Możajeff Dymitr – Wróciłeś, by zginąć 175/2010

  • Autor: Możajeff Dymitr
  • Tytuł: Wróciłeś, by zginąć
  • Wydawnictwo: Krajowa Agencja Wydawnicza
  • Seria: Czerwona Okładka
  • Rok wydania: 1977
  • Nakład: 100000
  • Recenzent: Marzena Pustułka

Czyhanie na kasę

Już starożytni mawiali ponoć, że jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o kasę — wiadomo,  „pecunia non olet”.  Motyw finansowego zysku jest bardzo często wykorzystywany  przez autorów powieści kryminalnych.

No, ale jeżeli osoba dziedzicząca majątek ma niezbite alibi, po prostu nie mogła zamordować, a nikt inny nie ma motywu to co? Wtedy trzeba pogrzebać głębiej i może się okazać, że motywem jest zemsta, dokonana nawet po wielu latach — ślad prowadzi w przeszłość. A może chodzi o zbrodnię z zazdrości? Ale jeżeli milicjant śledczy nie jest przekonany o winie podejrzanego, motyw zemsty ani zazdrości  nie przekonuje go , to co wtedy? Wtedy grzebie jeszcze głębiej, myśli, główkuje, kombinuje, i co znajduje ? Otóż to, znajduje ….kasę. To znaczy , odkrywa sposób popełnienia zbrodni z najprostszych pobudek pod słońcem — chodzi jednak o kasę. Tak w skrócie można przedstawić treść książki  Dymitra Możajeffa „Wróciłeś, by zginąć”. Akcja rozgrywa się w Warszawie lat siedemdziesiątych, do kraju powraca znany naukowiec Palewski, który od 1937 roku przebywał na emigracji w Stanach Zjednoczonych. Kilka miesięcy po powrocie zostaje zamordowany w swojej willi w Radości. Motyw rabunkowy z góry wykluczony — w sejfie zostały pieniądze. Śledztwo prowadzi porucznik Różycki. Trzeba przyznać, że ma z nim spore problemy. Jedyną spadkobierczynią profesora jest córka, mieszkająca w USA, a więc ma niezbite alibi ( po prostu nie było jej w tym czasie w kraju ), jakąś drobną kwotę 15 tysięcy dolarów ma dostać w spadku młoda aktorka, kochanka profesora, ale i ona ma alibi. Po sprawdzeniu jeszcze kilku tropów i wykluczeniu ich , śledztwo utknęło w martwym punkcie. No, naprawdę, parę kartek do końca a tu nikt nie wie kto jest mordercą. Wtedy autor funduje nam  nagły zwrot akcji – całonocne przemyślenia i genialne pomysły porucznika skutkują niespodziewanym rozwiązaniem zagadki. Trzeba przyznać, że jest ono bardzo zaskakujące i oryginalne. Ale bez cudów — wszystko „trzyma się kupy” i jest logicznie wyprowadzone. Tylko jedno ale — bardzo wątpię, czy w ciągu jednej nocy porucznik miałby szansę wszystko posprawadzać i wszędzie się dodzwonić. Warto jednak przeczytać, jeżeli jeszcze ktoś nie zna.
W książce mamy też ładnie zarysowane tło obyczajowe. Dowiadujemy się paru rzeczy o Warszawie  lat  70-tych, przede wszystkim dowiadujemy się, że pod pewnymi względami wcale tak bardzo nie różniła się ona od nam współczesnej – ” ruch na ulicach o tej porze był duży, z trudem przepychali się między sznurami samochodów toczących się powolutku Alejami Jerozolimskimi w kierunku mostu” albo ” ulica Foksal była tak zapchana, że Pawłowski nie mógł znaleźć miejsca na zaparkowanie. Samochód toczył się powoli,  co chwila zatrzymując się. Gdy wreszcie dotarli do jej końca, okazało się , że i tam, a nawet na dziedzińcu SARP-owskiego pałacyku wszystkie miejsca są już zajęte. Zawrócili i skręcili  w prawo. Przed kinem Skarpa sytuacja wcale nie przedstawiała się lepiej. (…) miejsce znaleźli dopiero na ulicy Okólnik, przed gmachem PWSM-u.” Ha! Ciekawe co porucznik Różycki powiedziałby, gdyby zobaczył dzisiaj Aleje Jerozolimskie w godzinach szczytu! Dowiadujemy się także, że modne i eleganckie kobiety nosiły jasne, wyszywane kożuszki (faktycznie, sama pamiętam), „Budapeszt”  to była przyzwoita restauracja, w której przygrywała cygańska  kapela, a w Bristolu podawano tzw. harcerzyki , czyli setkę wódki czystej zaprawioną colą. To były chyba pierwsze prawdziwe „drinki” jakie pojawiły się w naszym kraju, przynajmniej na skalę masową. Porucznik jeździł Fiatem 125p, Palewski oczywiście limuzyną, a jak na scenie pojawia się krwistoczerwona alfa-romeo, to muszą nią podróżować Włosi. Nasi autorzy kochają stereotypy.
Dość sprawnie napisany kryminał z zaskakującym zakończeniem. Warto przeczytać. Czy ktoś wie kim jest Dymitr Możajeff  i czy jeszcze coś napisał?