Szafrański Tadeusz – Ślad prowadzi do Rosendorf 40/2008

  • Autor: Szafrański Tadeusz
  • Tytuł: Ślad prowadzi do Rosendorf
  • Wydawnictwo: PAX
  • Seria: Biblioteczka Ziem Zachodnich
  • Rok wydania: 1967
  • Nakład: 30000
  • Recenzent: Tomasz Kornaś

LINK Recenzja Roberta Żebrowskiego

Dywersanci z NRF

„Biblioteczka Ziem Zachodnich” wydawnictwa PAX to najmniej jeszcze rozpoznana przez MOrd seria w ramach której opublikowano trochę pozycji z gatunku mieszczącego się w szerokim  pojęciu „powieści milicyjnej”.

Te pozycje z serii  z którymi dotąd miałem okazję się zapoznać są jednak nieco innego rodzaju niż kryminały publikowane w seriach jamnika czy srebrnego klucza. Specyfikę serii sugeruje już jednak sama jej nazwa. Otóż akcja powieści opublikowanych w serii BZZ zawsze związana jest w jakiś sposób z tematami niemieckimi ze szczególnym uwzględnieniem teutońskiej zaborczości. Albo akcja tych powieści dotyczy zmagań Polski z Niemcami w ostatniej wojnie (choć są i pozycje traktujące o zmaganiach wcześniejszych) albo też dzieje się po wojnie i dotyczy penetracji i sabotażu tych ziem przez ideowych spadkobierców znanego socjalisty Adolfa Hitlera.
Książka Tadeusza Szafrańskiego – „Ślad prowadzi do Rosendorf” – należy do tego drugiego rodzaju (gdyby dotyczyła historycznych zmagań – niezależnie od sposobu ich naświetlenia – raczej nie byłaby przedmiotem zainteresowania z pozycji MOrdowskich). Akcja jest umiarkowanie frapująca, choć fragmentami (lecz tylko fragmentami niestety)  trzyma w lekkim napięciu. Fabuła wygląda mniej więcej tak – w jednym z miast na ziemiach zachodnich żyje sobie polska społeczność, dźwiga miasto z ruin, odbudowuje fabryki, „tworzy zręby” i „kładzie podwaliny” nowego wspaniałego świata. W mieście tym – Białej Górze – mieszka Niemiec, ale „dobry” Niemiec, słowianofil, kochający Polaków miłością szczerą, prawdziwą, niewzruszoną. Ów Niemiec (niejaki Borkmann) ma córkę Annemarie która jednakże na stałe mieszka w Niemczech (a w zasadzie w jednej z zachodnich stref okupacyjnych – akcja powieści dzieje się w znacznej swej części w latach 1945 – ok. 1956). Jej matka dla odmiany jest wielbicielką idei zaprowadzanych przez Hitlera co Borkmannowi spędza sen z powiek i potęguje troskę o córkę i jej należyte wychowanie. W roku 1949 Annemarie przyjeżdża po raz pierwszy do ojca (w kilka lat później po raz drugi); tu nawiązuje romans z polskim panem inżynierem który z jej powodu traci głowę i rewolucyjną czujność wobec przybyszów zza żelaznej kurtyny.
Akcja powieści dzieje się – co raczej rzadkie w opisywanych przez nas pozycjach – w najczarniejszych czasach komunizmu. Ale o tym jakie te czasy naprawdę były w książce nie ma nawet śladu. Obraz jest niemal sielankowy – miasto rośnie, dzieciaki się uczą w nowych szkołach, fabryki się rozbudowują, lecznictwo działa jak należy i tylko niedobitki niemieckich  narodowych socjalistów próbują wprowadzać terror i swoje porządki. A przecież prawdziwym dramatem dla kraju były wtedy nie brunatne niedobitki ale czerwoni bandyci z PPR (potem z PZPR) którzy w tamtych czasach mordowali, torturowali największych polskich patriotów ze Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość, czy innych patriotycznych, podziemnych organizacji walczących z bolszewickim okupantem…
Jedną z postaci występujących w powieści jest niejaki Jan Wojdan – szef komitetu miejskiego Partii (sic ! – autor użył dużej litery !). Jest on w powieści pokazany jako szczery, dobry, sprawiedliwy towarzysz. Osobnik ten przed wojną miał działać w KZM, zaś w latach wojny w partyzantce. Autorowi zapewne chodziło o KZMP czyli o Komunistyczny Związek Młodzieży Polskiej – była to istniejąca przed wojną młodzieżówka działającej w interesie Związku Sowieckiego Komunistycznej Partii Polski. Ponurej proweniencji osobnik… W powieści czarnym charakterem były jednak inne siły, jak pisał autor – „cały jad zła sączył się z rewizjonistycznych ośrodków w rodzaju ziomkostw, neohitlerowskich organizacji i central wywiadu i dywersji, mieszczących się na terenie NRF”.
Ekspansja tych „rewizjonistycznych ośrodków” została jednak zatrzymana przez komunistycznych funkcjonariuszy, nieszczęśliwie zadurzony w Annemarie inżynier po śledztwie z zarzutów został oczyszczony i Biała Góra wkroczyła ponoć w etap szczęśliwości absolutnej…
Książka niestety ma przekraczającą akceptowalną – nawet zważywszy na czasy w jakich została wydana –  dawkę czerwonej ideologii. Świat w niej przedstawiony miał tyle wspólnego z rzeczywistością co obraz świata prezentowany choćby na łamach „Gazety Wyborczej” czy tygodnika „Fakty i Mity”. Nie polecam tej lektury.