotland Yardu
  • Wydawnictwo: KAW
  • Seria: Różowa okładka
  • Rok wydania: 1976
  • Nakład: 100260
  • Recenzent: Iwona Mejza

LINK Recenzja Mariusza Młyńskiego



Wszystko zostaje w rodzinie.

Major Downar pozwolił sobie na chwilę relaksu, siadł na ławce w Łazienkach, wystawił twarz do słońca. Była ciepła, słoneczna, listopadowa jesień. Długo nie posiedział, ponieważ przypadkiem ,akurat tamtędy przechodził syn przyjaciół, niejaki Wojtek.

W rozmowie, od razu dowiadujemy się, że tenże Wojtek marzy o pracy w milicji, jest silny, zwarty i gotowy, a w realizacji marzeń przeszkadzają mu tylko studia na politechnice. Po rozmowie panowie idą każdy w swoim kierunku, by już niebawem spotkać się z innego powodu i innych okoliczności. Mianowicie Wojtek zostaje oskarżony o zabicie niejakiego inżyniera Seweryna Grudeckiego. Nikt nie wierzy w jego winę, ale dowody mówią same za siebie. Za chwilę zostaje aresztowana następna osoba ,a podejrzenia kumulują się na jednej, wprawdzie bardzo dziwnej, ale jednak rodzinie. Inspektor ze Scotland Yardu okazuje się być dawnym znajomym, jeszcze z czasów wojny, inżyniera Grudeckiego. Ponieważ jakiś czas przed śmiercią inżynier żalił się, że ktoś dybie na jego życie, wezwał do pomocy kolegę, uwierzył, że jest chroniony, poczuł się bezpiecznie i został zamordowany przez kogoś znajomego. Major prowadzi żmudne śledztwo, bada krąg znajomych inżyniera. Dowiaduje się, że inżynier pisał wspomnienia z lat wojny o bohaterach i zdrajcach. Właśnie w tej książce Downar upatruje przyczyny śmierci Grudeckiego. Na razie po prostu przesłuchuje podejrzanych. Oprócz Komendy na miejsce przesłuchań wybiera okoliczne kawiarnie. Cytuję”…-Może spotkamy się gdzieś na mieście- zaproponowała niechętnie. – Dobrze. Gdzie by pani chciała? W kawiarni? – Tak. Najlepiej w kawiarni, ale wolałabym w jakiejś małej kawiarence, zacisznej…
-Może na placu Trzech Krzyży w „Antycznej” albo w tej drugiej, naprzeciwko, na rogu Alei  Ujazdowskich? Zapomniałem jak się nazywa. Zdaje się, ze „Wilanowska”?
-Nie, nie. Tam za duży ruch. Gdzieś na uboczu. Wie pan, jest taka maleńka kawiarenka na Wspólnej. Niedaleko Kruczej. Koło sklepu z porcelaną…”. Nazwy tej kawiarenki niestety nie podano, ale jaki wybór miejsc, byleby tylko nie kłopotać młodej kobiety przesłuchaniem w gmachu Komendy milicji.
Tropów i podejrzanych jest dużo. Rzekłabym nawet, że zbyt dużo.Podrzucane dowody rzeczowe, ciągle zmieniające miejsce. Przesłuchiwani odznaczający się albo wybitną sklerozą, albo mający oznaki choroby psychicznej. Między tym wszystkim namolny inspektor z Yardu  pan Wilkins, tak bardzo chcący pomóc, że aż denerwujący tak zazwyczaj spokojnego majora Downara. Tak się kłębią i miotają. aż w końcu major Downar idzie po rozum do głowy i sprawdza to co powinien był sprawdzić już dawno, a nie wierzyć na słowo. Zakończenie jest trochę zaskakujące, chociaż sprawca od jakiegoś momentu się wręcz narzucał. Skoro winni byli niewinni, to niewinny musiał być winny, w końcu ktoś musiał zabić i to nie jedną, a więcej osób.Ksiażkę czyta się szybko, jest to wprawdzie trochę ponad dwieście stron, ale jest w niej dużo akcji, mało opisów.Niestety postać majora Downara wypada trochę blado. Zamordowany inżynier Grudecki nie budzi sympatii, chociaż nic konkretnego nie można mu zarzucić. Bardzo charakterystyczną postacią jest przyszła teściowa Wojtka, niejaka pani Celina podstarzała damula, jednak pokazana dość stereotypowo.To samo dotyczy jej drugiego męża, niejakiego Wodziewicza, byłego ziemianina, który po prostu budzi zniecierpliwienie. Podsumowując, jest to kryminał, który serwuje nam ciąg nieprzewidywalnych zdarzeń, które w trakcie śledztwa major Downar usiłuje powiązać i dopasować. Prawdę mówiąc poczułam się rozczarowana, ale mimo wszystko warto było go przeczytać. Wszak nie wszystkie kryminały ZZZ muszą trzymać poziom. Zdarzają się wyjątki.