Obuch Marta – Precz z brunetami 3/2008

  • Autor: Obuch Marta
  • Tytuł: Precz z brunetami!
  • Wydawnictwo: MUZA SA
  • Seria: seria „téte à téte”
  • Rok wydania: 2007
  • Nakład:
  • Recenzent: Anna Lewandowska

Blondynki górą, czyli Chmielewska bis

Książkę Marty Obuch „Precz z brunetami!” wydano w serii prezentującej głównie romanse i pewnie bym do niej nie zajrzała, gdyby nie podtytuł: „Historyjka kryminalna z wątkiem romansowym”. I rzeczywiście, jest to bardzo zgrabnie napisany kryminałek, nieco przypominający wczesną Chmielewską. Nie jest to jednak kalka w stylu Ireny Wójtowicz, której książka to zwyczajny plagiat, a porządnie napisany, pełen niewymuszonego humoru kryminał, którego nie powstydziłaby się nawet pani Joanna.


Dwie bohaterki, zwariowane panienki koło trzydziestki, ustabilizowane wprawdzie zawodowo (jedna jest wziętą fotografką, druga wykłada na uniwersytecie), ale nie uczuciowo, wpadają przypadkiem na trop afery kryminalnej sporych rozmiarów. Zaczęło się dość banalnie: jednej z nich, Madzi, przepadł narzeczony. Mieszkał u niej od dłuższego czasu, żywiła go i utrzymywała, aż tu raptem zdematerializował się bez słowa pożegnania, zostawiając po sobie jedynie notes w zielonej okładce, przypadkowo zgubiony za tapczanem. Jej przyjaciółka Neta (zdrobnienie od Anety) tłumaczyła, że wreszcie pozbyła się pasożyta, ale Madzia postanowiła jednak odszukać ukochanego. W tym celu wynajęła prywatnego detektywa. Okazało się, że detektyw prowadzi swoje biuro razem z bratem. Nie dość tego – mają trzeciego brata, który jest policjantem. I w dodatku wszyscy trzej są identyczni, bo są… trojaczkami!
Nie będę opisywać wszystkich szczegółów śledztwa, które prowadzą dwaj detektywi i policjant, a Madzia i Neta dzielnie im w tym przeszkadzają. Komizm sytuacyjny w każdym razie jest godny pióra Joanny Chmielewskiej: wyjątkowo skuteczne pułapki zastawiane na włamywaczy, paradowanie po mieście w przebraniu wzbudzającym sensację (rzecz dzieje się w Katowicach; mało jest kryminałów, których akcja toczy się w tym mieście), zwariowane pomysły głównych bohaterek (np. wylewanie na trawnik podejrzanego śmierdzącej zupy, by pod pretekstem sprzątania – w przebraniu oczywiście – spenetrować teren). Do tego barwne, pełnokrwiste postaci, zabawne dialogi, dosadne słownictwo i akcja pędząca w zawrotnym tempie. Nie znaczy to jednak że są jakieś niedoróbki – cały mechanizm afery autorka wyjaśnia tak przejrzyście, że nawet ja to zrozumiałam, chociaż wszelkiego rodzaju operacje bankowe są mi zupełnie obce.
Oczywiście są też wątki romansowe, i dziewczyny, jak to blondynki, pod wpływem uczucia robią różne głupstwa. Panowie zresztą też nie są z kamienia i potrafią docenić wdzięki pań, a w chwilach oszołomienia damską urodą nie wpadają na najmądrzejsze pomysły. Z tym, że najbardziej odporny jest brat-policjant, który ma już ukochaną żonę, a poza tym wkurzają go te dwie baby, bez przerwy mącące mu w śledztwie.
No i jest jeszcze Niuniek. Wprawdzie to nie kot, tylko pies, ale za to wyjątkowo mądry – tak uważa jego właściciel. Prowadzi z Nińkiem długie rozmowy, naradza się i widać, że ceni go bardziej od własnej żony. „Mam nadzieję, że nie doczekam czasów, kiedy to Niuniek będzie ciebie wyprowadzał na smyczy” – mówi jeden ze wspólników właściciela Niuńka. Nie byłabym tego taka pewna – Niuniek też włączył się do sprawy, starannie ukrywając dowody w sobie tylko znanym miejscu, bo usłyszał, jak jego pan mówi, że to bardzo ważne i trzeba dobrze schować.
Jednym słowem – książkę czyta się świetnie i należy tylko mieć nadzieję, że autorka nie poprzestanie na tej jednej.