Kwiatkowska Wiesława – Tapczan z podwójnym materacem – Druga seta 58

  • Autor: Kwiatkowska Wiesława
  • Tytuł: Tapczan z podwójnym materacem
  • Wydawnictwo: Morskie
  • Seria: Konik Morski
  • Rok wydania: 1979
  • Nakład:
  • Recenzent: Tomasz Bujak
  • Broń tej serii: Druga seta

Szczytowanie Wodeckiego

Ale się narobiło. Głowa mnie boli. Kac, po prostu kac. No tak, ale ja przecież nic nie piłem!!!
Ale po kolei. A było to tak.
Zabrałem się do czytania intrygującej w tytule książki Pani Wiesławy Kwiatkowskiej pt. „Tapczan z podwójnym materacem”. Na okładce tajemnicza kobieta, trupia czacha, obrazek jakiegoś kudłatego, jak nie przymierzając Wodecki w szczytowych latach. No i jeszcze dwa kieliszki. Takie do wina. Tak dla jaj. Wina w książce nie ma. Jest za to gorzała i to w ilości mniej więcej ok. pół litra na stronę. Stron jest 189, więc wódeczki obfitość niebywała. Stąd i kac.
Autorka opisuje życie nawróconego alkoholika Pawła, który dwa lata wcześniej porzucił wesoły tryb życia i kumpli przy okazji. Terapia, którą sobie zafundował, to nauczanie w szkole. Nowe środowisko niespecjalnie akceptuje Pawła. Bo nie chla, a przecież wiadomo: kto nie pije, ten donosi.
„Żałuję bardzo, proszę mi wierzyć, droga pani, ale nie piję” –- tak bohatersko stwierdza Paweł i okazja uwiedzenia koleżanki z grona pedagogicznego ucieka jak czas stracony na tę książkę, by nigdy nie powrócić.
Ale już na stronie 12. Paweł jak zbłąkana owca (rodzaj męski: baran) „przypadkowo” trafia do knajpeczki, gdzie, jak donosi autorka tego dziełka, „…usłyszał swój głos: setkę i tonic..”.
No a potem już z górki, odnajduje kumpli, którzy jak chleli dwa lata temu, tak chleją nadal. Są też kumpelki i też przeważnie pijane. Na jednej z imprez świrnięta koleżanka Pawła zapija się na śmierć. Paweł jest zaintrygowany tym odejściem do krainy wiecznych barów i zaczyna drążyć temat. Uważa, że zapić się nie można, więc ktoś jej pomógł przy użyciu farmakologicznych środków.
Potem ofiarą gorzały pada (dosłownie) jeszcze jeden koleś, choć potem się niejako ocknie. Następne jakieś 80 stron wszyscy chleją. Na smutno. Paweł nawet usiłuje nawiązać kontakt seksualny z koleżanką od flaszki, ale ciągle ktoś wchodzi, wychodzi, przychodzi i nachodzi, a potem to ona już śpi, bo się zalkoholizowała. Tak więc nic z tego, tylko gorzałka na pociechę. Po owych 80 stronach (które przetrwałem nie bez straty na wątrobie) następny koleś zapija ryja w 100% skutecznie i na zawsze.
Paweł rozwiązuje zagadkę śmierci ferajny 40-procentowców. Zabójcą jest ANTICOL – środek do leczenia uzależnienia alkoholowego!!!
Coś niebywalego!!! Książka jest tak beznadziejna,  że z żalu można tylko pić i wyć. Muszę poczytać sobie jakiegoś Edigeya, by odreagować.