Kaczorowska Zofia – Gość z Singapuru 86/2008

  • Autor: Kaczorowska Zofia
  • Tytuł: Gość z Singapuru
  • Wydawnictwo: „Jurysta” Spółka z o.o.
  • Rok wydania: 1989
  • Nakład: 120250
  • Recenzent: Grażyna Głogowska

LINK Recenzja Marzeny Pustułki
LINK Recenzja Roberta Żebrowskiego

Trzy toksyczne wilczyce

Podobno nie ma takiego zjawiska jak przyjaźń miedzy kobietami – przyjaźń to męska rzecz. Ten pogląd wydaje się podzielać Zofia Kaczorowska w „Gościu z Singapuru”, gdzie trzy kobiety, Maria Bożyniecka, Sława Grzybowska, Renata Kowalska nazywają się przyjaciółkami.

Wszystkie mają po 38 lat, poznały się we wczesnym dzieciństwie. A że to jest przyjaźń niezwykła, nikt po lekturze powieści nie będzie miał żadnych wątpliwości… Już na samym początku,na pierwszej stronie, dowiadujemy się, że Maria (ul.Wilcza 88a m.5) zwana dalej Mają, odbiła ukochanego Sławie w momencie największego rozkwitu ich uczuć, a następnie wyszła za niego za mąż! Sercem Jerzego zawładnęła kobieta, która nie robiła nic poza kupowaniem ekskluzywnych strojów na „Skrze” czy tez w „Rembertowie”.  Nie skończyła studiów, w połowie rzuciła romanistykę, bo po co jej wykształcenie, kiedy się ma zaradnego,dobrze zarabiającego męża?
Urządzała mieszkanie zatrudniając projektanta a nie zdolną przyjaciółkę plastyczkę – co jej ma za złe szukająca nowych zleceń Sława. Jeździła po całym świecie, była w Paryżu, Londynie, Turcji, Budapeszcie, Związku Radzieckim, Wiedniu, portach śródziemnomorskich… Mąż znany ze swojego skąpstwa narzekał, że nigdy nie potrafiła być oszczędna. Jak tylko małżonek wyjechał do Singapuru, przyjmowała u siebie pół Warszawy. Mimo, że taka piękna, kupowała sobie miłość różnych młodzieńców, którzy jej tylko wpadli w oko… oczywiście szybko zapominając o przysiędze wierności. „W jej naturze leżało bezgraniczne pragnienie podobania się wszystkim mężczyznom na świecie, niezależnie od wieku, nacji i pochodzenia”. Zresztą Jerzy dowiedziawszy się o sprawowaniu żony „wypowiedział jej posadę żony, na razie bez sądowego wyroku”. Maria była zawsze żądna mocnych wrażeń i zaspokajała je bez żadnych skrupułów. Właścicielka mercedesa, który był w Pereelu synonimem luksusu i sporej działki pod Warszawą. „Jednym słowem jej przysłowiowego ptasiego mleka tylko brakuje” – podsumowuje ją Sława. Renata (stara panna mieszkająca samotnie przy Grójeckiej 151 m.16) miała niesłychaną wprost umiejętność wyprowadzania Sławy i Marii z równowagi swoimi cechami charakteru. Z powodu chorych zatok wciąż wysmarkiwała chroniczny katar w wielką jak żagiel na wietrze chusteczkę, okropne przy tym wydając dźwięki. I żeby to tak odeszła gdzieś na ubocze. Nie, ona nigdy na to nie wpadnie! Zresztą Renata była podejrzewana przez przyjaciółki o niedoczynność tarczycy z powodu wykazywania bezradności i tępoty wobec najprymitywniejszych spraw „Jak tyś skończyła tę farmacje? W końcu to też wyższe studia”-  pyta wprost zirytowana Sława. Nie miała Renia  powodzenia wśród płci przeciwnej – brakowało jej sex appealu, była gruba, powolna w myśleniu, brzydko i niestosownie ubrana. Obsesyjnie ciągle myje dłonie i wyciera je w dużą, białą chustkę (czy to inna niż ta,w którą smarka?), to też wywołuje w Sławie odruch irytacji. Maja zaprasza ją na brydża- nie jest to dobry pomysł, Renata gra jak noga, wykazuje czysty antytalent do gier karcianych. Sława -wdowa, absolwentka ASP, zajmująca się grafiką użytkową, projektantka kopert, opakowań dla „Cepelii” mieszka sama przy ul. Antoniego Odyńca. Nie może pracować, kiedy nie kręci się gdzieś w pobliżu jakiś absztyfikant. Projektuje okładki do płyt dla „Polskich Nagrań” a także okładki książek kryminalnych. Same kryminały i to w wielkich ilościach, chętnie czyta, stamtąd też czerpie swoją wiedzę o kryminalistyce. Sama o sobie mówi, że jest skrzywdzona przez świat i ludzi, ze złamanym sercem. Sława,mimo że runął jej świat jak domek z kart, nie zaprzestała znajomości z Mają. Przez pewien czas po rozstaniu z Jerzym spotykała się z Mają bardzo rzadko ale dzięki Renacie stosunki między przyjaciółkami powróciły do normy. Razem z Renatą idą na dancing, przyzwalając na to, żeby otoczenie brało je za prostytutki, tłumacząc to tym, że „skoro dwie babki w określonym wieku, wymalowane i wystrojone zjawiają się same w nocnym lokalu”. Wyszła za mąż wyswatana przez ciotkę za znacznie starszego od niej o 18 lat Edwarda Grzybowskiego, niezbyt urodziwego ale za to z mieszkaniem w Warszawie,co prawda tylko dwupokojowego M-3 ale dla bezdomnej Sławy były to wrota do raju. Jak umarł nie nosiła po nim żałoby choć męża szczerze żałowała. Wyliniałemu amantowi radzi,żeby znalazł sobie młodą  i uroczą żonę a nie zajmował się nią, starą,stetryczałą babą. Renata na każdym kroku słyszała od przyjaciółek niezbyt finezyjne uwagi o swojej inteligencji, tuszy, wyglądzie:”Jesteś zupełnie do niczego!”. Sława i Maja zgodnie oświadczają, że Renata od wczesnego dzieciństwa siedziała im na karku, wprosiła się się.
Maja zwraca się do Sławy per „ty Oślico”,Sława do Renaty „Glisto „, a Renata nazywając Sławę :”Szaleńcem”. Obie równo narzekają, że Renata działa im na nerwy swoją głupotą, brakiem manier i sprawności umysłowej. A kiedy ta wyjedzie na urlop nie mogą doczekać się jej powrotu. Do czego im była potrzebna?
Podejrzewam, że zarówno Sława jak i Maja traktowały Renatę jako tło dla swojej urody, sukcesów, powodzenia u mężczyzn i kariery. Renata wcale w tym towarzystwie nie jest święta. Sypia z Jerzym, nie zważając na to, czy jest aktualnie narzeczonym jednej z przyjaciółek, czy już został mężem drugiej. Sława ma zadawnione spory z Mają, mniejsze i większe niesnaski. Nie mogła się pogodzić z tym,że jej odbiła ukochanego, przecież to była miłość jej życia. A Mai nie wystarczył Jerzy -ostrzy sobie pazurki, strzela oczkami na każdego mężczyznę, który pojawi się u boku Sławy.

Przyjaźń niejedno ma imię… To głęboka więź budowana latami, kojarzona  z zaufaniem, szacunkiem, dobrocią, troską. Jedne przyjaźnie są dłuższe, zawiązywane w przedszkolu i trwające aż do grobowej deski. Inne trwają chwile ale tak są intensywne, tak znamienne, że wspominamy je z wielką dumą. Erich Fromm uważał, że najbardziej podstawowym lękiem człowieka jest lęk przed izolacją. Otaczamy się ludźmi,bo boimy się samotności. Prawdziwy przyjaciel chce spędzać z nami czas. Chce a nie musi. Przyjaźń to dobra inwestycja w zdrowie. Ludzie, którzy mają bliskich przyjaciół, żyją dłużej i są szczęśliwsi od tych, którzy przyjaciół nie mają. Bardziej otwarte na przyjaźń są kobiety – mają średnio o jedną zaprzyjaźnioną osobę więcej niż mężczyźni. Zarówno panowie, jak i panie uważają przyjaźń z kobietą za bardziej satysfakcjonującą emocjonalnie niż z mężczyzną.
Do układu, jaki stworzyły bohaterki Zofii Kaczorowskiej pasuje modny ostatnio termin „toksyczny związek”. Układ pełen zdrad, złośliwości, uszczypliwości… i mimo to te trzy kobiety nie mogą żyć bez siebie. Potwierdza też obiegową opinię: kobieta kobiecie wilczycą. A uwaga rzucona przez narratorkę: „Jednak coś znaczy w życiu przyjaźń od szczenięcych lat” brzmi jak drwina…