Siewierski Jerzy – Spadkobiercy pani Zuzy 160/2014

  • Autor: Siewierski Jerzy
  • Tytuł: Spadkobiercy pani Zuzy
  • Wydawnictwo: MON
  • Rok wydania: 1971
  • Nakład: 20335
  • Recenzent: Robert Żebrowski

Filip z Centrali na Rakowieckiej w starciu z takimi, którzy nie lubią tańczyć według podanej melodii

Na książkę „Spadkobiercy pani Zuzy” trafiłem dopiero po obejrzeniu powstałego na jej podstawie filmu „Brylanty pani Zuzy”. Od razu przyznaję się, że z panem Jerzym Siewierskim (1932-2000) zupełnie mi nie po drodze. Styl, w jakim pisał kryminały (pewne stałe wątki poboczne), całkowicie mi nie odpowiada, a spośród wielu jego książek tak naprawdę lubię tylko jedną, a mianowicie monografię kryminałów pt. „Powieść kryminalna”. „Spadkobiercy …” są jego pierwszą powieścią w karierze. Książka liczy 179 stron, a jej cena okładkowa to 10 zł. Narracja prowadzona jest w pierwszej osobie czasu przeszłego.

Akcja toczy się w Kazimierzu Dolnym, Mięćmierzu i najprawdopodobniej na Krowiej Wyspie (wspomniane są też pobliskie Puławy i Janowiec, a także Warszawa), nie wcześniej niż w roku 1957.

Zuzanna Madejska, zajmująca się współpracą z obcym wywiadem, zginęła w wypadku samochodowym. Pojazd przez nią prowadząny spadł ze skarpy i spłonął. Agent kontrwywiadu – niejaki Filip – z centrali UB przy ul. Rakowieckiej w Warszawie podjął się rozpracowania grupy przestępczej, do której należała pani Zuza. W jej skład wchodzili: Krzysztof (szef), Robert (prawa ręka szefa), Andrzej („fizyczny”) oraz Joanna – córka Zuzanny (pomocniczka). Szajka zajmowała się handlem walutą i przemytem, a po Madejskiej – jako spadkobiercy – przejęła działkę szpiegostwa. Filip szybko ustalił, że Zuza została zamordowana na podstawie wyroku dintojry, a jej zabójcą był … Nie uprzedzajmy jednak faktów, nie wyprzedzajmy zdarzeń. Zadaniem Filipa miało być rozpracowanie szajki od wewnątrz, pod przykrywką łącznika z ramienia CIA. Dyskretną opiekę nad nim sprawował inny agent kontrwywiadu – ucharakteryzowany na hippisa [dużego wyboru nie było, dopiero sporo później pojawili się kolejni „innowłosi”: reggałowcy, punkowcy, skinheadzi, metalowcy, poppersi, depesze). Jednak w czasie drogi Filipa na spotkanie z bossem, stracił go z oczu i nie trafił już na jego ślad. Trudno się jednak temu dziwić, skoro Filip wieziony był tam … kajakiem. Rachunek działań – na tamtą chwilę – wyglądał następująco: jeden nieuzbrojony i bez wsparcia kontra trzech z bronią plus dziewczyna. Nie wyglądało to zbyt optymistycznie …

Fabuła powieści jest dość logiczna i wszystko razem się kupy trzyma. W książce wymienieni zostali pisarze: Raymond Chandler i (James Hadley) Chase, a spośród bohaterów literackich – Tarzan i Zagłoba, a także sierżant King (z Kanadyjskiej Królewskiej Policji Konnej) występujący w komiksie drukowanym w roku 1947 przez „Nowy Świat Przygód”). Trzeba przyznać, że autor nieźle opisał długotrwałe działanie swojego głównego bohatera w stanie totalnego wyczerpania fizyczno-psychicznego – iście w macleanowskim stylu. Zakończenie powieści w porównaniu do filmu jest mniej dramatyczne.

PRL-ogizmy: obiekty w Kazimierzu – restauracja „Esterka” (budynek już nieistniejący), Dom Architekta oraz schronisko (dom wycieczkowy) PTTK (spichlerz Kobiałki), obiekty w Warszawie – bar mleczny „U Matysiaków” przy Świętokrzyskiej, lodziarnia „Zielona Budka” przy ul. Puławskiej oraz „zaśmiecona plaża na praskim brzegu”, papierosy „Sporty” i „Camele”, samochód „Syrena” (produkowany od roku 1957), spodnie „teksasy” oraz pistolet TT.

Film powstały na podstawie tej powieści – tj. „Brylanty pani Zuzy” – wyprodukowany został w tym samym roku, w którym wydano książkę. Premierę miał 21 marca 1972 roku. Jego reżyserem był Paweł Komorowski (ten od „Kocich śladów”), a jednym ze scenarzystów Jerzy Siewierski. Książkowego Filipa zagrał – nomem omen – Filipski Ryszard. Fabuła filmu obejmuje dłuższy okres niż ta książkowa (dodane zostało do niej preludium), są pomiędzy nimi tylko drobne różnice, ale jest też jedna istotna – ta na samym końcu. Film wyświetlano m.in. w Wielkiej Brytanii, ZSRR i NRD.